[176]XXI.
Pragnę! — wołałem pieśnią w grom zmienioną, —
pragnę cię, duszo moja, mój wszechświecie!
O patrz! tęsknota rozsadza mi łono
i w harfie mojej skarży się jak dziecię
i dłonie pieśni wyciąga do ciebie,
w których wonniejsze niżli rajskie kwiecie,
czystsze niż gwiazdy na bezdennem niebie
drży serce moje, spragnionemi usty
chwytając wiew ten, co twój włos kolebie!
O patrz! rozwarte niebieskie upusty
lubieżnym deszczem gwiazd pieszczą twe skronie;
świat zakochany w mgieł przewonne chusty
ciało twe tuli... Wierz! mej duszy tonie
więcej gwiazd mają, niż niebieskie stropy;
łąki mej duszy czystsze mają wonie,
[177]
niż hindostańskich kwiatów rośne snopy!
Gwiazdami memi twe czoło ozdobię
i kwiaty moje rzucę pod twe stopy —
cały niezmierny skarbiec oddam tobie
krwi mej rubinów i mych łez opali!
O patrz! z strun złotych skrzydła sobie zrobię
i po miesiąca słupie, co się pali
między lotosy obalon na wodę,
pójdę — król dźwięku — po perlistej fali —
i pieśń, co miłość mą i twą urodę
sławi, dopóki się z życiem nie przerwie.przerwie,
rzucę pod stopy twoje wiecznie młode,
jak dar bezcenny! Na każdym mym nerwie,
niby na strunie, miłość gra hymn wielki —
a dusza rwie się w tem ohydnem ścierwie
ciała zakuta, do swej rodzicielki,
do Piękna, którem ty jesteś, o córo
święta mej pieśni! Stargam węzeł wszelki,
który mnie łączy z cielesną naturą,
duchem się stanę, ogniem i płomieniem,
burzą miłości, pragnienia wichurą,
[178]
Ganges wysuszę swem ognistem tchnieniem,
by posiąść ciebie, o niedosięgniona!
o ty! co szczęściem jesteś i natchnieniem!
Pragnę raz tylko objąć cię w ramiona
i zlać się z tobą w nierozdzielne jedno,
utonąć duszą w głębi twego łona,
wgryść się oczyma w oczu twych bezedno,
wszechświat z ust twoich w jednym pocałunku
schwycić ustami i w mą duszę biedną
przelać treść jego! — Od ciebie ratunku
czekam, ginący w morzu mej tęsknoty...
Żądam cię! Pragnę z ust twych boskich trunku
nieśmiertelności! Twoich włosów sploty
falą niech spłyną po ogniu mych skroni...
Żądam cię! Głos twój rozkoszny i złoty
niechaj mi słodko miłosnym zadzwoni
szeptem... Twój oddech, haszyszowej czarze
podobny, niechaj mą duszę rozpłoni...
Żądam cię! słyszysz? Tyś moja! Ja każę,
byś moją była! — Ty musisz być moją!
Patrz! gdzie jest mocarz drugi na obszarze
[179]
ziemi, tak dzielną czarnoksięstwa zbroją,
jak ja, odziany i królestwem takiem
pieśni władnący? Jak heroldy stoją
anioły dźwięku przy mnie, — a ja znakiem
dłoni je na świat ślę — snów moich gońce!
Wszystkie je poślę do ciebie — tym szlakiem
księżyca, w mgły te zapachami tchnące, —
i na akordów cię wezmą ramiona,
palcami rytmów w twego serca słońce
uderzą zlekka — i cała spłoniona
przyjdziesz tu do mnie, bo one cię zmuszą
przyjść... Ja cię chwycę, przycisnę do łona —
a potem — potem niech zginę wraz z duszą!