Mały bohater/VII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Mały bohater |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W osadzie Siuksów było cicho i spokojnie. Wojownicy siedzieli przy ognisku, podjadłszy dobrze i palili fajki w milczeniu. Żony usługiwały im, uważne na każde skinienie swych mężów i panów.
Wtem od lasu doleciał ich uszu okrzyk wojenny Komanczów; porwali się z miejsc, pochwycili toporki i czekali rozkazu.
Na plac wbiegł Gorący Wicher i zawołał:
— Wojownicy Siuksów, spojrzyjcie sami na swą hańbę!
Mówiąc to, znikł za wigwamami. Pobiegli za nim inni i nie dowierzali własnym oczom, gdyż do osady wchodził ich wódz, Chytry Wąż, skrępowany, koniec sznura trzymał Chyży Jeleń i drugi dorosły Komancza, obydwaj uzbrojeni tomahawkami i kordelasami ich wodza.
— Zastrzelić go! Zastrzelić!
Chyży Jeleń stanął i rzekł:
— Ktokolwiek strzeli, zabije najpierw Chytrego Węża, swego wodza. Oto Chyży Jeleń i jego towarzysz przykłada ostrza do serca Chytrego Węża, pierwszy strzał jest śmiercią jego.
Odstąpili nabok łucznicy, a Siuksowie patrzyli w twarz Chytrego Węża, oczekując rozkazu. Ale ten milczał, spoglądając groźnie na swych wojowników.
Komanczowie prowadzili swego więźnia do wigwamu, gdzie byli ich przyjaciele. Chyży Jeleń otworzył drzwi nogą i zawołał:
— Wychodźcie!
— Mój synu! — odezwał się z głębi głos radosny.
— Chyży Jeleń — krzyknął Złoty Sokół zdziwiony.
Obaj wyszli z wigwamu z rękami skrępowanemi.
— Rozetnij sznury! — rozkazał strażnikowi Chyży Jeleń.
Ten wahał się, a nawet zamierzył się tomahawkiem na Złotego Sokoła; widząc to, zwycięzcy dotknęli boku Chytrego Węża nożem, a przerażony wódz zawołał:
— Zrób to, co każe Chyży Jeleń.
Następnie przeszli do innych wigwamów, w których leżeli skrępowani Komanczowie, i wkrótce wszyscy więźniowie pozbyli się swych pęt i otoczyli kołem wodza Siuksów.
Przeszło trzystu wojowników stało bezradnie; wszak zgnietliby w jednej chwili tę garstkę, ale strach im było pozbawić życia swego wodza Chytrego Węża. Wiedzieli, że ktokolwiek przyczyniłby się do śmierci swego wodza, ten nigdy już nie zaznałby rozkoszy wiecznych łowów na tamtym świecie, a tu każdy Indjanin, każda kobieta, dziecko nawet mogłoby zabić bezkarnie takiego odstępcę.
Więc dumnie, z podniesioną głową, z uśmiechem na twarzy szedł najpierw Czerwony Blask, tuż za nim część uwolnionych wojowników; następnie z rękami skrępowanemi postępował Chytry Wąż, mając przy sobie Chyżego Jelenia z nożem w ręku i Złotego Sokoła; wkońcu szli inni uwolnieni Komanczowie, a na ich czele Postrach Niedźwiedzi. Gdy mijali osadę, Złoty Sokół przemówił do młodego bohatera.
— Chyży Jeleń będzie sławiony w pieśniach swego plemienia.
Młodzieniec uśmiechnął się, rad z tej pochwały, i zaczął coś zcicha mówić do Chytrego Węża, po chwili wódz uwięziony stanął, zwrócił się ku swym zasmuconym wojownikom i rzekł:
— Chyży Jeleń przyrzekł, że Chytremu Wężowi nic się nie stanie złego i że wróci mu wolność, jeśli Komancze bezpiecznie dojdą do swej osady, a Siuksowie nie będą ich prześladować w czasie drogi. Chytry Wąż wzywa swych dzielnych wojowników, aby zostali w osadzie, a gdy powróci, pomyśli o zemście.
Siuksowie niechętnie usłuchali tego rozkazu, ale zastępca wodza powtórzył te same słowa i wezwał zebranych do odwrotu, a potem na naradę przy ognisku.
Cały zastęp uwolnionych jeńców dostał się szczęśliwie do lasu, ale tu rozpoczynało się niebezpieczeństwo. Ścieżka była wąska, porośnięta z obu stron gęstemi krzewami, piętnastu Komanczów musiało iść zwolna i jeden za drugim. W takim boru napad był łatwy, a gdyby Siuksowie pochwycili swego wodza, śmierć uwolnionych byłaby niechybna i okrutna. Więc z licznemi ostrożnościami posuwali się naprzód, bardzo zwolna, a gdy doszli do małej polanki, postanowili odpocząć. Postrach Niedźwiedzi z kilku Komanczami poszedł przetrząsnąć okoliczne krzaki, by wyszukać pożywienia.
Wkrótce przybiegł zpowrotem, oznajmiając, że wokoło są Siuksy i jeden z nich strzelił do niego z łuku. Zerwał się z ziemi Chyży Jeleń, przyłożył nóż do serca Chytrego Węża i oczekiwał napadu.
