<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Listy ze Szwecyi
Wydawca Salomon Lewental
Data wyd. 1874
Druk Drukarnia S. Lewentala
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.

Unia 14 sierpnia posiedzenie zająć się miało ostatnim wiekiem najbliższym nas, żelaznym. Program zapowiadał: jak się charakteryzuje wiek żelaza w Szwecyi? jaki jest stosunek jego do poprzedzających? czy się dają określić związki Skandynawii w téj epoce z ludami Europy ku południowi położonemi. Rozpoczął p. Hagemann od wiadomości tyczącéj się przedmiotu dotkniętego przez hr. Saportę, — klimatu epoki czwartorzędnéj. Szczątek „Vitis lambrusca“, znaleziony około Mozie, razem z obłamkami glinianego naczynia, posłużył do wnioskowania.
W okolicach tych dzisiaj winnic już nie uprawiają. Hagemann mówił w ogóle o Belgii, o rozmaitych rodzajach grobowisk tu napotykanych, wreszcie o śladach staréj czci Baala Baldera, z którą są w związku Święto-Jańskie sobótki. Nie ulega wątpliwości, że Baala czczono téż u Słowian, może pod nazwą Baaloboga, Biało-boha i te obchody Kupały do téj się czci odnoszą. Czy sami Fenicyanie, czy inny naród, który tę cześć od nich przejął, wszczepił ją Słowianom? nie jest jeszcze dostatecznie zbadaném.
Z epoki bronzu, na któréj obszerne rozpatrzenie czas nie starczył, czytał jeszcze p. Ernest Chantre rozprawę o dwóch okresach przemysłu tego we Francyi i o skarbie bronzowym, znalezionym w Rèalon, wśród Alp. Skarb ten rzuca wielkie światło na wykonanie techniczne przedmiotów i rozmaitość typów, najprzód we wzorach przyniesionych z południa, późniéj wedle nich naśladowanych we Francyi. Ten sam p. Chantre opiérając się na wniosku ś. p. hr. Aleks. Przeździeckiego, który piérwszy ułożył projekt znaków do kart archeologicznych, przedstawił kongresowi w oddzielnéj broszurce, pomysł swój stworzenia takiéj „Legende internationale“ — który przekazano do rozpatrzenia osobnemu komitetowi. Mieliśmy polecenie upomniéć się o przyśpieszenie téj sprawy, w imieniu Akademii Krakowskiéj, i spełniliśmy je odnosząc się listownie do sekretaryatu. Broszura p. Chantre wyręczyła nas i poparła.
Co się tyczy podziału okresu bronzowego we Francyi, przez wnioskodawcę, oparł mu się p. Bertrand, dowodząc, że okres drugi bronzu schodzi się już z wiekiem żelaza. Żelazo na osiem wieków przed Chrystusem znajduje się w grobowcach włoskich. Dotknięto téż nawiasem nadzwyczaj ważnéj kwestyi chronologii epok, która dla każdego kraju jest inną. Tak naprzykład wiek żelaza, przychodzi dla jednych wcześniéj, dla drugich późniéj i choć może miéć jeden charakter, do innego czasu należéć będzie. Tak samo kamień gładzony i bronz nie na całéj przestrzeni kuli ziemskiéj nastają jednocześnie. P. Bertrand jako kolébkę przemysłu bronzowego wskazuje Kaukaz, i tam pierwiastków jego szukać i badać każe. P. Hildebrand wszakże powracając do bronzu w Szwecyi, zaznacza tu dwie jego epoki oddzielne, chociaż inni starożytnicy nawet jedną, czystego bronzu, podają w wątpliwość. PP. Evans i Desor mówią w tym samym przedmiocie i pojęcie wieku oddziela się coraz dobitniéj od chronologii, która jest bardzo do określenia trudną. P. Desor te wieki kamienia, bronzu, żelaza zowie etapami, zwrotami w pochodzie ludzkości do cywilizacyi.
P. Quast (Niemiec), wymawia uczonym skandynawskim, że oni pierwsi potworzyli tak dobitnie od siebie pooddzielane epoki. Broni się p. Worsaae i broni zarazem epoki bronzu oddzielnéj, samoistnéj — przynajmniéj w Szwecyi. P. Perrin także w palafitach sabaudzkich upatruje osobny, oznaczony wyraźnie wiek bronzu, gdy p. Leemans, Hollender, wyznaje, że w Hollandyi, te podziały na wieki nie dają się dotąd ściśle zastosować. Wszystko się tu zléwa w jedną epokę, którą nazwać można — przedrzymską.
