[180]XXII.
Nie! ty nie zginiesz, odrzekła, ja zginę...
Oto pieśń twoja czyste serce we mnie
rozkołysała, — na fajach jej płynę
gdzieś w przedstworzenne, macierzyste ciemnie,
z których wykwitłam tajemniczym kwiatem...
O mój kochanku! czego ty odemnie
żądasz? Jak Bóg chcesz złączyć się ze światem?
O! nikt ust moich nie dotknie bezkarnie,
ani mnie wstydu zabarwi szkarłatem!
Ten, kto mię drżącą do łona przygarnie
i pjanypijany szczęściem świętokradzkie wargi
do lic mych zbliży, skazan na męczarnie
nieśmiertelności, nadaremnie skargi
będzie wysyłał i przeklinał życie,
z duszą swą własną popadłszy w zatargi!
[181]
Bo wiedz, że jedno słońce na błękicie
i jam jest jedna — i raz tylko jeden
dotknąć mnie można, raz jeden w wszechbycie!
Komu uścisków mych rozwarł się eden,
niechaj nie czeka znów mego widoku!
Twój sen się ziści, lecz w wiecznych bezeden
nocy ja zginę z przed twojego wzroku
i żadna pieśń mię już nigdy nie wzbudzi!
Otom jest widna dziś twojemu oku
i głos mój słyszysz, — najszczęśliwszy z ludzi
czego chcesz więcej? Tak możesz żyć lata
ze mną i przy mnie; lecz niech się nie łudzi
myśl twa, co żądzą do ust moich wzlata,
że po tej chwili, która da ci szczęście,
zoczysz mnie w kręgu świata lub zaświata!
O nie! — z rozpaczą ty pójdziesz w zamęście
nierozerwalne, gdy mnie twój zabije
uścisk! Na strunach swojej harfy pięście
zakrwawisz, klnąc to narzędzie i żmiję
pieśni, co objęć mych zawrotne niebo
rozwarła tobie, by jako paryję
[182]
wieść cię następnie udręczenia glebą
wiecznie i wiecznie, przez tysiące wcieleń
z katusz w katusze, gdzie trup jest kolebą
narodzin gorszych! Będziesz, jako jeleń,
co szuka źródła w bezbrzeżnej pustyni,
kędy się żadna nie rozkwieca zieleń;
lecz oto księżyc twoim stopom czyni
promienną drogę po falach Gangesu,
więc jeśli pragniesz mnie, twojej bogini,
to pójdź — po rozkosz i rozpacz bez kresu!