Istotnie po chwili wysunęli się z krzaków liczni Siuksowie i, wywijając tomahawkami, zbliżali się do bezbronnej gromadki.
— Jeżeli ktokolwiek z Siuksów dotknie się Komańcza, wódz i naczelnik wasz zginie. To mówi wam Chyży Jeleń i dotrzyma słowa!
Napastnicy stanęli. Wtem wystąpił z ich szeregu Gorący Wicher i rzekł:
— Gorący Wicher puścił ze swych rąk tego oto podłego Chyżego Jelenia, teraz więc Gorący Wicher odpokutuje swoją winę, wyrzeknie się wiecznych łowów, wilki rozniosą jego kości, ale nasyci swą zemstę!
Napiął swój łuk i zmierzył strzałę w Chyżego jelenia, trzymającego nóż przy sercu Chytrego Węża. Zanim Gorący Wicher wypuścił strzałę, Postrach Niedźwiedzi poskoczył, uderzył silnie o łuk, a następnie porwał za gardło Siuksa i ścisnął tak mocno, że zdusił napastnika. Tuż skoczyli inni, Czerwony Blask pochwycił tomahawk, a Złoty Sokół długi nóż indyjski i obaj stanęli przy Chytrym Wężu. Zobaczyli więc Siuksowie, że chociażby i zastrzelili Chyżego Jelenia, ich wódz zginąłby z rąk innych Komanczów.
Odstąpili na naradę i wkrótce zjawił się przed Chyżym Jeleniem poseł Siuksów.
— Słuchajcie mnie, Komanczowie! Oto sławni ze swej odwagi i dzielności Siuksowie puszczą wolno tylko trzech Komanczów za swego wodza, inni do nas należą. Uwolnijcie natychmiast naszego sławnego wodza!
— Nie puścimy go! Zginiemy, ale i on zginie!
— Zostawiamy wam godzinę czasu do namysłu.
To powiedziawszy, odwrócił się i poszedł ku swoim. Wokoło słychać było gwar głosów, Siuksowie postanowili bądź co bądź uwolnić swego wodza i nie dopuścić do tej hańby, aby młokos zwyciężył sławnego Chytrego Węża.
Jednak mała gromadka Komanczów zdecydowała się drogo sprzedać swe życie i przy pierwszym strzale Siuksów zabić Chytrego Węża.
— Jeśli Chytry Wąż chce żyć, niech rozkaże swym wojownikom, aby odeszli do osady.
— Zawołajcie moich dzielnych wojowników!
Poszedł Postrach Niedźwiedzi i wkrótce stanęli dwaj Siuksowie przed wodzem.
— Kto jest waszym wodzem w tej wyprawie? — zapytał Chytry Wąż.
— Krwawy Sęp — odpowiedzieli.
— Mężny wojownik; słuchajcie go, on wie, co czyni.
Skinęli głowami obaj Siuksowie i odeszli.
Nastała chwila oczekiwania, wtem od strony halizny rozległ się okrzyk wojenny:
— Hugh! Hugh! Hugh!
— Sroga Burza! — zawołał Czerwony Blask.
— Nasi! nasi! — wołali Komanczowie.
Byli to istotnie Komanczowie pod wodzą Srogiej Burzy, który pośpieszał swym braciom z po mocą.
Zawrzała bitwa. Siuksowie wkrótce zaczęli uciekać i za chwilę Czerwony Blask, Chyży Jeleń i Złoty Sokół znaleźli się wśród swoich wojowników.
Z triumfem poprowadzono teraz Chytrego Węża do osady Komanczów. Zdaniem Czerwonego Blasku powinien on był zginąć na palu męczeńskim. Jednak Złoty Sokół, dowiedziawszy się od Chyżego Jelenia wszystkich szczegółów rozmowy, rzekł do niego:
— Chyży Jeleń zrobi, co zechce, ale jego przyjaciel Złoty Sokół radzi mu, by dotrzymał słowa i wypuścił Chytrego Węża.
— Wypuścić? — zdziwił się młody.
— Tak sądzę. Niech mi Chyży Jeleń powie, czy przyrzekł wolność Chytremu Wężowi, gdy wróci cały i zdrów do osady Komanczów?
— Chyży Jeleń przyrzekł.
— Więc Chyży Jeleń puści Chytrego Węża!
Długą chwilę namyślał się młody Indjanin, wreszcie powiedział:
— Dziwni wy jesteście, blade twarze, macie Boga, który kocha i przebacza nieprzyjaciołom, i bez mąk chcecie puszczać wroga z niewoli! Czy wy wszyscy tacy?
— W moim kraju, na dalekim Wschodzie, za słoną rzeką tak postępują i tak mnie uczono, ale ty czyń, co zechcesz.
Chyży Jeleń puści swego wroga, niech wraca do swoich.
Tegoż dnia szybko biegł puszczą leśną Chytry Wąż, przyrzekając sobie, że pomści swą hańbę, zwłaszcza na Chyżym Jeleniu, młodym bohaterze Komanczów.