Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga III/XVII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym |
Wydawca | U Barbezata |
Data wyd. | 1830 |
Miejsce wyd. | Paryż |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
XVII. Każdy romans kończy się zwyczajnie zbiorem osobliwych przypadków, a te ściągają się do wzajemnego poznania, lub znalezienia osób wielu jakby umyślnie na jedno miejsce sprowadzonych. Poznanie się prawie nowe z Julianną, po tylu awanturach, i dziesięcioletniem niewidzeniu, zarywa coś na romans, z tą tylko różnicą, żeśmy się zeszli w jej własnym domu, nie szukając się wzajemnie po ziemi i morzu.
Domyślić się każdy może, żem się pytał Julianny, jakim sposobem do tego stanu, w którym ją widzę, przyszła. Gdybym się chciał trzymać tonu romansów, z historyi Julianny zrobiłbym xięgę czwartą. Zacząłbym pod osobliwemi rozdziałam opowiadać, naprzykład: jako Julianna zamknięta w klasztorze ciężko płakała straty amanta swojego; jako jednego czasu przechodząc się z towarzyszkami po ogrodzie, porwana była gwałtownie przez nieznajome osoby; jako w oddalonej puszczy odbita znowu była przez drugie nieznajome osoby; jako te drugie nieznajome osoby zaprowadziły ją w okropne lochy i pieczary; jako wiele wycierpiawszy w tych okropnych lochach i pieczarach, z niewypowiedzianym hazardem stamtąd uciekła; jako po długiej peregrynacji, zaszła może do jakiego pustelnika, lub pustelnicy; jako ten pustelnik, który powinien być bardzo stary, żywił ją przez czas niejaki korzonkami; jako pan jeden wielki polując, natrafił na pustelnicze mieszkanie, i jej widokiem zniewolony został; jako ten pan wielki przebrawszy się, powtóre do niej zaszedł, i nakłonił do porzucenia pustelniczego życia; jako dała się nakłonić, i stała się jego żoną; jako ten mąż zachorowawszy umarł, był pochowany, a o ona całej jego substancji została panią i t. d.
Awantura Julianny nie była tak nadzwyczajna: wzięła ją ciotka z klasztoru, zawiozła do Litwy, bogaty w sąsiedztwie wdowiec poznał ją, podobał sobie, chciał mieć za żonę, wziął; nie mając blizkich krewnych, fortunę zapisał, i w rok umarł.
Serca czułe nie potrzebują wykwintnych oświadczeń. Ofiarować się na wieczne usługi, nie być odmówionym, zyskać rękę i serce kochanej Julianny, dzieło było jednego tygodnia. Od tego czasu żyję z nią szczęśliwy; jużeśmy się doczekali synów i wnucząt, przecież w moich oczach taka jeszcze, jak w owym gaiku... Zeszłaś mnie w tem pisaniu kochana żono; ty wiesz, ale niech wie świat cały, żeś jest słodyczą życia mojego. Niech się z naszego uszczęśliwienia uczy młodzież, iż miłość ugruntowana na wspólnym szacunku, nigdy się nie kończy, a w szczęśliwem pożyciu milsze zmarszczki poczciwej żony, niż młode płochych amantek pieszczoty.