Myśli (Blaise Pascal)/Dział drugi.
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Myśli |
Wydawca | Księgarnia św. Wojciecha |
Data wyd. | 1921 |
Druk | Drukarnia św. Wojciecha |
Miejsce wyd. | Poznań; Warszawa |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Część pierwsza: Nędza człowieka bez Boga.
Część druga: Szczęśliwość człowieka z Bogiem.
Albo:
Część pierwsza: Iż natura jest skażona, przez samą-że naturę.[1]
Część druga: Iż istnieje Odkupiciel, przez Pismo.[2]
Porządek. — Ująłbym chętnie tę rzecz w takim porządku: aby okazać próżność wszelakiego stanu, okazać próżność pospolitych żywotów, a następnie próżność żywotów filozoficznych, pyrrhońskich, stoicznych; ale w ten sposób porządek nie byłby zachowany. Wiem potrosze co to jest, i jak mało ludzi to rozumie. Żadna wiedza ludzka nie może go zachować: święty Tomasz go nie zachował. Matematyka zachowuje go, ale jest bezużyteczna w swojej głębi.
Przedmowa do pierwszej części. — Mówić o tych, którzy traktowali o znajomości samego siebie; o podziałach Charrona, które przygnębiają i nużą; o zamęcie Montaigne’a; dobrze czuł on w sobie brak metody, którą omijał, skacząc z przedmiotu na przedmiot i nadając sobie pański tonik. Cóż to za głupi pomysł, aby malować samego siebie! i to nie mimochodem, nawspak swoim zasadom, jak zdarza się całemu światu w to popaść; ale z zasady, z pierwotnego i głównego planu. Mówić głupstwa przypadkiem i przez słabość, to zwyczajna choroba; ale mówić je z umysłu, to już jest nie do zniesienia, i to jeszcze takie...
Montaigne. — Wady Montaigne’a są znaczne. Sprośne wyrażenia: to się nie godzi, mimo panny de Gournay.[3] Łatwowierny: ludzie bez oczu.[4] Nieuk: kwadratura koła, świat większy.[5] Jego zapatrywania na samobójstwo, na śmierć. Budzi niedbałość o zbawienie, bez lęku i bez żalu.[6] Książka jego nie była pisana, aby skłonić ku pobożności, nie był tedy do tego obowiązany; ale zawsze się jest obowiązanym nie odwracać od niej. Można wyrozumieć jego swobodne i rozkoszliwe nieco zapatrywania w pewnych okolicznościach życia; ale nie można usprawiedliwić jego zgoła pogańskich mniemań o śmierci. To już jest wyrzeczenie się wszelkiej pobożności, jeśli kto nie chce bodaj umrzeć po chrześcijańsku; otóż, on myśli przez całą książkę jeno o tem, aby umrzeć tchórzliwie i wygodnie.[7]
To nie w Montaigne’u, ale w sobie znajduję wszystko co tam widzę.[8]
Trzeba znać siebie samego: gdyby to nie posłużyło do znalezienia prawdy, służy przynajmniej do wytyczenia własnego życia, a niemasz nic godziwszego.
Próżność nauk. — Wiedza rzeczy zewnętrznych nie opłaci mi, w chwilach zgryzoty, niewiedzy moralnej: natomiast wiedza obyczajów opłaci mi zawsze nieświadomość nauk zewnętrznych.
Nie uczy się ludzi, jak być godnymi ludźmi[9], a uczy się ich wszystkiego innego; im zaś nigdy tyle nie zależy na reszcie, co na tem aby być godnymi ludźmi. Zależy im wyłącznie na umiejętności jedynej rzeczy, której się nie uczą.
Kiedy się czyta za szybko lub za wolno, nic się nie rozumie.
Dwie nieskończoności, środek. — Kiedy się czyta za szybko lub za wolno, nic się nie rozumie.
Natura pomieściła nas tak dobrze pośrodku, iż, jeżeli zmieniamy położenie jednej strony wagi, zmieniamy i drugą. To budzi we mnie mniemanie, że istnieją w naszej głowie sprężyny, tak rozmieszczone, iż kto dotknie jednej, dotyka również i przeciwnej.
Zanadto i za mało wina: nie dajcie mu dosyć, nie może znaleźć prawdy; dajcie mu za wiele, toż samo.
