[39]
MARTWA NATURA
I
Naturo, martwa zawsze! Ścierpłą wargą
Wymuszę purpurowy kwiat, jak mięsień
Odarty z skóry. Bezwstydną łodygą
Wystrzela w przestrzeń czystą, by ją zgładzić.
Rozwija listek drobny, co, jak ucho,
Drążone pustką, nasłuchuje blasku.
Rozkłada płaskość prostopadłą wukos
I, oślinione słońcem, trwa, wykrętne.
A za tem płachta zczerniała z boleści,
Szmata, sycona farbą niebiańskości,
Jak Weroniki chusta. Triumfalnie
Tkwi nieruchomy pęd w ramach ze zmroku.
Złóż ociemniałą dłoń, palcami szorstkość
Namacaj deski, heblowanej belce
Przywróć dotykiem widziadlaną sosnę;
I muśnij plamy kształt, widniejszy w czerni:
To jabłko krągłe, stwór, zlepiony ze snu.
[40]
II
Gdyby to wino w zielonkawem szkle
Nie było cieczą farb krwawych i słońca,
W refleksach więzionego, i naukos
Bulgotem grozy karminowej z rąbkiem
Cielistym cienia; wbok zastygła fajka
Smugą żałobną, pęczniejącą zimno
Mosiężną drwiną; talerz wybielony
— Ta wklęsła niecka niebieskości — modro
Krochmalem tynkowany, jak źrenica;
Gdyby nie pojąć palcem, jak się dręczy
Lichtarz fałdami wygiętemi stali
Czarnej i żółtej pod zwapniałym knotem;
Nie obrysować koperty zsiwiałej
Ochrą najczulszą, jak niedotykalnie
Warg sina wąskość zakreśla wyrazy;
I obok plamy z fiołkowego szronu
Postrzępionego nie położyć młotka,
By cierpliwością przemógł rudość liścia: —
To jak podźwignąć stołu deskę senną,
Co, heblowanem drewnem uwięziona,
Sekundę lotu utrwaliła w nicość,
I trwać w naturze obrazu, nie umrzeć?
[41]
O, Celestynie, wysłanniku chmurny,
Znam dłoń, co kształty wywabia z przestrzeni
Srebrnej i pustki przeraźliwej; inne
Ramię zgaszony rozblask kładzie za tło.