[19] MODLITWA TĘSKNOTY
I.
Gdy w zmroku mój samowar, ulicznik — poeta,
Gwiżdże pieśń melancholji rozwłóczeń po mieście,
Zdaje mi się, że do mnie zajedzie kareta
I ona wbiegnie szepcąc namiętnie: nareszcie!
Roztrzepany mój zegar, ten dziwak fantasta,
Wskazuje mi zbłąkane po świecie godziny, —
Więc się włóczę za niemi w orjentalne miasta
I w skłamane z powieści Vernego krainy.
Jakieś barwne wspomieniawspomnienia z fotoplastikonu,
Wplątane w świat skłamanych przez siebie wydarzeń,
Obce miasta, żegnane gdzieś z okien wagonu —
O, jak pełny obrazów jest album skojarzeń!...
Lecz jak wielki jest smutek, gdy się nagle zoczy,
Że świat snów, co się cudnie, jak nić baśni mota,
Żaden zamiar podniosły w całość nie jednoczy,
Tylko tułacza nad nim modli się tęsknota.
[20]II.
Gdzie jest ojczyzna moja? Gdzie jest jutro moje?
Gdzie jest to jedno, com ukochał ponad?
Przez ból żywota rwę się i przez niepokoje
W twe dziwne miasta, jakgdyby pasjonat...
W splotach światów spiętrzonych fantazją namiętną,
Migotem ogni lśnią twoje uroki
W mej każdej świadomości bije twoje tętno,
Każdy mój smutek łowi twoje kroki...
O, prawdo, prawdo moja! Gdzie są twoje brzegi,
W jakich oddalach błyszczą twe krainy? —
Namiętne moje wzloty, jak wojska szeregi,
Toczą o ciebie bój każdej godziny...
Każdy mój dzień jest wielką ku tobie modlitwą,
Hymnem uniesień nad twą złudną zjawą,
Noc gorączkową, ślepą po światach gonitwą
Awanturniczą w twe kraje wyprawą...
|