Niestosunek człowieka. — Oto dokąd nas wiodą przyrodzone wiadomości. Jeżeli te nie są prawdziwe, niemasz prawdy w człowieku; jeżeli są, znajduje w nich wielki powód do upokorzenia, zmuszony poniżyć się w ten czy ów sposób. I skoro nie może istnieć nie wierząc w nie, życzę, aby, przed zapuszczeniem się w dalsze zgłębianie przyrody, zważył ją raz poważnie i dosyta, aby przyjrzał się też samemu sobie, i, wiedząc jaka proporcja zachodzi...
Niechaj tedy człowiek przyjrzy się naturze w jej wzniosłym i pełnym majestacie, niech oddali wzrok od niskich przedmiotów jakie go otaczają. Niech spojrzy na to olśniewające światło, umieszczone jak lampa wiekuista aby oświecać wszechświat; niechaj ziemia zda mu się jako punkcik w stosunku do rozległego kręgu jaki ta gwiazda opisuje; i niechaj zdumieje się, że ten sam rozległy krąg jest jedynie drobnym punkcikiem w porównaniu do tego, jaki obejmują gwiazdy, toczące się na firmamencie. Ale, jeżeli nasz wzrok zatrzymuje się na tem, niechaj wyobraźnia idzie dalej; wcześniej znuży się pojmowaniem, niż natura dostarczaniem przedmiotów. Cały ten widzialny świat jest jeno niedostrzegalną drobiną na rozległem łonie natury. Żadna idea nie zdoła się do tego zbliżyć. Darmobyśmy wydymali nasze pojęcia, poza wszelkie dające się pomyśleć przestrzenie, rodzimy jeno atomy, w stosunku do istotności rzeczy. Jest to nieskończona kula, której środek jest wszędzie, powierzchnia nigdzie[10]. Słowem, jest to największym zmysłowym znakiem wszechpotęgi Boga, iż nasza wyobraźnia gubi się w tej myśli.
Niechaj człowiek, wróciwszy do siebie, zważy czem jest w porównaniu do tego co jest, niechaj spojrzy na się jak na coś zabłąkanego w tym zakątku przyrody, i niechaj, z tego małego więzienia w którem go pomieszczono (mam na myśli wszechświat), nauczy się oceniać ziemię, królestwa, miasta i samego siebie wedle słusznej ceny. I czem jest człowiek w nieskończoności?
Ale, jeśli chce oglądać inny cud równie zdumiewający, niechaj zbada to, co zna najbardziej drobnego. Niechaj kleszcz[11] ukaże mu w swojem maleńkiem ciele części nieskończenie mniejsze, nogi ze stawami, żyły w tych nogach, krew w tych żyłach, soki w tej krwi, krople w tych sokach, wapory w tych kroplach; niech, dzieląc jeszcze te ostatnie rzeczy, wyczerpie swoje siły w tych wyobrażeniach, i niech ostatni przedmiot, do którego zdoła dojść, stanie się przedmiotem naszej rozprawy; pomyśli może, że to jest ostateczna małość w przyrodzie. Otóż ukażę mu tam nową otchłań. Chcę mu odmalować nie tylko wszechświat widzialny, ale niezmierność tego, co można sobie wyroić w naturze w obrębie tej cząstki atomu. Niechaj ujrzy tam nieskończoność światów, z których każdy ma swój firmament, swoje planety, swoją ziemię w tej samej proporcji co świat widzialny; na tej ziemi zwierzęta, i wreszcie kleszcze, w których odnajdzie to samo co znalazł w owych pierwszych; i, znajdując znowuż w tych te same rzeczy, bez końca i spoczynku, niechaj zgubi się w tych cudach, równie zdumiewających w swojej małości, jak inne w swoim bezmiarze. Jak bowiem nie podziwiać, iż nasze ciało, które dopiero co było niedostrzegalnym punktem w świecie, niedostrzegalnym znowuż na łonie wszystkiego, stało się obecnie kolosem, światem, lub raczej wszystkiem, w stosunku do nicości do której niepodobna dotrzeć?
Kto się zważy w ten sposób, przestraszy się samym sobą, i, czując się zawieszony w masie jaką natura mu dała między temi dwiema otchłaniami, Nieskończonością i Nicością, zadrży na widok własnych cudów; i sądzę, iż, mieniąc ciekawość swoją w podziw, bardziej będzie skłonny przyglądać się im w milczeniu, niż zarozumiale dociekać ich tajemnicy.
