[89]
Śródziemnego morza brzegiem,
Nad błękitnych wód przestrzenią,
Osypane kwiatów śniegiem
Mirty wiecznie się zielenią.
Niebo błyszczy tak ogniście,
Zrumienione dołem zlekka;
Przez zielone gaju liście
Roztopione złoto ścieka.
Melodyjnie pluszcze fala,
Wietrzyk w listkach szemrze słodko;
Canzonettę słychać zdala,
Co wciąż nową dźwięczy zwrotką.
Pośród mirtów zwolna kroczy
Syn chmurniejszej, innej ziemi...
I olśnione spuścił oczy
Przed blaskami, przed złotemi!
[90]
Prószy z krzewów białe kwiecie,
A on marzy: jak tam w dali
Wicher śnieżne zaspy miecie,
Jak tam jęczy, jak się żali;
Jak tam ciężko jest podróżnym
Po pustkowiach błądzić nocą...
I o domu marzy próżnym,
Gdzie powracać nie ma poco:
Wtem pieśń zabrzmi: „Mirty płoną,
„Drżą listkami nieprzytomnie,
„Ale silniej drży me łono...
„Luby, luby, śpiesz się do mnie!”
A wędrowiec idąc wzdycha:
„Ach, nie dla mnie płoną kwiaty!
„Tam mogiła stoi cicha,
„Gdzie mi zakwitł mirt przed laty.
„Tak, pamiętam! rósł w ogródku,
„Zasadzony matki dłonią,
„Ale biedny usechł z smutku:
„Łzy go moje nie dogonią.”
Smutny uśmiech znikł mu z twarzy,
Czoło chmurzy się boleśniéj —
O mogile drogiej marzy...
Wtem znów słychać zwrotkę pieśni:
[91]
„Śpiesz, — o, luby! — przybądź przecie!
„Mam dla ciebie dary nowe:
„Świeży uśmiech, świeże kwiecie,
„Świeże usta purpurowe.”
Dziwnie mu na duszę pada
Ten ton pieśni rozkochanéj,
Ta rozkosznych słów kaskada
Na otwarte serca rany:
Więc ucieka przed tem echem
Na nadbrzeżnych skał krawędzie...
Morze wita go uśmiechem,
A piosenka ściga wszędzie.
Piosnka kończy: „W mirtów cieniu
„Rączką cię nakryję białą;
„Przy canzonet słodkiem brzmieniu
„Dobrze ci się będzie spało!”
A wędrowiec dalej kroczy,
Rozważając piosnki słowa...
Ach! nie luba zamknie oczy:
Obca ziemia go pochowa!
I powtarza w zamyśleniu,
Przyciskając pierś zbolałą:
„Przy canzonet słodkiem brzmieniu
„Dobrze ci się będzie spało!”