[526]MÓJ KARDYNAŁ.
ŻARCIK Z OKOLICZNOŚCI, W IMIONNIKU
MARCELINY ŁEMPICKIÉJ.
Każdy człowiek musi przecie
Mieć cel dumy na tym świecie.
Otóż moja duma cała,
Moje szczęście, moja chwała,
Mieć patronem Kardynała.
Wiécież kto jest mój Kardynał? —
Ni Watykan, ni Kwirynał,
Nie ozdobił go sygnetem,
Nie przyodział fioletem,
Nie opasał paliuszem,
Nie uwieńczył kapeluszem.
Lecz Ten, który róży wdzięki,
Lecz Ten, który twarz jutrzenki,
Lecz Ten, który w głębi fali
Umalował pierś korali,
Tego dłoń w szkarłat odziała
Lice mego Kardynała.
[527]
Choć on dla ludu pocieszeń,
Błogosławieństw ni rozgrzeszeń
Nie rozdziela na wsze strony:
Kto go zna — błogosławiony!
Sam jego wzrok i uśmiechy
Wypędzają z myśli grzechy.
I choć na nóżce, święcony
Nie lśni trzewiczek czerwony,
W każdym wiernym żądza pała
Klęknąć u stóp Kardynała.
Mój Kardynał miejsc nie bierze
W Kapitule, ni w Kamerze,
Ni śród Watykańskich chorów
Nie śpiewa mszy, ni nieszporów.
Kapitułę jego składa
Jasnych Serafów gromada.
W ich on chórze nieustanne
Nócił hymny i hozannę,
Nim go Święty Ojciec świata
Posłał do nas za Legata,
By na ziemi mój Kardynał
Ludziom Niebo przypominał.
O! gdybyż on chciał, jak może,
Umieścić mię na swym dworze,
W jakimkolwiekbądź honorze,
Byle nie daleko siebie:
Byłbym już jak gdyby w Niebie!
Bo choć on, jak życzę, będzie
Sto lat bawił na urzędzie;
[528]
Ja zaś wkrótce, jak snać muszę,
Kuryerem w podróż ruszę;
Ale nim się przez komorę
Z pakiem grzechów mych przebiorę;
Nim odbędę przepisany
Czas czyscowéj kwarantanny;
Może da Bóg, że u bramy
Rajskiéj, w sam czas się spotkamy.
Wtenczas, choć tam tłok niezmierny,
Choćby surowy odźwierny,
Święty Piotr, czy Święty Michał,
Po sto razy mię odpychał:
Pójdę naprzód z sercem śmiałém,
Tuż za moim Kardynałem.
Raj mię pewno nie ominie!
Ol widziałem ja w Syxtynie,[1]
Nikt tym wejścia nie zagrodził,
Kto za Kardynałem wchodził.
Ztąd więc moja duma cała,
Moje szczęście, moja chwała,
Mieć patronem Kardynała! —
1830, w Rzymie.