Goniąc za zwierzem przez pustyń obszary, Strzelec porwał z lwiej pieczary
Jejmości Lwicy najmilsze dzieciątko, Lwiątko.
Powraca matka, nie znajduje syna, I srogim żalem przejęta, Straszliwie ryczeć zaczyna. Pierzchają w trwodze zwierzęta,
Kto żyw, ukrywa się w norze, Choć noc zapadła, nikt zasnąć nie może, Bo lament Lwicy zbolałej, Wstrząsa bór cały.
Aż wreszcie Niedźwiedzica rzecze do sąsiadki:
«Powiedz mi, wszak cielątek i jagniąt niemało
Przez twe ząbki na tamten świat powędrowało:
Czyliż one nie miały ni ojca ni matki?
— Miały. — Jednak sąsiadom nie suszyły głowy,
Osierocone owce i stroskane krowy;
W skrytości serc płakały nad stratą dzieciątek. Czemuż ty jedna masz czynić wyjątek?
Milcz, jak one milczały; oto moja rada.
— Co, ja mam milczeć po utracie syna! Któż mi go wróci? ach, biada mi, biada! Nieszczęsna moja godzina! Co mnie obchodzą czyjeś tam rozpacze, Gdy ja boleję i płaczę!»
Człowiecze! gnębią ciebie twe własne cierpienia:
Czemuż na krzywdy bliźnich masz serce z kamienia?