Listy (Krasiński, 1882-1887)/Listy do Konstantego Gaszyńskiego/Słowo wstępne
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Słowo wstępne |
Pochodzenie | Listy |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1882-1887 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wyjątki z listów Zygmunta Krasińskiego, ogłoszone przez Konstantego Gaszyńskiego przed dwudziestu trzema laty, dały już poznać ważność i piękność tych listów. Jeżeli zaś poprzedni wydawca, uważał za niezbędne poprzestać na samych wyjątkach, celem drugiego wydania było uzupełnić je i korespondencyi nadać formę całości, o ile na to obowiązki względem zmarłego i osób, które z nim były w stosunkach, oraz wyraźna wola jego dozwalały.
Kładziemy szczególny nacisk na to, że wolą ś. p. Zygmunta było, aby listy pozostałe po nim, tylko ogół obchodzić mogące, ogłoszone zostały.
Chcieliśmy obszerniejszym wstępem poprzedzić zbiór ten, który polecenia nie potrzebuje, choć w wielu rzeczach objaśnień wymaga; musimy to jednak odroczyć do jednego z następnych tomów, dotąd całości nie mając w ręku.
Wydanie korespondencyi, jak było nietylko pożądanem, lecz koniecznem i obowiązkowem, o tem ona sama najlepiej przekona. Jest ona zarazem autobiografią poety i najdoskonalszym obrazem walk ducha jego, w krwawych potach do zgonu dobijającego się prawdy.
To męczeństwo wielkiej duszy i wielkiego geniuszu, postawionego wobec nierozwikłanych zagadek wieku, w chwili, gdy one ułamkowo, nie zupełnie rozwiązywały się w świecie, a zarazem rozjaśniały w umyśle tej potężnej osobistości, która wszystko, czem świat bolał, odczuwała, kreślone dzień po dniu, piórem najprostszym sprawom życia wdzięk i urok umiejącem nadać — znajdujemy odmalowane w listach Krasińskiego z taką prawdą i siłą, że żaden dram at mu nie sprosta. Jest‑to poemat, ale krwią i łzami pisany.
Jeśli zaś Krasiński wielkim i genialnym jest jako poeta w szeregu tworów swoich, to korespondencya tę postać wielką i idealnie piękną przybliża do nas, czyni dostępniejszą, dopełnia jej fizyognomię moralną, otacza ją aureolą. Znaliśmy poetę, tu widzimy człowieka. Są oni z sobą w zgodzie zupełnej i to poecie nadaje tem wyższe znaczenie. Nie kunszt dobywał z niego tych głosów, które odczuć miały tysiące, ale boleść i trud ducha. Poeta, artysta, myśliciel nadewszystko, Krasiński w listach zstępuje z wyżyn i daje niedowiarkom kłaść palce w rany, aby w cierpienie uwierzyli.
Myśli, które życie jego czyniły nieprzerwaną walką i nieustającym trudem ducha, stawią się tu jedne kiełkujące w zarodkach, drugie w różnych rozwoju i dojrzałości stopniach, wszystkie z niezmierną siłą, potęgą słowa i blaskiem.
Są tu pomysły, które w dziełach Krasińskiego już się nie powtarzają, a które świecą jak brylanty wśród poufałej z przyjacielem rozmowy. Widzimy go tu całym, z gorącą miłością dla kraju, z wielkiem sercem dla tych, których ukochał, zajmującym się zarówno nowemi ideami jak wypadkami, i z upragnieniem dobijającym się wszelkiej poważniejszej publikacyi, śledzącym tętna wieku, nadewszystko niezmordowanym tym łowcem, który szuka i żądny jest światła, na wszystkich drogach myśli goni za prawdą, chwyta, rzuca, urabia ją do serca swojego, pracuje i cierpi dla niej!
Nie potrzebujemy przypominać, jak ścisły węzeł łączył Krasińskiego z Konstantym Gaszyńskim, do którego listy te są pisane, dowody i genezę tego uczucia znajdzie czytelnik w samej korespondencyi. Listy ciągną się od lat młodości, do zgonu poety, (ostatni d. 5 Stycznia 1859, na siedm tygodni przed śmiercią pisany). Przerwy w korespondencyi mianowicie od 1848 r., przypadają na chwile, w których Gaszyński był nieodstępnym towarzyszem Zygmunta.
d. 1. Lutego 1882 r.