[386]CLVI
MAZUR
Na sali w dłoń klaśnięto; już muzyk uśpiony
Przeciera swoje oczy i naciąga struny,
Stroi lekko i smyczkiem pociąga po basie,
Palcem szybko dotyka, a ton w pełnej krasie
Z martwego instrumentu płynie jakby żywy,
To silniej, to znów słabiej, to ciszej, to ckliwiej;
Za smyczkiem słychać oddech trąby, silny, krótki,
I flecik i klarnecik i kornet i dutki.
Wszystko to jedną nutę z siebie wydobywa
I harmonijnym głosem w sali się rozpływa.
Trzy czwarte taktu słychać ostro i wesoło,
A nie melancholijnie, jak w tańcu, co wkoło
Wirować wciążby trzeba, na wzór biegu ziemi.
To wcale inny taniec... grupami różnemi
Się składa, a muzyka nasza narodowa
Tnie mazura polskiego z okolic Krakowa.
To też skoro posłyszał tancerz to wezwanie,
Wstaje spiesznie i prosi do mazura panie.
Staje par osiemdziesiąt dokoła komnaty,
Tworząc szereg, przybrany w różnobarwne szaty.
Panowie, niby żołnierz, czarno postrojeni,
Czasem wdzięcznie na fraku róża się czerwieni,
I tylko wzrost, łysina, albo długa broda
Jakąś bliższą różnicę między nimi poda.
Panie strojne inaczej. Jednej ubior biały
Rozwiewa się i świeci jak lodu kryształy;
[387]
Często tenże ozdobny w różnobarwne kwiecie,
Lub czasem piękna wstęga suknię tą przeplecie.
To znów żółte sukienki, błękitne, zielone,
W różny sposób ujęte i modnie zdobione
Kwieciem i atłasem; — u wszystkich ogony
Tarzają się po ziemi, wloką w różne strony
I na posadzce śliskiej dziwne koła znaczą,
Których nawet uczeni nam nie wytłómaczą.
Jeszcze muzyk zaspany nadstawia wciąż ucha,
I kręci kołki basów i brzęka i słucha,
Kiedy naraz dyrektor wstaje, pałką trąca,
I płynie naraz zewsząd melodja paląca.
Wszystko się naraz rusza: hołupiec ochoczy.
Wtem z bocznych komnat nowa para wnet wyskoczy.
Stanęli wszyscy, patrzą: Piękna pani młoda,
Na twarzy wiosna świeża — cud istny — uroda.
Jasno różowa suknia jej kibić okrywa,
Po której dookoła piękny wieniec spływa;
Włos spuszczony na ramię w długich puklach spada,
Niby fala stoczysta... A panienka rada,
Twarzyczka tak rumiana, wdzięku w niej jest tyle.
Że trudno go określić przez tę krótką chwilę.
A oko jej jak prorok pełne przepowiedni...
Zazdrościli młodemu tej panny niejedni!
A młody ją dzierżał...
Biegnie tam par wiele.
On z nią sam, jak wódz z armją, sam tańczy na czele;
Wszyscy biegają za nim to w lewo, to w prawo,
To znowu w inną stronę gdzieś skręcają żwawo.
Wreszcze on jak strategik, wstrzymuje dłoń damie,
A ona niespodzianie pada mu na ramie.
To hołupiec ... Złapane dziewcze mieni się jak tęcza,
A pan jej słówka szepcze, przyrzeka, zaręcza,
Pierś na piersi spoczęła ...
Ta pierś serce skrywa!
A tętno serca szepcze: «Ty będziesz szczęśliwa».