Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1883 |
Druk | K. Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jedyna, i t. d. Dnia wczorayszego rano melankolizuiących ieszcze nad niezbudowanym mostem, zbiegł nas Dupont tak niespodziewanie, iż nam dotychczas ieszcze to z podziwienia wyniść nie może. Ucieszył iednak niewymownie, gdy szczęśliwą osobliwie mnie o zdrowiu Wci s. m. przyniósł nowinę. Dotychczas ieszcze napytać się go nie możemy, iako zastał moią iedyną Pannę, iakoś była surprise, coś potem czyniła, mówiła? Owo zgoła, ieżeli tam był dobrze examiné, pewnie y tu nie mniey. Za écharpe uniżenie dziękuię Wci s. m., y te rączki, które robiły koło niey, milion razy całuię. Obrałem sobie zaraz, skorom tylko obaczył, celle de rose, i ucieszyłem się wielce potem, że się y w tem myśli y upodobanie nasze zgodziło.
List ten do Wci s. m. piszę przy ordynansach do PP. Hetmanów Litewskich[1], którzy aby byli szli od Siedmiogrodzkiey Ziemi y od Satmaru w tamte ku Waradynu Tureckie kraie, wszyscy z woysk cudzoziemskich z Rady życzyli Generałowie. Ale żeby to było zbyt od nas daleko, et qu’ils seraient séparés de nous par le Tibisque, fleuve de grande considération, a zatem mogłaby się tam na nich wszystka obrócić potencya, zdało się tedy, aby raczey do nas przychodzili pod Nayhayzel albo Nowe Zamki: lubo teraz tego woyska mnieysza będzie potrzeba, bo pewnie tego iuż roku nieprzyiaciela w polu nie obaczymy, który, iuż to będzie iutro tydzień, iako z pod Jawaryna w różne się rozszedł strony, y ani duszenie, ani ścinanie utrzymać ich nie mogło.
Jednego z siedmiu Wezyrów, a Paszę Budzyńskiego nazwanego Imbrahim, który niedawno był na Kamieńcu, a miał żonę Polkę nieiaką Poniatowskę, człowieka starego, dobrego y poczciwego, lubo był ranny y postrzelony w tey teraz pod Wiedniem potrzebie, przecie go udusić w oczach swoich rozkazał, na co patrzali oczyma swemi pewni przedawczykowie, których tu dziś przyprowadzono, kładąc tę na niego winę, że woysko iego było świeże, bo dopiero przed dziesięcią dni przyszło było do obozu, a przecie bić się nie chciało, y wprzód uciekać poczęli. Stracił y innych kilka tak Paszów, iako y Beyów, ostatek pod Budą ieszcze tracić będzie. Wszystek gniew y furya na naród nasz Polski. Han ieszcze go poprzedził pod Jawaryn, stanąwszy tam zaraz w Poniedziałek rano: a gdy nazajutrz przyszedł za nim Wezyr, radził mu, aby się nie bawił, y sam mu poszedł torować drogę.
Sam się dotąd ieszcze biedzę, iako ten list póydzie do Wci s. m., ponieważ w pocztach wielkie mankamenta. Pan zaś ten Unichowski, aby w drodze nie chciał bawić, obawiamy się; y po części nie barzo ieszcze bezpieczny na prost przeyazd. Umyślnych posyłać, iest to rzecz niepodobna, bo konie naylepsze wiatr prawie powiewa, a cóż dopiero może być u Kozaków albo u Dragonów? — Ce que Vous faites, mon amour, antre deux élévations, me fache et chagrine extremement. Woli bożey powinniśmy się cale poddać, y o to go tylko prosić, co iest z iego upodobaniem. Przez tegóż tedy P. Boga, do którego Wć moie serce obracasz tę swoię modlitwę, proszę, aby temu dać pokóy, a prosić go, aby się we wszystkiem stała y działa iego wola. Inaczej się nie uspokoię, aż to Wć m. s., wprzód dla P. Boga, a potem dla mnie uczynisz. Padre d’Aviano, który odiechał zaraz z Wiednia do Lincu, a z tamtąd miał zaraz iechać do Włoch, narzekał na srogie grzechy Dworu y miasta Wiedeńskiego, których równi nigdzie nie kładł; na Ministrów Cesarskich, na pychę, na niesprawiedliwość, na rozpustę srogą miasta y Dworu; na Cesarza zaś grzechy d’omission, y że pozwala tych niesprawiedliwości Ministrom swym, sam się nie aplikuiąc, sam w te rzeczy nie wglądaiąc. Zemną czasu barzo mało miał mówić. Obiecował przecie wiktoryi; prawda, że czasem niby przez zęby. Po wiktoryi obłapiał mię, całował, a wzdychał, prosił, aby continuer bez omieszkania czasu: narzekał na lenistwo drugich, na niedbalstwo; mówił co należało, a potem nie mogąc na to y patrzyć, odiechał. Nie pisz tedy Wć m. s. tego do niego, co masz wolą: wiem pewnie, żeby mu to nie było miło, bo się on cale każe stósować do woli bożej.
