Leszek Biały — Bolesław Wstydliwy/Święta Kinga
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Leszek Biały — Bolesław Wstydliwy |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1918 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Święta Kinga była córką króla węgierskiego Beli.
Kiedy została żoną Bolesława Wstydliwego i odjechać miała do Krakowa, ojciec rzekł do niej:
— Co pragniesz zabrać z sobą, moja córko? Powiedz, a będzie twojem, czegokolwiek ode mnie zażądasz.
— Ojcze — rzekła królewna, — daruj mi górę soli: oto lud, który jej nie ma.
— Wybierz, którą chcesz zabrać — odrzekł Bela.
Kinga poszła na miejsce, gdzie dobywano sól z ziemi, i wrzuciła swój pierścień do kopalni na znak, że tę chce zabrać z sobą.
Po przybyciu do Krakowa powiedziała:
— Dostałam od ojca górę soli, trzeba jej szukać w ziemi.
I rozpoczęły się poszukiwania. Sprowadzono z Węgier najlepszych górników, kopano i badano ziemię w różnych miejscach, aż natrafiono na pokłady soli koło miasteczka Bochni, a potem Wieliczki.
Kinga uszczęśliwiona była tem odkryciem, odwiedzała często kopalnię i z zajęciem przypatrywała się pracy górników.
Podobno pewnego razu, właśnie w jej obecności, górnik z niemałym trudem oddzielił bryłę soli od skalistej ściany, a gdy uderzył ją młotem, aby pokruszyć na mniejsze kawałki, błysnął wewnątrz pierścień królewny, który wrzuciła niegdyś do kopalni w Węgrzech.
— Cud! — zawołali wszyscy na ten widok i wraz z Kingą upadli na kolana, dziękując Boga za ten widomy znak łaski.
Tak mówi podanie, a prawdą jest niezaprzeczoną, że za panowania księcia Bolesława, i prawdopodobnie dzięki staraniom Kingi, sól została w naszym kraju znaleziona i stanowiła odtąd niewyczerpane bogactwo, które przeszło od lat 600 dobywają z Wieliczki, należącej do największych kopalni w Europie.
Wiele legend łączy się z postacią Kingi, którą za życia uznano za świętą, przypisując jej liczne cuda.
I dziwić się nie można: życie królowej Kingi było wzorem pobożności i chrześcijańskiego miłosierdzia.
Wczesnym rankiem w ciemnej odzieży z jedną często powiernicą spieszyła do kościoła, aby gorącą modlitwą powitać Pana nad Pany.
Następnie szła na miasto: odwiedzała chorych, wspierała ubogich, pocieszała nieszczęśliwych, leczyła nawet takich, do których nikt zbliżyć się nie śmiał, z powodu panującej wówczas strasznej i zaraźliwej choroby, zwanej trądem. Kinga się ich nie obawiała, legenda mówi, iż uzdrawiała trędowatych pocałunkiem.
Po powrocie do zamku zajmowała się pracą. Szyła odzież dla sierot i ubogich, haftowała i wyszywała dla kościołów ornaty, kapy, kobierce, chorągwie, — wychowywała ubogie dziewczęta i nikomu nie odmawiała pomocy, kto się do niej odwołał.
W jedzeniu bardzo skromna, mięsa prawie nie używała, obchodząc się najprostszemi potrawami.
Wieść o Tatarach zastała ją z Bolesławem w Sandomierzu. Uchodząc przed zbliżającem się niebezpieczeństwem, szukali najpierw schronienia w Krakowie, a następnie uszli do Węgier, uprowadzając — jak mówi podanie — ubogą ludność, która ukryć się pragnęła. Kinga osłania zbiegów od pogoni cudami: z jej przepaski rozlewa się nagle Dunajec, z jej pielgrzymiej laski wyrasta puszcza nieprzebyta, wreszcie gdy złotą rzuciła koronę, Tatry stanęły przed najezdnikami, kryjąc uciekającą gromadkę.
Po śmierci męża Kinga wstąpiła do klasztoru w Starym Sączu i tam spędziła resztę życia na modlitwie, pracy i dobrych uczynkach. Spełniała sama najniższe posługi: nosiła drzewo, myła kuchenne naczynia, podłogi, pielęgnowała chorych, leczyła, uzdrawiała, pocieszała. Nie dbając dla siebie o ziemskie życie i wygody, każdą chwilę i wszystkie siły poświęcała dla dobra bliźnich.
Podobno w tym klasztorze na jej prośby ułożona została pierwsza polska pieśń pobożna, Bogu-Rodzico, Dziewico — przez jednego z mnichów.
Niekiedy opuszczała jednak to schronienie, przebywając w górskim klasztorze w Pieninach; — inne podanie łączy jej imię z Grodziskiem, uroczą samotnią w pobliżu Ojcowa, gdzie przełożoną klasztoru była św. Salomea, siostra Bolesława Wstydliwego.