Z epoki żelaza, o któréj zaledwie napomknięto, rozprawy zwracają się znowu do bronzu, o którym w istocie tyle pozostało do mówienia, iż czas przez kongres zamierzony nie starczy na roztrząśnięcie zadań i różnostronnych twierdzeń. Mówią o nim pp. Hermelin i Montelius, który wylicza przedmioty znalezione w Szwecyi i podaje zarys ich geograficznego rozkładu po prowincyach. P. Dupont wtrąca kwestyę wielkiéj doniosłości o epoce, w jakiéj człowiek podbił zwierzęta i uczynił je podległemi sobie, zaczynając jako swojskie hodować. W epoce kamienia, zwierzęta czy były już towarzyszami człowieka? — pytanie. P. Desor odpowiada, że w epoce neolitycznéj, ślady zwierząt domowych już są widoczne. Mowa jest jeszcze o pieczarach i o epoce, w któréj rzeźby na skałach mogły być wykonane. Hypotezy tylko odpowiadają i domysły. Faktów, na których by się oprzéć można, za mało.
Jako rzecz nową przytoczyć należy udzieloną przez p. de Baye wiadomość o pieczarach sztucznie żłobionych we Francyi, nad Marną, w których znaleziono na ścianach rysunki. Mają one pochodzić z epoki kamienia gładzonego. Resztę posiedzenia tego zajął mniejszéj wagi spór barona Kurek z p. Hildebrandem.
Po południu, pod prezydencyą p. Bohdanowa, zajmowano się rozmaitemi przedmiotami, odnoszącemi się do kwestyj już roztrząsanych. P. Wedel czytał rozprawę o epoce żelaza w Skandynawii, po któréj nastąpiła ciekawa i w nowe a nieznane szczegóły obfita p. Aspelina, o starożytnościach ałtajsko-uralskich, fińskich. Słuchano jéj z zajęciem, gdyż przynosiła z sobą materyał prawie dotąd nietknięty i nie badany. Dr. Virchow z powodu wykopalisk oglądanych na wyspie Björkö, mówił o nadzwyczajném ich podobieństwie do szczątków miasta Julina w Pomeranii. Podobieństwo to nietylko na tém opiérał, iż osady te do jednéj należały epoki, ale na prawdopodobnych stosunkach ze Skandynawią. Ślady téj cywilizacyi, widzi p. Virchow rozciągające się aż do Morawy i Wisły.
Rozprawy w ogóle muskały tylko i zaczepiały najrozmaitsze przedmioty, czasu na wyczerpanie przedmiotów brakło. P. Dirks mówił o Dolmenach we Fryzyi, Cazalis de Fordouce o epoce przejścia z wieku renów do kamienia gładzonego, Pigorini o bronzach włoskich, Schaffhausen o Niemczech, Zawisza o poszukiwaniach swych w pieczarze Wierzchowskiéj, de Baye o strzałkach krzemiennych i t. p. Wszystko to zaledwie dotkniętém być mogło.
Dnia 16 sierpnia program naznaczał: — wskazanie znamion anatomicznych i ethnicznych człowieka w epoce przedhistorycznéj w Szwecyi. Jednakże zaczęto od człowieka przedhistorycznego w kraju Basków i poszukiwań p. Dupare w pieczarze Duruty, w któréj epoka rena i kamienia gładzonego, niczém od siebie nie oddzielone stykają się. Między innemi szczątkami znaleziono tu zęby lwa i niedźwiedzia, przekłóte do noszenia. Zwyczaj ten przetrwawszy lat tysiące, zachował się jeszcze dotąd u myśliwców w Tyrolu, w Belgii i we Francyi.
P. Dupont mówił o Troglodytach i mieszkańcach dolin, jako o dwóch plemionach odrębnych i nieprzyjaznych, z których, wedle jego hypotezy, ostatnie przemogło w walce. Mieszkańcy równin wyparli z jaskiń troglodytów i zajęli je, obracając na swój użytek. P. Dupont przemysł mieszkańców dolin całkiem różnym być sądzi i charakteru odmiennego, od industryi troglodytów. Godzi się to z podaniami dawnemi.
Między pp. Virchowem i Quatrefages, któremu Niemcy przebaczyć nie mogą, wynalezionéj przezeń „rassy pruskiéj“ wszczął się spór, nader zajmujący o trwanie typów i ich modyfikacye. Uczeni ci, jak wiadomo, mają dwie teorye zupełnie różne, obie na pewnych danych oparte, obie może grzeszące tylko tém, że się do ostateczności posuwają, na skrajach szukając prawdy.
