[23]LUXEMBURG
I
Nie wśród lauru statuy rdzawe,
ni baszty rozwalone —
lecz jarzębiny krwawe
i dęby mroczno-zielone.
Nie romantyczne z darni
ławeczki, o zmierzchu motyle,
ale krzywe latarnie
i drobnych rentjerów wille —
[24]
I szosy asfaltowane,
auta, sportowe berety,
i ścieżki wyżwirowane
i szalety i z lakieru sztachety!
A w parku księżna chuda
w śmiesznej fryzurze z cokołu
patrzy: wróble i nuda,
brak kasyna, więc niewesoło.
A przecie ciebie sławię,
o, jarze, forteczny wąwozie,
gdzie wśród jarzębin krwawych
jeździła w otwartym powozie!
II
O, romantyczny mój wojażu,
o, miasto drobnych komis-wojażerów,
gdzie lwy z piaskowca czają się na straży
u bram wzbogaconych rentjerów!
Marja-Krystyna (nie ta główna,
lecz na cokole księżna holenderska)
patrzy: o 4-ej dama wiedzie pieska
— a na Saarze płaskie są czółna!
Tu pod fortecznemi murami,
w jarze mrocznym, wśród dzikich zarośli,
sypiają kuchty z żandarmami
Jej (i Jego) Książęcej Mości.
[25]
Tam na placu gra wojskowa orkiestra
przed zapuszczonemi żaluzjami,
i czuję dawny dreszcz i przestrach
i żal mi młodzieńczych złudzeń!
Bo z ulic widzę: już wiążą snopy,
bo słyszę szmer ruczaju (to ich rzeka),
a za kulisami, o, Europo,
jak groźny sufler, znów czekasz.
Ale tu jest wieczór z wodewilu,
latarnie zielone i krzywe.
W rezydencji śmiesznej i szczęśliwej,
pozwól, że odpocznę przez chwilę...