U nas ludzi nie mało poczęło mrzeć; iedni z ran y postrzałów, drudzy z tey nieszczęsney dyssenteryi. Jam tu kilka czaiek kazał sprowadzić chorych z Wiednia do Preszburka; bo tu ludzie właśnie iako nasi, barzo dobrzy, poczciwi, y nam przychylni. Nie masz tu człowieka iednego tak z Panów, starszyzny oficyerów, iako y żołnierzów, aby go ta plugawa nie miała napaźdź choroba. Mnie P. Bóg z łaski swoiey ieszcze dotąd od niey zachował. PP. Hetmani obadway niebożęta chorzy, starszy na nogę, drugi na swe znów zwyczayne alteracye. Asferus[2] ów nasz nieborak wczora skończył z postrzału dans le bas ventre. Towarzystwa siła my się nie dorachowali, a prawie co na wybór. Z pod Chorągwi syna naszego Alexandra, zginęło Towarzystwa podobno ośm, wszystko szlachty barzo znacznej. Ów też nasz Bełkacki także zginął: insi się zaś tak zdobyli, że nie ieden został Panem. Pasów dyamentowych barzo siła między żołnierzami; siła tego za lada co pozbywali w Wiedniu, a drudzy się zaś z tem dotąd kryią. Xiądz Hacki[3] powlókł się tam nazad: od brata iego wczora dopiero odszukałem lichtarz arcy wczesny, a przed wczorem fuzyą od P. Stadnickiego.
Xiądz Hacki nasz nieborak Opat biegł z listem moim do Cesarza aż do Lincu z nowiną przeprawry przez Dunay; miał gdzieś y mszą w drodze przed Cesarzem. Miał znowu y drugą audyencyą w Wiedniu: nie zastawszy Padre d’Aviano, czytał Cesarzowi, co imieniem moyem X. Przyborowski pisał; kręcił się, biegał, cyfry popokazował: nic to nie pomogło. Pisze dziś tu z Wiednia do mnie, że powraca próżny iuż nie tylko skutku, ale y nadziei; co że on tam u Wci m. s. szerzey roztrząśnie, nie powątpiewam.
Był też tu u mnie wczora z wielkim żalem, płaczem y skargą ledwie wymowną Xże Saski fon Lauembourg, człowiek poczciwy barzo, pan wielki, y starszy w domu swoim[4], który w dzień potrzeby komenduyąc prawe skrzydło Cesarskie, był zawsze przy mnie: a to o to, że Cesarz regratyfikuiąc Kommendantowi Wiedeńskiemu Panu Staremberkowi, że dotrzymał miasta do przybycia naszego, dał mu 100.000 Talerów, toison d’or, y uczynił go Feldmarszałkiem, pominąwszy Xcia tego Saskiego, Kaprarę, y Lesla, którzy wszyscy kładą się daleko starszymi, y że nim kommendowali. Tak tedy Xże wielce się czuiąc urażonym, odjeżdża z woyska. Ale y tym drugim ma być barzo niemiło, y dla tego y most nam podobno spóźniaią, że wszyscy ręce opuścili, y pokazuią się być nieukontentowanymi. Uszy tu bolą słuchaiąc z daleka, co mnieysi mówią; a nawet iuż y na nas narzekaią, „żeście go sekurowali; niechby była ta pycha y z korzeniem do szczętu wyginęła“. Jam też dopiero wczora odebrał list od Kardynała Bonvizego; ale tylko komplement; o łasce albo dyskrecyi iakiey Oyca Śgo nad woyskiem naszem ginącem, ani słowa iednego. Generałowie ci malkotenci maią wielką po sobie racyę. Że Kommendant dobrze się bronił, przyznawamy; ale żeby się był nie obronił, gdyby my byli w sukursie nie przyszli.