Ostatecznie bowiem, czemże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskończoności, wszystkiem wobec nicości, pośrodkiem między niczem a wszystkiem. Jest nieskończenie oddalony od rozumienia ostateczności; cel rzeczy i ich początki są dlań na zawsze ukryte w nieprzeniknionej tajemnicy; zarówno niezdolny jest dojrzeć nicości z której go wyrwano, jak nieskończoności w której go utopiono.
Cóż ma tedy uczynić, jeśli nie zadowolić się jakimś pozorem pośrodka rzeczy, w wiekuistej niemożności poznania bądź ich celu bądź początku? Wszystkie rzeczy wyszły z nicości i biegną aż w nieskończoność. Któż nadąży tym zdumiewającym wędrówkom? Autor tych cudów rozumie je; nikt inny tego nie zdoła.
Nie wpatrzywszy się w te nieskończoności, ludzie zwrócili się zuchwale ku zgłębianiu natury, jak gdyby istniał jaki stosunek między nimi a nią. Jest to osobliwy pomysł, iż chcieli zrozumieć zasady rzeczy, i stamtąd dojść do poznania wszystkiego, w zarozumieniu równie nieskończonem jak ich przedmiot; niema bowiem wątpienia, iż nie można powziąć tego zamiaru bez zarozumiałości lub pojętności nieskończonej jak natura.
Człowiek oświecony rozumie, że, skoro natura wyryła obraz swój i swego twórcy we wszystkich rzeczach, mają one prawie wszystkie coś z tej podwójnej nieskończoności. Tak tedy widzimy, iż wszystkie nauki nieskończone są w rozciągłości swoich badań; któż bowiem wątpi, że geometrja, naprzykład, posiada nieskończoną nieskończoność twierdzeń, które może rozwinąć. Są one zarówno nieskończone w mnogości jak w subtelności swoich zasad; któż bowiem nie widzi, że te, które przedstawiono nam jako ostateczne, nie wspierają się na samych sobie i że oparte są na innych, które znowuż wspierając się na innych, nie dopuszczają nigdy kresu? Ale my czynimy z ostatniemi rzeczami, dostrzegalnemu dla rozumu, tak, jak się czyni w rzeczach materjalnych, gdzie nazywamy niepodzielnym ten punkt, poza którym już zmysły nasze nic nie spostrzegają, mimo iż jest podzielny w nieskończoność wedle swej natury.
Z tych dwóch nieskończoności wiedzy, nieskończoność wielkości jest o wiele bardziej dotykalna, dlatego to niewielu osobom zdarzyło się utrzymywać iż znają wszystkie rzeczy. „Będę mówił o wszystkiem”, powiadał Demokryt.
Natomiast nieskończoność w małości jest o wiele mniej widoczna. Filozofowie o wiele łatwiej mniemali, że tam dotrą i wszyscy się o to rozbili. To dało początek owym tak zwyczajnym tytułom, O zasadach rzeczy, o zasadach filozofji[12], i tym podobnym, równie napuszonym w istocie, mimo iż mniej z pozoru, co ów inny, który bije w oczy: De omni re scibili.[13]
Mniemamy, iż z natury jesteśmy o wiele zdatniejsi aby dojść do jądra rzeczy, niż aby ogarnąć ich powierzchnię. Widoczny ogrom świata widocznie przewyższa naszą możność; ponieważ to my natomiast przewyższamy drobne rzeczy, sądzimy iż łatwiej zdołamy je posiąść. Wszelako, niemniej zdatności potrzeba, aby dojść do nicości co do wszystkiego; dla obu rzeczy potrzebna jest zdatność nieskończona: zdaje mi się, że ktoby pojął ostateczne pierwiastki rzeczy, mógłby również dojść do poznania nieskończoności. Jedno zależy od drugiego i jedno prowadzi do drugiego. Te ostateczności schodzą się i jednoczą mocą oddalania się od siebie, i odnajdują się w Bogu i tylko w Bogu.
Znajmy tedy naszą doniosłość; jesteśmy czemś, lecz nie jesteśmy wszystkiem; to co posiadamy z bytu, zasłania nam świadomość pierwszych zasad, które rodzą się z nicości, a nikłość tego co mamy z bytu, zasłania nam widok nieskończoności.
