<<< Dane tekstu >>>
Autor Józefa Kamocka
Tytuł Miłość i praca
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MIŁOŚĆ I PRACA.


Nad miłość i pracę co świętsze?“ — pytał nasz lirnik serdeczny, a samem tem pytaniem jednę i drugą w blasku promiennym postawił: słusznie choć zbyt bezwzględnie podobno. Boć wszakże miłość, przez rozmaitość źródeł, z jakich wypływa, przez różność ideałów, które stawia przed sobą, odmienne cechy przybiera, wszak praca pracy, przez swe pobudki i cele, bynajmniej nierówna, nie na każdej są wyciśnięte stygmata o jej świętości świadczące: muszą więc być jakieś wyjątkowe, co do tych wybranych się liczą.
Lecz jakie?...
Przecież nie owo uczucie każdemu sercu wrodzone, powszednie, obejmujące swoich najbliższych jedynie; nie owo, co się cofa, gdy nie jest szczodrze spłacone, co kłamie sobie, gdy zmuszone ciężką próbę przetrwać; co pierzcha trwożliwie, gdy się ma mierzyć ofiarą.
Przecież nie owe wielkie zachody podejmowane dla marnych życia drobnostek; nie owe trudy ponoszone dla nagromadzenia majątku na własne rozkosze wobec niedoli współbraci; nie owe mozoły, którym celu pięknego nie wytknęła miłość, źródłem pobudek szlachetnej pracy będąca. Miłość i praca za wyjątkowe uznane, jak dwie siostrzyce muszą być z sobą ścisłą wspólnością złączone, bo tylko jedna drugą cechą świętości naznacza, a niewątpliwie znajdą się one razem na niwie zdawna odłogiem leżącej, gdzie wpośród chwastów i cierni w zupełnej ciemnocie błąka się tysiące istot łaknących tego wszystkiego, co budzi, oświeca, uzacnia ducha ludzkiego. Bo oto na tej niwie stanęła garstka ludzi dobrej woli; okiem miłości objęli grunt zaniedbany i owych głodnych a ciemnych, i w imię podwójnej tej miłości do ciężkiej pracy się wzięli. Jedną myślą wiedzeni, rozdzielili rolę między siebie, każdy stanął ochotnie na swoim zagonie i wzięli się do dzieła gorliwie.
Jedni wypleniają z gruntu dzikie zioła i chwasty; drudzy w pocie czoła uprawiają jałową ziemię; wszyscy na jej zasiew znoszą wszystkie zasoby swojego serca i wiedzy; wszystkim godzina za godziną życia upływa w tej pracy, która tajemniczym węzłem łączności ziemię i ludzi związała. Więc każdy chwast z roli wyrwany oczyszcza grunt serca twardo śpiącego; każdy kwiat na grządce wykwitły przenika to serce wonią budzącego je piękna; każdy kłos na zagonie wyrosły zasyca głód duchowo łaknących; każda kropla znoju, co użyźnia niwę, zasila nędzę maluczkich; każda łza bólu dusznego, co na tę niwę upada, staje się pryzmatem, w którym odbija się wszystko, co jest wielkiem i pięknem, a stoi bardzo wysoko...
I pomału niejedno już oko przejrzało i wpatrzyło się w świat nieznany sobie dotąd, pomału niejedno ucho otworzyło się na głos prawdy niesłyszanej nigdy; pomału duch pracowników ożywia bezduszne dotąd istoty. Są to cudownie piękne owoce, a takie nie wyrastają w atmosferze samolubnych uczuć i mozołów: wydać je mogła tylko taka miłość, co nie zna granic dla siebie, a karmi się i wzmaga ofiarą i poświęceniem; tylko taka praca, co z duszy pracowników najczystsze złoto dobywa na uszczęśliwienie i uszlachetnienie ogółu.
Taka to miłość i taka praca jedynie ma prawo stanąć między najwyższemi świętościami ziemi i takie w osobie swej przedstawicielki „Nad Niemnem“ rozsiewającej ich skarby, domagają się gorąco wyrażonego uznania i należnego im hołdu.


Warszawa.Józefa Kamocka.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józefa Kamocka.