[358]
Maj
Polazły na pagóry pokraczne wiatraki —
A znasz milszy menuet niż mozół pokraki?
To się tędy obróci — tu machnie naręczem,
Jak pastuch dosiadł diabła i tańczy na rączym.
Lepiej cugle wiatrowi przeciwnemu odłóż!
Pieni się maj perlisty od żywiołów, od burz.
Tylko ranki soczyste tchną jak białe sery
Słońc miękko przetaczanych przez łagodne sfery
Na kopernikańskich łąkach pod miastem Toruniem.
Tedy chadzaj na przyboś — to grudą, to runiem.
Wieczorom nie zaufaj, na przyzbę miłości,
Dojarka świt niosąca niechaj będzie dość ci.
Ochlapany udojem, w aromatach ziela
Sfruniesz z tego kwiatka ciężkim lotem trzmiela.
A skoro ci do smaku miłować tak rośnie,
Niechaj z przedwczesnej siejby dzieciuch pannie rośnie,
Że zaskrzeczy przysiółek, świstaj na ten przedplon,
Kiedy w łasce kolebki ziarnu twemu ciepło.