Poznanie nasze zajmuje w porządku rzeczy poznawalnych to samo miejsce, co ciało nasze w rozmiarach przyrody.
Jesteśmy ograniczeni w każdym kierunku; ten stan, zajmujący środek między dwoma krańcami, przejawia się we wszystkich naszych zdolnościach. Zmysły nasze nie chwytają nic krańcowego, zbyt wielki hałas nas ogłusza, zbyt wiele światła oślepia, zbytnia odległość i zbytnia bliskość umyka się wzrokowi, zbytnia rozciągłość i zbytnia zwięzłość mowy zaciemnia ją, zbytnia prawda osłupia nas; znam takich, którzy nie mogą zrozumieć, że, jeżeli od zera odejmie się 4, zostanie zero; pierwsze zasady są dla nas zbyt oczywiste, zbyt wiele rozkoszy nuży, zbyt wiele współdźwięków niemile razi w muzyce; toż zbyt wiele dobrodziejstw drażni, chcemy mieć z czego zapłacić dług z nawiązką: Beneficia eo usque laeta sunt, dum videntur exsolvi posse; ubi multum antevenere, pro gratia odium redditur.[14] Nie czujemy ani nadmiernego gorąca, ani nadmiernego zimna. Własności ostateczne szkodzą nam, ale nie są dotkliwe: nie czujemy ich już, cierpimy od nich. Zbyt wczesna młodość i zbyt późna starość upośledzają umysł, toż samo za wiele i za mało nauki; słowem, rzeczy ostateczne są dla nas tak, jakby nie istniały, i my nie istniejemy w stosunku do nich: one się nam umykają lub my im.
Oto nasz prawdziwy stan; oto co nas czyni niezdolnymi i do wiedzy pewnej i do zupełnej niewiedzy. Żeglujemy po szerokiem przestworzu, zawsze niepewni i chwiejący się, popychani od jednego krańca ku drugiemu. W jakimkolwiek punkcie chcielibyśmy się uczepić i umocnić, wraz chwieje się i oddala; a jeśli podążamy za nim, wymyka się naszemu chwytowi, wyślizguje się i ulata w wiekuistej ucieczce. Jest to nasz stan naturalny, a wszelako najbardziej przeciwny naszym skłonnościom; pałamy pragnieniem znalezienia oparcia i ostatecznej stałej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność; ale cały nasz fundament trzaska i ziemia roztwiera się aż do otchłani.
Nie szukajmy tedy pewności i stałości. Rozum nasz zawsze pada ofiarą zwodności pozorów, nic nie zdoła ustalić skończoności między dwiema nieskończonościami, które zamykają ją i umykają się jej.
Skoro to dobrze zrozumiemy, sądzę iż będziemy trwali spokojnie, każdy w tym stanie w jakim natura go pomieściła. Skoro ten pośrodek, który nam przypadł w udziale, zawsze odległy jest od krańców, cóż znaczy iż człowiek będzie miał nieco więcej zrozumienia rzeczy? Jeżeli je ma, bierze rzeczy z nieco bardziej wysoka: ale czyż nie jest zawsze nieskończenie oddalony od wszystkiego? i czyż trwanie naszego życia nie jest jednako oddalone od wieczności, chociażby trwało o dziesięć lat dłużej?
W perspektywie tych nieskończoności, wszystkie skończoności są równe; nie widzę tedy, dlaczego raczej czepiać się wyobraźnią tej niż innej. Samo porównanie, jakie czynimy między sobą a skończonością, sprawia nam przykrość.
Gdyby człowiek zaczął od zgłębiania siebie, spostrzegłby, jak bardzo jest niezdolny przejść tę granicę. W jaki sposób część mogłaby poznać całość? — Będzie może dążył do poznania bodaj tych części, do których jest w jakimś stosunku? — Ależ cząstki świata tak się łączą i tak się zazębiają wzajem, iż wydaje mi się niemożebnem poznać jedną bez drugiej i bez wszystkiego.
