Morskie oko (Tarnowski)/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Morskie oko
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
cykl Sonety tatrzańskie
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl Sonety tatrzańskie
Indeks stron

MORSKIE OKO.




I.

Coraz to więcej skały ścieśniają ścian biodra,
Czarna dzicz, naga — i ponura coraz bardziej,
Ciasno, duszno — pod górę, góry coraz bardziej
Leżą na drodze — nagle —
Błysła szyba modra!...
Rozsunęły się skały, w około granity —
Czy to kształty szatanów, co z niebios leciały
Strącone, i tu w bryły modre skamieniały?...
O nie! bo niebo cichych fal pieści błękity —
Jest chwila, gdzie w naturze święto — jak w kościele,
Grają zdroje i drzewa, milkną burzy szały,
A cisza po niebiesiech gwiazdy swoje ściele...
Morskie oko, to Tatrów dusza zwierciadlana —
Patrzcie! teraz jest taka chwila!...
Na kolana!...


II.

Polsko! kto twych piękności niezaznał przed grobem,
A inny świat zachwytu młodem wciągnął tchnieniem,
Jest jak poganin dumny swej siły istnieniem,
Co nieczuł gwiazdy świata wstającej nad globem…
Bo piękność reszty ziemi — a ty śpiąca jeszcze
To Wenus marmurowa, przy boskiej Madonnie,
Co stoi matką wieków nad światy obronnie,
W szaty nieśmiertelności strojąc duchy wieszcze!
Tam — akkordy chaosu — piękny kształt bez treści,
A ty cicha, dziewicza, jeszcze niepoznana,
Budzisz się w grotach ojców wołając Hozanna!
Jak słowo, co się w ciało przetwarza w boleści —
Zdrowaś! wstająca z martwych Polsko Chrystusowa!
U czoła z Duchem Świętym — Ery — Polsko nowa!...


III.

Z nad skał błękit jak Boga pierś rozwarta światu,
Morskie oko w anielstwa zatonęło ciszę,

A nad niem w niebiosach orzeł się kołysze,
I natura w ogromie swego majestatu!...
Przeciw słońcu, Granitów mur! gruzy Babelu!...
Rosną tęsknotą w błękit bez końca, i końca,
A po nich całowane promieniami słońca
Jak lud co nad otchłanie bez steru i celu,
Piany czarnego stawu w przepaść lecą grzmiące
A w środku Modre oko — ciche tęczujące
To zwierciadło aniołów, gwiazd i słońca twarzy!
Lecz kiedy rykną chmury na tych szczytach śpiące,
I piorun czoło Mnicha[1] swym wieńcem rozżarzy:
Trąba anioła!... światy na sąd powstające!...


IV.

Płyńmy! płyńmy! już stoim na przejrzystej toni —
Za nami brzeg skalisty chmurą błękitnieje,
Cicho pomyka tratwa — a głębia czernieje,
I ogromy kołyszą się cieniem tych błoni…
O świątynio natury, kto myślą młodości
Niezaduma się w tobie, ma tylko pół duszy!
Duch szaleje pięknością! i piekło niezgłuszy
Głosu, co śpiewa w piersi — o nieśmiertelności!...
Stójmy!... o ciszo wielka! wśród olbrzymich tworów —
Tonę źrenicą w świat ten bez słów, i bez wzorów,
Morze światła trysnęło z eterów bez chmury,
Czarne skały na lila zmieniają swe czoła,
W falach zagrał promienia blask, odstrzelon z góry,
To wschód słońca!... jak promień w ciemnicy kościoła!...


V.
MORSKIE OKO  (w nocy).

Czy to słowa Jehowy, pomście poświęcone
Śpią w bryłach, aż je świata burzyciel ożywi?
Nad ich ścianami błękit światło nowiu żywi,
I milionami gwiazd sklepienia zawieszone!...

Skały na fale w ciszy rzuciły swe cienie,
Jezioro jak miłości głębia niezmierzona
Nad niem w cieniach postacie grozy Laokoona,
Prometeuszów kształty zaklęte w kamienie…
Lampą grobów piramid zawisł księżyc blady,
Tam! tam! pod czarnym stawem kiedyś w skałach kute
Będą groby dla wieszczów Polski Zmartwychwstałej, —
Kaskada zamknie otwór tej groty wspaniałej,
W której zawiśnie arfa nad lutnie Hellady,
A Polska strun jej dotknie... na znajomą nutę!...


VI.

I w milczeniu północnym … co rok w te ciemności
Jasny anioł z obłoków ku tym skalom spłynie,
Uchyliwszy zasłony wód, co ścianą płynie,
Trąci arfę, by śpiewać hymn męczeństw ludzkości!...
I staną zasłuchane planet kołowroty,
A dziejów głos odpowie, że drgną skał posady,
I znowu ścianą spadnie zasłona kaskady
Grzmotem sprawiedliwości i Boga tęsknoty!...
I Nemea wśród afer wszech świata się ozowie,
A w ciemność runą starzy, przeklęci bogowie,
Na gruzach pagód fałszu, po szkieletów stosach
Polonez duchów świata zabrzmi w ludów głosach,
I zatrzęsą się kości tych, co rozpaczają,
Czując, że wszystkie ludy w Bogu zmartwychwstają!...


VII.
BURZA W MORSKIEM OKU.

Ha! ten ryk! czy szatanów starły się plemiona
I w wściekłości na siebie miotają skałami?...
Wichry rozczochranymi szarpią sosn grzywami,
Co przeciw nim podniosły konarów ramiona…
Grzmot rodzi tysiąc grzmotów, co rozgrzmiane w górze,
Rozdarte po otchłaniach głucho się staczają,
Jak gdyby wszystkie działa — dzwony ziemi, zgrają
Wrzasły — o jednej chwili w spiekielnionym chórze!

Fale wstają górami i taranią w skały
Bryły toczą ze szczytów piorunowem echem —
Chmury rozplotły warkocz — dwa światy związały…
W tem — z burzy trysnęła tęcza! —
Chmury z toń oddechem
Grzmiąc dziko uciekają... już cisza dokoła —
Milknie groza szatańska — kolej na anioła!...


VIII.

Coraz rzadziej grzmot ryknie, rozgrzmiany po górach,
Po turniach huczą piany wezbrane potoku...
O! kto raz widział lica burzy w Morskiem oku,
Nic więcej nieobaczy — chyba Boga w chmurach!...
To głosy Jehowiczne, co z Sinaju grzmiały —
Bo gdy piorun roztrzaska i oberwie skałę,
Co wali się z swych szczytów w bezdni piany białe
Człowiek — przeczuwa Boga — wieczności gmach cały!...
Po chwili — znowu jasno — cichy szafir toni
Odbił w swem licu niebo... przez niknące chmury
Słońce wyjrzało złote, i na ziół milionach
Złoci brylanty rosy, z hojnej burzy dłoni —
Tajemnie znowu milczą turnie na swych tronach
Poglądając w otchłanie i fal świat ponury...






  1. Mnich skała nad Mor. okiem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.