Milczenie (Krasicki)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Milczenie
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


MILCZENIE.

W wieku, który nadto wiele mówi i pisze, zdaje się być rzeczą dość przyzwoitą, pochwała milczenia.
Darem wymowy różni się człowiek od źwierząt, i ten dar niewysławiony największem jest jego uszczęśliwieniem; przezeń albowiem obwieszczając myśli i żądania, dogadza potrzebom własnym i wspólnym; użyczeniem tego, co wiemy jedni od drugich, nowych nabieramy wiadomości. Że jednak najlepsze rzeczy złe użycie psuje, doświadczamy tego w mówieniu. Rzadka jest przygoda, na którą się uskarżamy, której byśmy nie ściągnęli na siebie mówieniem albo zbyt obfitem, albo niewczesnem. I jeżeli ów zrazu przykładny Neron, mając wyrok śmierci podpisać, narzekał na to, iż się pisać uczył; nie jeden może zapłakał na to, iż umiał mówić.
Wchodzić w szczególne opowiadanie złych skutków wielomówstwa, nadto byłoby obszerną powieścią, a więc grzeszyłoby się przeciw milczeniu. Odwołać się więc w tej mierze należy do szczególnego wszystkich doświadczenia, a każdy z Seneką przyzna, iż żałował niekiedy, że mówił; nigdy albo rzadko, iż milczał. Nie bez przyczyny więc pod nazwiskiem Harpokrata, wielbiła i ubóztwiała milczenie starożytność.
Używać darów przyrodzenia należy, ale trzeba wiedzieć, jakie ma być ich użycie; nie inaksze jednak, tylko skromne; zbytek bowiem przeciwny, każdy dobrze myślący zdrożnością osądzić powinien; bo i pismo Boże kreśląc i obwieszczając prawidła obyczajności, powtarza, iż jeżeli jest czas mowy, jest czas i milczenia. Powinniśmy iść za świętym wyrokiem, i dla tej przyczyny starać się jak najusilniej, ażebyśmy wiedzieli, kiedy nam mówić należy, a kiedy milczenie zachować.
Czas mówienia jest ten, w którym się wydarzają konieczne lub przyzwoite działania nasze. Mogą być i są potoczne, a i wówczas mowa powinna mieć określenie, żeby na czczy i uszy obrażający wrzask nie wyszła. Wielomównością grzeszą pospolicie niewiasty i dzieci, i jużto ostatni jest stopień zgrzybiałości, gdy się na słów płodność zdobywa.
Czas milczenia nie ten jest, który w śnie lub chorobie przyrodzenie czyni koniecznym : ściąga go wyrok wyżej wzmiankowany do woli naszej; takie więc przyzwoite i zdatne, które jest skutkiem uwagi, a zatem przekonania. Będzie tedy szacownem milczenie, gdy tak w niem, jako i w mowie miara się zachowa, gdy obiema rządzić będzie skromność i wstrzemięźliwość. Przez lat pięć ściśle (jak mówią) milczenie nakazywał uczniom Pitagoras, i tem ich przyprawiał do nauki : możeby był lepiej uczynił, gdyby go był tylko zalecał; przykaż albowiem wabi do przestępstwa. Miał jednak dość pozorną w tym zakazie pośredniczym, jak twierdził, pobudkę : nic albowiem do objęcia i odkrycia rzeczy bardziej nie sposobi, nad niejakie zawarcie się w sobie, które bez osobności, a zatem milczenia być nie może. Naówczas albowiem człowiek sam sobie poruczony, poznaje dzietność stwórczego w sobie przymiotu, i wzniósłszy lot myśli swojej, czuje się być tem, czem Bóg być pozwolił, obrazem jego.
Chwaląc milczenie Pope, sławny angielski rymotworca, od tego zaczyna: « Milczenie! rowienniku
« wieczności, twój spoczynek był na łonie najwyższego. » Wspaniałemu wyrazowi dziwić się należy, i oraz przyznać, iż czuł pisarz szacunek milczenia, gdy wydał takowe dzieło. Jakoż wnijdźmy tylko wskroś w siebie, a znajdziemy, iż to zmysłów uśpienie, a duszy rozpostarcie, w ponurości swojej ma wspaniałość ogromną i przerażającą. Wstęp w głębokie a ciemnością okropne pieczary głuchotą drętwi.
Widok gmachów starożytnych, i okazujący się na nich ów pył nietrwałości, którym je czas przysypał: przyjemna dzikość w zapadnieniu i poniewierce; brzęk spadającego a mruczącego w oddaleniu i zaciszy strumyka; nocy wdzięczno-wspaniałej widok, kiedy wszystko w głębokiem uśpieniu odpoczywa, a xiężyc bladawemi promieńmi, na pół widoki oświeca; rzewne w tem wszystkiem uczucia, co nadaje? milczenie.
Nie tak czczone i szanowane od nas, jak być powinny, pisma bożego wyroki, w zwięzłym wyrazie zamykają najlepszą milczenia zaletę: « Siędzie osobny i zamil-
« knie, i wzniesie się nad siebie. »
Mówiło się dotąd, dla czego, w czem szacowne jest milczenie, i kiedy być zachowane powinno : nie od rzeczy zdaje mi się namienić, kiedy jest złem, i szkodliwe skutki za sobą wiedzie.