Z Xięciem Bawarskim iużeśmy się dawno nie widzieli: przysłał iednak wczoray do mnie, pytaiąc o ordynans. Idzie bokiem iedna iego część woyska tą, druga tamtą Duuaju stroną, dla pożywienia: aleć iemu wszystko z Bawaryi Dunaiem płynie. Xże Lotaryński bywa codzień. Nie znać na nim nieboraku ani zdobyczy, ani łaski Cesarskiey. Ja lubo niewiele mam czasu, bobym chciał ziechać do miasta, które za Dunaiem, y tam wziąć lekarstwo, atoliż przecie cokolwiek dziś miawszy, napisałem list do Du Vernego[5] en fort méchant français: ale to Wć m. s. poprawisz, byle ten sens był, ieśli się to zdać będzie Wci moiey duszy. Na podpisie wymyślić imie iakiekolwiek francuzkie. Lubo to pokaże Królowi swemu, lubo nie pokaże, przecież się będzie musiał pukać od gniewu y żalu, y przeyrzy w swych fałszach y niecnotliwym procederze. W ostatku pod tymże podpisem posłać kopię tego listu à Mr de Beauvais[6] et a Mr le Marquis de Bethune[7], a zalecić Gracie y Richterowi, żeby te listy kształtnie na Paryską przeprawili pocztę.
Z rad Warszawskich śmiać się trzeba, bo ych y samych P. Bóg w pośmiewisko obrócił. Z Kurfirsztem Brandeburskim pewnie mię nie powadzą; ale y on się zna barzo dobrze na takich ludziach. — Mr le Marquis d’Aly vient d’arriver, który chciał być w potrzebie en volontaire, ale jej omieszkał. — Muszę tedy iuż kończyć, całuiąc milion razy i t. d. — A Mr le Marquis mes baisemains, y podziękowanie za oycowski affekt, który w swym wyraził liście. Xiężnę JMć z duszy obłapiam. Dzieci całuię. Minionkowey persekucyi z duszy żałuię. Racz Wć moie serce napomnieć ode mnie. Wolałbym, żeby się nie uczył, niżeli żeby miał stracić fantazyą.
- ↑ Hetmanem W. Litewskim był naówczas Kazimierz Sapieha, wojewoda Wileński — hetmanem polnym Jan Ogiński wojewoda Połocki, który wkrótce potem w Krakowie umarł.
- ↑ Asferus pułkownik pułku pieszego Sieniawskiego Hetmana polnego koronnego.
- ↑ X. Hacki, w Bygdoszczy zrodzony, od Polaków Hackim zwany, sekretarz Jana III. — Był pierwej u dworu tego monarchy mistrzem paziów, później Opatem Oliwskim został.
- ↑ Juliusz Franciszek Xże Sasko-Lauenburski na Engern i Westfalu, ostatniej linii męskiej tego domu potomek. Urodzony 1640, umarł 1689 r.
- ↑ Duverney Negocyator francuzki, o którym wyżej było.
- ↑ De Beauvais (biskup) z familii de Forbin — był najprzód biskupem de Digne, potem w Marsylii, później w Beauvais. W 1672 roku był posłem francuzkim w Warszawie i przyłożył się do Elekeyi Jana III. na tron polski. — W roku 1690 został kardynałem. Umarł w roku 1713, najstarszym z biskupów francuskich.
- ↑ Le Marquis de Bethune był posłem francuskim w Warszawie, miał za sobą Ludwikę d’Arquian starszą siostrę Maryi Kazimiry królowej polskiej, żony Jana III. W roku 1676, oddał temu monarsze przysłany od Ludwika XIV, order S. Ducha. W roku 1681. Jan III. żądał od dworu francuzkiego jego odwołania, z powodu, że poseł francuzki był się przyczynił do zerwania Sejmu pod laską Hieronima Lubomirskiego chorążego koronnego.
W roku 1685. wrócił Markiz de Bethune do Polski pod pozorem odwiedzenia królowej polskiej siostry żony jego, w rzeczy zaś samej w celu nakłonienia króla polskiego, do odstąpienia aliansu z Austryą i ściślejszego się z Francyą złączenia.
Umarł Markiz de Bethune posłem w Sztokholmie roku 1691.