<<< Dane tekstu >>>
Autor Konstanty Piotrowski
Tytuł Maryja z Kom... P.
Pochodzenie Poezye Konstantego Piotrowskiego
Data wyd. 1836
Druk Drukarnia XX. Karmelitów
Miejsce wyd. Berdyczów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MARYJA s. Kom... P.

Boże! gdzie jestem? jaka w mej doli przemiana?
S progów lubego męża o przemocą porwana,
Ten bieg rzeki, ci ludzie szeptający skrycie:
Czekają nocy — oni chcą mi odjąć życie.
Nie mogli scierpieć w domu ubogą synowę
Rodzice męża — złotem kupili jej głowę.

Ptaszyno! błyskasz w okno złocistemi pióry,
Zdasz się jedna mię płakać wśród całej natury,
Leć do lubych Rodziców, pobudź ich o świcie,
Zaręcz ich, że tak czyste z mężem moje życie

Jak to słońce wspaniałe na niebie pogodnem,
Że umieram z uczuciem rodu mego godnem.

Rodzice męża! zdaniem waszem winą srogą,
I niczem niezgładzoną żem była ubogą.
Złoto dla was tak drogie jako promień słońca,
Oby was żądza bogactw dręczyła bez końca,
Obyście nędzarzowi co o wsparcie kwili,
Biednego grosza całem sercem zazdrościli.
Wśród bogactw, i mamiącej oczy wspaniałości,
Sępy zgryzoty, wasze zrżeć będą wnętrzności.
Często przy rzęsnych światłach, kiedy s przyjacioły,
Ciężkie srebrem i złotem obsiądziecie stoły,
Wśród tłumu, niewidzialnie wejdzie cień mój krwawy,
Do ust drgającą łyżką nie wniesiecie strawy,

Rzucicie stół — goszczących tłuszcza zgromadzona,
Strwoży się — a wy sobie rzekniecie „to ona.“
Kiedy was śmiertelności dręczyć będą męki,
Gdy złoto nawet w oczach waszych straci wdzięki,
Gdy ostatnie wejrzenia rzucicie po ziemi,
Wtenczas wyznacie — żeście byli mnie równemi.

W tym momencie od całej ziemi opuszczona,
Gdzież mam pójść? — Boże pójdę do twojego łona.
Wszystko mi dziś okrutni ludzie odbierają,
Ciebie jednego tylko wydrzeć nie zdołają.
Ty coś patrzał na moje w domu ciche cnoty,
Przyjmiesz mię-na mych katów ciężkie zeszlesz groty.
Com rzekła? nie — nie — czuję święty promień łaski,
Boże! ty cierpkie z światem umarzasz niesnaski;

Ty mi każesz przebaczyć — ty pokrzepiasz serce,
Zmieniasz je — przebaczam wam Rodzice morderce,
Za tobą mój Felixie! błagać będę w niebie,
Żegnam wszystkich i ziemio! błogosławię ciebie.

Znak - już każą umierać - chodźmy - dzięki niebu,
Zażgnęło piękne światła mojego pogrzebu,
Gdy nie zechcą obrzędem ludzie uczcić życie,
Niebo je uświęciło gwiazdami w błękicie.
Zda się iż one dzisiaj żywszym blaskiem swiecą,
I mej duszy wieczności wielki obraz niecą.
Nie wiążcie mię — co tylko każecie uczynię,
Rzucę się sama na dno, śmierć moja nie minie.
Jeden w drugiego, straszne wejrzenia toczycie,
Biorąc żywot, darować męki się boicie.

Drzycie — ta myśl was trwoży — któraś z dobrych fali,
Nad cnotliwej kobiety zgonem się użali,
I na obszernym grzbiecie ocalić ją może,
Ach! męczeńsko umieram — przebacz im o! Boże.

separator poziomy









Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Konstanty Piotrowski.