Milczenie jest przestępstwem wówczas, gdy go kto umyślnie na cudzą szkodę używa : takie jest, kiedy chcąc swoje lepiej wydać, cudzą się zdatność gani, albo jeżli nie otwarcie poniża, przynajmniej się nie obwieszcza.
Takie, gdy zwierzchność niem się zastawia wtenczas, gdy dzielnie mówić i czynić należy.
Takie, które złemu pobłaża, obmowom nie zabiega, i owszem słuchając ich, ośmiela.
Takie, które tai, co taić nie należy, rzeczy osobliwie takowe, których ukrycie koniecznie być objawionem powinno.
Takie, które biorąc na siebie postać niby skromnej i wstydliwej cnoty, łowi (jak to mówią) pod noc, stawia sidła w ciszy, i niby to oszczędzając, tym zdradniej bierze, im się sztuczniej przymila.
Takie, które innych wybadywa, i ku objawieniu prowadzi, i w chytrej niemówności podstępy działa.
Takie, które udaje, czego nie masz, przywdziewa pozór nibyto skromnej mądrości, kryje zatem niezdatność swoję, i tem się chlubi, co go upadla.
Takie nakoniec, co się wśród sztucznej powieści umyślnie zacina, i każe więcej się złego domyśliwać, niż obwieścić przyszło.
Ludzi niegodziwym sposobem milczenia używających, do najpodlej szych zwierząt przyrównać można: z tej liczby są psy, co milczkiem gryzą, a taki rodzaj psów najgorszy.
Milczenie może być złem niekiedy, ale nierównie częściej wielomówstwo; pierwsze grzeszy zbytkiem uwagi, drugie zupełną nieuwagą. Znał to dobrze prawodawca Sparty, gdy widząc powszednią prawie Greków przywarą, zbytek w mowie; wniósł do swoich tak zwięzły sposób mówienia, iż dotąd go zowiemy Lakonizmem. Miał on, jak wszystkie inne rzeczy, osobliwie nauk i kunsztów tyczące się, wielbicielów i krytyków : wziąwszy jednak rzecz na szalę ścisłej uwagi, ledwoby się pierwszeństw o Lakonizmowi nie należało. Sprzeciwia się wprawdzie przepisom krasomowstwa, które w wdzięcznym i ozdobnym słów układzie umieszczają zdania; ale oprócz tego, iż wdzięk z zwięzłością zgodzić się może, tyle złych skutków, choć to i w krasomowstwie wiedzie za sobą zbytnie mówienie, iż przeciwko niemu sprawiedliwie powstawać należy.
Że zbytek każdy jest złym, i szkodliwym, i małomówności zarzucić to można : że jednak mniej na tę przyganę zasługuje, każdy sam nad sobą zastanawiając się, przyznać to może. Milczenie szkodliwe można poprawić następnem mówieniem : słowo raz wyrzeczone nie wraca się, i choćbyśmy najusilniej zatrzeć go chcieli, im więcej przykładamy do tego starania, tym bardziej dajemy uczuć, nie tak częstokroć winę, jak nieostrożność naszę. Czuł to dzielniej jeszcze nad Likurga Pitagoras, gdy nauki swojej pięcioletnie milczenie czynił poprzednikiem, a zaś chcąc dać skromnego mówienia przykład, w zwięzłych wyrazach, nakształt wyroków, zawarł treść nauki swojej.
Sławny wiek nasz w foliały, użycza ich w niezmiernej; obfitości: z pozoru, w wiadomościach, odkryciach i naukach są wielkie skarby, ale ta niezmierność zdobi tylko biblioteki! jęczą szafy pod ciężarem, a ten ciężar gdy się ceni, oprócz pięknej oprawy, druku i obrazków, ledwo kiedy ma swoję, co do rozumu i wynalazku, wartość. Przeszła wada wielomówności w pismo, i tak go zaraziła, iż co niegdy ów szacowny lakonizm we trzech | słowach zamykał, na to teraz kilku rozdziałow potrzeba. Podobna takowa obfitość do owych lat, nibyto urodzajnych, gdzie liczne kopy wiele obiecują; a kiedy przyjdzie do omłotu, słomy dostatkiem, ziarna mało.
Przyczyny wielomówności są wielorakie : dar przyrodzenia zle użyty, pierwsze między niemi miejsce i trzyma : tak jak odważni, dowcipni, rodzą się i wymowni, mając nadaną sobie łatwość do wyłuszczenia dokładnego myśli swoich. Gdy takowemu szczęśliwemu nadaniu uwaga nie towarzyszy, poczytują naówczas to, co jest przydatkiem, za istotę; i przestając na składnem obwieszczeniu, niestarają się o nabycie wiadomości, którąby posiadłszy obwieszczać mogli. Coby więc przy nauce było powabną wymową, to bez niej staje się dość składnym brzękiem, który choć z razu może zabawi, nadal, że nic nie oznacza, traci wartość i nudzi.