P. Quatrefages, opiérając się na fenomenach atawizmu, nie przypuszcza wielkich zmian charakteru w typach, a atawizm jako prawo konserwacyjne uważa, które zwraca do punktu wyjścia plemiona i ogranicza przeradzania się ich. P. Virchow nie uznaje typów stałych i niezmiennych, czyni przekształcanie się ich ciągłe, zależném od otaczających okoliczności i wpływów, od rozwoju cywilizacyi, warunków materyalnych bytu, klimatu i t. p. Virchow śledzi rozwój człowieka, Quatrefages szuka pierwotnego prototypu i wskazuje stały powrót ku niemu — trwanie w nim. Dr. Virchow między innemi zarzucał zbyt pośpieszne wyrokowanie, oparte na szczupłéj liczbie danych, czasem na jednéj i to nie całkowitéj czaszce; odpowiadał mu uczony francuzki, przekonywając, że pojedynczemi postrzeżeniami się nie ogranicza. Spór ten, który czasem nawet do broni dowcipu się uciekał, był wielce ożywiony i dramatyczny. Wymowa i talent uczonego członka instytutu brały górę nad prostym, nieco trudnym, z powodu języka obcego, wykładem Dr. Virchowa, ograniczającego się z musu do faktów i argumentów, ogołoconych z uroku słowa.
Po rozprawach tych, wnoszono znowu drobniejsze kwestye i wiadomostki. P. Zittel przedstawił krzemienie krzesane znalezione w Egipcie na pustyni, o dwadzieścia mil od oazy Dahel. Krzemyki te, na których zaledwie widoczny jest ślad ręki ludzkiéj, chociaż zdawały się niewątpliwie wyrobami człowieka, spowodowały jednak słuszną przestrogę profesora Desor, aby w przyznawaniu podobnych okruchów za robotę ludzką, być wielce ostrożnym.
Z powodu mniemanego napisu runicznego na pierścieniu przedstawionym przez p. Schaffhausen, wspomniano, że runy nie przechodzą granicy między Szlezwigiem a Holsztynem, a w Niemczech całkiem się już nie znajdują. Ranne posiedzenie na tém się skończyło. Popołudniowe było już ostatniém kongresu. Czytano na niém jeszcze pozostałe rozprawy, o poszukiwaniach we Francyi, we Włoszech (Umbryi) — o wieku żelaza w Norwegii (Lorange), o filologii jako o nauce pomocniczéj dla archeologii, o starożytnościach fińskich z epoki żelaza i t. p. Pozostałości mnogich zadań zajęły resztę czasu. Wieczorem cały kongres zaproszony był, jakeśmy wspominali, przez króla szwedzkiego do Drottingholmu.
Zamek ten, rezydencya letnia królewska, położony na wyspie Lafön, połączony jest z lądem dwoma mostami, dostać się więc do niego można zarówno statkiem jak powozem. Równie jak okolice Stockholmu leży wśród malowniczego krajobrazu, oblany jeziorem, otoczony pięknemi drzewami. Znaczniejsza część gości udała się doń trzema przeznaczonemi na to statkami parowemi, które czekały u wybrzeża Riddarholm; niektórzy pojechali powozami. Liczba osób przybyłych, przechodziła, jak się zdaje półtysiąca; około godziny ósméj parowce przybiły do wyspy i tłum ten cały począł wchodzić na wspaniałe schody, wśród dźwięków muzyki wojskowéj. Mnóstwo dam zaproszonych, wojskowi, dwór króla połączyli się z gośćmi, okrytemi dekoracyami wszystkich państw europejskich. Szczerość każe wyznać, żeśmy obok nich widzieli archeologa w surducie, koszuli czerwonéj, z tyrolskim kapeluszem w ręku. Dr. Virchow miał z dziesięć orderów, które pierwszy raz widzieliśmy na nim, między innemi i krzyż żelazny 1871 r., za usługi w szpitalach wojskowych. Stary Nilson, który nigdy surduta nie zrzuca, wielką wstęgę miał włożoną na wierzch jego.
