<<< Dane tekstu >>>
Autor Alfred de Musset
Tytuł Poezye
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego S-ki,
"Biblioteka Romansów i Powieści"
Data wyd. 1890
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bolesław Londyński
Tytuł orygin. Madrid
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MADRYT.


Madryt! Księżna to Hiszpanii!
Ileż w jego dróg otchłani
Ocząt biegnie czarnych, płowych,
Ile nóżek filgranowych
Po serenad białym grodzie
O wieczornym stąpa chłodzie!

Madryt! Gdy byk byka goni,
Ileż klaszcze białych dłoni,
Ile godeł się przypina!
Czyż się jedna senorina,
W gestéj gazie, gdy mrok spada,
Przez błękitne schody skrada!

Madryt! Madryt! Tu dzieweczki
Noszą bucik malenieczki,
Z ich figurek ja drwię przecie,
Bo mam jedną tylko w świecie:
Czy blondynka czy brunetka,
Jéj nie warta paznokietka.

Jedną mam. Jéj stara bona
Do czuwania przeznaczona,

Wpuszcza w okno mnie jednego,
Ale inni niech się strzegą:
Kto się na mszy do niéj zbliży —
Król czy biskup — umkną chyżéj.

Mojać to Andaluzyanka,
Zazdrośnica i kochanka,
W krepie długiéj piękna wdowa,
Anioł w niéj się z dyabłem chowa,
Żółta jest jak pomarańcza,
A tak żywa jak szarańcza!

W bałwochwalcze moje usta,
Gdy się wpije trzpiotka pusta,
Widziéć trza jéj ruchy prędkie,
I to ciało, smagłe, giętkie,
Jak się kurczy, jak się zwija
W mych ramionach — istna żmija!

Jeśli zaś kto ma ciekawość,
Przez com zdobył tę jéj żwawość:
Pięknym koniem się pochwalę;
Podziwiałem jéj mantylki
I — waniljowe pastylki
Raz jéj dałem w karnawale.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alfred de Musset i tłumacza: Bolesław Londyński.