Zbytek miłości własnej, dzielną zwykł bywać przyczyną wielomówstwa; przeświadczeni zupełnie o doskonałości swojej, chcą takowi, iżby i drudzy takież o nich mieli zdanie, jakie oni o sobie. Nie oszczędzają przeto mówienia, i byleby tylko mieli sposobność, szeroce się rozpościerają z wyrazami swojemi, dla tej jedynie przyczyny iżby dokładniej poznanemi zostali. Nie zważają na to, iż się po większej części zdradzają sami złem i i nieprzyzwoitem mówieniem; nie uznają albowiem w sobie takowej zdrożności, a choćby poniekąd czuli to sami (co się jednak rzadko zdarza), toż samo uczucie każe im mówić, aby zwierzchnią postacią wymowy zakryli to przed drugimi, na czem, że im brakuje, wiedzą.
Najpotrzebniejszym jest dla każdego przymiotem roztropność, bez niej żaden się dobrze nie wydaje : ponieważ nie tak jest użytym i stosowanym, jakby być powinien. Brak takowego przymiotu, najdzielniejszą jest przyczyną wielomówności. Niedość jest mówić obszernie, choćby i dobrze, jeźli mówienie nie jest w czasie, jeźli nie jest stosowne, i do tego, co mówi, i do tych co słuchają. Wiek sędziwy, stan wzniesiony, rzecz ważna, miejsce publiczne, wyciągają przyzwoitego sobie, a zatem poważnego w dobraniu słów. zwięzłego w wyrazach, sposobu mówienia. Nie może więc tam mieć miejsca, piętno zawsze mająca płochości i nierozeznania, wielomówność. Namieniło się wyżej o Pitagorze, iż nakształt wyroków w krótkości słów zamykał zdania swoje i nauki czynił to, w najwyższym stopniu wziętości i sławy zostając. Przyzwoicie więc do stanu owego, i do gromadnych uczniów, którzy się zewsząd do niego zbiegali. Naśladowali go prawie wszyscy, zawołani dawnych czasów mędrcy : każdy z nich mało co po sobie zostawił na piśmie, ale to małe pełne wyboru, więcej nierównie umysłowi, niż oczom użycza, dając wiele do zastanowienia się i uwagi.
Nieposkromione rozumem żądze są także źródłem bardziej jeszcze gadatliwości, niż wielomówstwa: mówienie oznacza myśl, z której pochodzi; gadatliwość brzękiem jest tylko wrzasku, a ten zwyczajnie tym się bardziej rozlega, im żywsza jest żądza, która mu słów dodaje. Niech to nie uraża płci damskiej, iż w każdym rodzaju wymowy mogłyby mistrzować, i uczyć tych, którzy drugich uczą. Żywe są u nich namiętności, i nigdy, osobliwie w złośliwych zapędach, albo przynajmniej rzadko kiedy płeć męzka jej wyrównywa. Nie zapędzam się w dalsze uwagi i roztrząśnienia, dość mi na tem, gdy się do świadectwa mężów odwołam. Mógłbym jeszcze inny rodzaj świadectw tu przywieść, ale przez wzgląd, który im się należy, wstrzymuję pióro.
Jak przyczyny wielomówności są zdrożne, tak jej skutki szkodliwe: nie może się usprawiedliwić inaczej tylko upakarzającem wyznaniem, iż nie przewidziała tego, czego częstokroć była przyczyną : bywa zaś tylu zdrożności, tylu pokrzywdzenia, i cudzego i własnego, iż usprawiedliwioną nigdy być nie może. Słowo wyrzeczone z krzywdą cudzą, pociskiem jest zadającym częstokroć nieuleczoną bliznę; wyznanie, przeproszenie, odwołanie, ulżywa zwierzchnie, ale jadu nie goi.
Jeżeli szkodzi innym, szkodzi i sobie; nadaje albowiem zakałę jadowitości mówiącemu; a jeżeli go tem nie czerni, upadla przynajmniej nieroztropnem mówienia użyciem : czyni niezdatnym do usług krajowych, które niekiedy wstrzymałości w mówieniu wyciągają : odstręcza poufałość przyjaciół sprawiedliwą bojaźnią, aby jej złem użyciem, przez niewczesne objawienie szkodliwą nie uczyniła : a nakoniec obmierzłym czyni w posiedzeniu. Nic albowiem tak nie obraża, jak nierozmyślność gadatliwego, który ustawicznem powtarzaniem nudzi, a nie dając innym mówić, choćby nakoniec i użytecznie mówił, upakarza milczących, jakoby tak dobrze, jak on mówić nie mógli.
Złość bywa ponurą, i sama w sobie się zasklepia, iżby tym dzielniej szkodzić mogła: pospolicie gadatliwi nie podpadają tej naganie; jednakże choćby mieli najlepsze serce, nieroztropność ściągać częstokroć na niezwykła zemstę i karę, złym czynom przyzwoitą. Jeżeli więc inne pobudki do milczenia ich przywieść nie mogą, niech przynajmniej własny użytek przywodzi ich do umiarkowania w mowie, a naówczas stawszy się znośnymi, i sobie i innym dogodzą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.