[61]LXVIII*.
DO KASIE.
Jako lód taje przezroczysty z lekka,
Kiedy go ogień zagrzewa zdaleka,
Tak ja na twarz twą na każdą godzinę
Patrzam a ginę.
Patrzam a ginę z wielkiego frasunku;
A jeśli nie dasz łaskawie ratunku,
Nielutościwą tobie wiecznie słynąć,
Przyjdzie mnie zginąć.
W co mie nieszczęście okrutne wprawiło!
Śmierć tuż, gdy patrzam na to, co mi miło,
Śmierć tuż, gdybych cie namniej spuścił z oczy,
Za mną się toczy.
[62]
Gdzież on mój umysł, który płomień taki
Aż nazbyt sobie miał za ladajaki?
O próżne dumy! Nie my sobą sami:
Bóg rządzi nami[1].
Tak napiękniejszej[2] Narcysus urody,
Gdy się chciał napić, nachyliwszy, wody,
Jak we źwierciedle, choć nie tego żądał,
Twarz swą oglądał.
Nie widał przedtem oblicza swojego:
Przeto, mnimając kogo być inszego
Pod wodą, swej sie piekności zdziwował
I rozmiłował.
Patrza a patrza, a jem patrza pilniej,
Tym w jego sercu sroga miłość silniej
Cieniem a wodą — kto się nie zadziwi! —
Płomienie żywi.
Chwalę, Kupido, strzały twe; w tej mierze
Niechaj za przykład każdy sobie bierze,
Że ty na tego, co prze piekność hardy,
Masz munsztuk twardy.
Zgardzał ten nimfy, co się mu kłaniały;
Prze jego hardość, chodząc miedzy skały,
Stwardziała Echo, powtarzać gotowa
Człowiecze słowa.
A gdy tak patrzał na swoję twarz chciwie,
Już poczuł miłość, wzdycha żałośliwie,
Już się rozmawiać [z] swem cieniem nie wstydzi,
A Wenus szydzi.
[63]
„Któżkolwiek jesteś — rzecze — co mieszkanie
„Masz pod tą wodą, usłysz me żądanie:
„Niech wolno będzie dotknąć się twojego
„Ciała ślicznego.
„Co cie wsadziło, dziecię napiekniejsze,
„W tę wodę? Wynidź do mnie! Czy mocniejsze
„Przyczyny bronią i tak wolą twoję
„Psują, jak moję?
„Ach! widzę twojej chęci ku mnie znamie:
„Dokąd ja patrzam na cie, patrzasz na mie,
„Mówię, — usta twe snadź odpowiadają,
„Bo się ruchają.
„Płaczesz, gdy płaczę; gdy żałośnie wzdycham,
„Wzdychasz; śmiejesz się, gdy się ja uśmiecham;
„Chcę cie obłapić, ręce twe rozciągasz
„I mnie też siągasz.
„Chcę cię całować, wnet usta chętliwe
„Sam mi podawasz; jedno zazdrościwe
„Nam tego wody, co nas rozdzielają,
Nie dopuszczają.
„Mała rzecz wielkie nam psuje rozkoszy.
„Niechże twe źródła przeklęte rozproszy,
„Bezecna wodo, słońce gorącemi
„Promieńmi swemi”.
Tak siedział, [z] swojem cieniem rozmawiając,
A wszelką pomoc żywota zgardzając.
Usechł[3] z tesknice. Potem jego ciało
Kwiatem się stało.