Wkrótce po przybyciu gości, Królestwo J. M. ukazali się, w wielkiéj sali portretowéj z czasów Oskara I. Ściany jéj zdobią wizerunki wszystkich panujących współczesnych, w innych salach wiszą widoki bitw dawnych z czasów Karola Gustawa i Karola XII, między któremi są i bitwy na polskiéj ziemi. Posłowie rozmaitych państw, prezydent kongresu, szambelanowie przedstawili z kolei znaczniejszą część obecnych, z któremi król, królowa i królowa matka choć po słów kilka zamienili. Trwał ten ceremoniał z godzinę, gdy wieczerzę podano i całe towarzystwo przeszło do dolnych sal, gdzie stoły zastawione były, aż nadto obficie i przestronno. Tu p. Worsaae (teraźniejszy minister oświecenia duński) wzniósł toast na cześć Króla J. M. w imieniu kongresu. Odpowiedź królewska bardzo skromne oznaczając miejsce Szwecyi w rzędzie starszych narodów europejskich, wyraziła zarazem, że kraj ten dąży nieprzestannie do zrównania się z temi co go wyprzedzili. Toasta te i mowy, a po nich okrzyki na cześć KK. JJ. MM., zamknęły to świetne i gościnne przyjęcie. Wyjście rodziny królewskiéj było znakiem powrotu do Stockholmu, muzyka zabraniała tryumfalnym pochodem. Illuminowane ogrody, mosty, wille okoliczne, statki wiozące gości i muzykę, czyniły widok ten nocny prawdziwie wspaniałym. Goście, w jak najweselszych humorach zapełnili statki i odpłynęli wśród huku moździerzy i błyskania rac na pagórkach.
Kongres był skończony, pozostawało tylko posiedzenie uroczyste i zamknięcie urzędowe. Odbyło się ono, w przytomności króla i rodziny, witanych z zapałem — w téj saméj sali, w któréj posiedzenia miejsce miały. Kongres przyszły zapowiedziany na r. 1876 — do Budy-Pesztu. W imieniu rządu austro-węgierskiego, hr. Załuski podziękował za wybór ten i przyrzekł równie gościnne jak w Szwecyi przyjęcie. Wzajemne dziękczynienia, pozdrowienia, grzeczności i t. p., zajęły czas jakiś, aż wreszcie prezes Hamilton, oznajmił, iż kongres zamknięty.
Warte jest jeszcze wzmianki wieczorne w dniu tym przyjęcie zaproszonych gości kongresowych, przez p. Christiana Hammera, właściciela znakomitego muzeum, jakiemu mało prywatnych w Europie dorównać może. Mieliśmy zręczność oglądać je już wprzódy z podziwieniem nad jego bogactwy i rozmaitością. Hammer, który się sam majątku pracą dorobił, całe życie poświęcił tym zbiorom. Są one prawdziwą, żywą encyklopedyą przemysłu i sztuki, i składają się z nieskończonéj rozmaitości wyrobów wszystkich epok i krajów, począwszy od najprostszych do najkosztowniejszych. Obrazy, autografy, książki, klejnoty, wyroby złotnicze, tkaniny, szkła, broń, bronzy, kamienie — wszystkiego tu pełno. Całe szeregi okazów, wielce doborowych i pięknych. Sreber i klejnotów szafy całe. Dom w mieście i przepyszna willa za miastem, napełnione są, nabite niezliczonemi pamiątkami. Na przyjęcie archeologów, całe piramidy kamiennych narzędzi pokładziono na stołach. Katalog zbioru Hammera mieści się zaledwie w osiemnastu tomach in folio...
Znaczna część członków kongresu wieczerzała tu wesoło, a że przy stole żaden już język obowiązującym nie był, odzywały się, jak pod wieżą Babel, wszystkie europejskie, w harmonijnéj zgodzie. To był ostatni wieczór kongresu, bo nazajutrz znaczna liczba gości, wracała do domów, śpieszyła oglądać jeszcze Szwecyę i Norwegię, i wszyscy się rozbiegali i — rozpływali, wdzięczną zachowując pamięć serdecznego, gościnnego przyjęcia.
Sympatyczne w ogóle czyni wrażenie Szwecya i lud jéj, spokojny, wesoły, zamożny, skromnéj powierzchowności, zadowolony swym bytem. Szczęśliwy ten kraj, którego od wieków wojna nie dotknęła, zachował nadzwyczajną ilość zabytków przeszłości. Tu téż tylko takie zbiory jak Hammera, stworzyć się dawały. Zamki panów, muzea przepełnione są pamiątkami, a zamiłowanie w nich stanowi węzeł, który tradycyami wiąże teraźniejszość z wiekami ubiegłemi.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.