Człowiek, naprzykład, ma styczność ze wszystkiem co zna. Potrzebuje miejsca aby go pomieściło, czasu dla trwania, ruchu dla życia, żywiołów aby go utworzyły, ciepła i pokarmów dla odżywienia, powietrza dla oddychania; widzi światło, czuje ciała; słowem, wszystko wchodzi z nim w powinowactwo. Aby zatem znać człowieka, trzeba wiedzieć skąd to pochodzi iż potrzebuje powietrza aby istnieć; aby zaś znać powietrze, trzeba wiedzieć, na czem polega jego związek z życiem człowieka, etc. Płomień nie może istnieć bez powietrza; zatem, aby znać jedno, trzeba znać drugie.
Ponieważ tedy wszystkie rzeczy są następstwem i przyczyną, doznają i udzielają pomocy, pośredniczą i korzystają z pośrednictwa, i wszystkie podtrzymują się naturalnym i tajemnym węzłem, który łączy najbardziej odległe i różne części, uważam za niemożliwe aby znać części nie znając całości, jak również znać całość nie znając poszczególnych części.
Wieczność rzeczy sama w sobie lub w Bogu również musi oszałamiać krótkie nasze trwanie. Stała i niezmienna nieruchomość przyrody w porównaniu do ustawnej zmiany jaka w nas zachodzi, musi sprawiać toż samo wrażenie.
A zaś niemocy naszej w poznaniu rzeczy dopełnia to, iż są one proste same w sobie, my zaś jesteśmy złożeni z dwóch przeciwnych i różnorakich natur, z duszy i z ciała. Niepodobna bowiem, aby ta część, która w nas rozumuje, była innej natury niż duchowej, a gdyby ktoś żądał, abyśmy byli zupełnie cieleśni, toby nas wykluczyło o wiele bardziej od poznania rzeczy, ile że niema nic bardziej niepojętego, niż rzec że materja zna siebie samą: niepodobna nam jest poznać, w jaki sposób mogłaby się ona znać.
Tak więc, jeżeli jesteśmy poprostu materją, nie możemy zgoła nic poznać; jeśli zaś składamy się z ducha i z materji, nie możemy poznać do gruntu rzeczy prostych, cielesnych czy duchowych.
Stąd pochodzi, iż prawie wszyscy filozofowie mieszają pojęcia o rzeczach i mówią o rzeczach cielesnych duchowo i o duchowych cieleśnie. Powiadają bowiem śmiało, że ciała dążą ku dołowi, że ciążą do swego środka, że bronią się przed zniweczeniem, że lękają się próżni, że mają skłonności, sympatje, antypatje: wszystko rzeczy właściwe jedynie duchom. Mówiąc zaś o duchach, uważają je jakoby będące w jednem miejscu i przypisują im poruszanie się z jednego miejsca na drugie: rzeczy właściwe jedynie ciałom.
Zamiast odbierać czyste pojęcia tych rzeczy, barwimy je naszemi właściwościami i nasycamy naszą złożoną istotą wszystkie rzeczy proste które rozważamy.
Któżby nie myślał, widząc jak składamy wszystkie rzeczy z ducha i z ciała, że ta mieszanina jest dla nas bardzo łatwa do pojęcia? Jest to wszelako rzecz, którą pojmujemy najmniej. Człowiek jest dla siebie samego najbardziej zadziwiającym przedmiotem w naturze: nie może bowiem pojąć co to jest ciało, a jeszcze mniej co to duch, a najmniej ze wszystkiego w jaki sposób ciało może być spojone z duchem. To jest dlań największa zagadka, a wszelako to jego własna istota: Modus quo corporibus adhaerent spiritus comprehendi ab hominibus non potest, et hoc tamen homo est.[15]
Wreszcie, aby dopełnić dowodu naszej słabości, zakończę temi dwiema uwagami...
Ale być może, iż ten przedmiot przekracza zakres rozumu. Rozpatrzmy tedy wymysły rozumu w rzeczach mu dostępnych. Jeżeli istnieje coś, gdzie własny interes powinienby mu kazać najbardziej się wytężyć, to poszukiwanie swego największego dobra. Spojrzmyż tedy, gdzie pomieściły je te silne i jasnowidzące dusze i czy są pod tym względem w zgodzie.
Jeden mówi, że najwyższe dobro jest w cnocie, drugi kładzie je w rozkoszy; jeden w poznaniu natury, drugi w prawdzie: Felix qui potuit rerum cognoscere causas[16]; inny w zupełnej niewiedzy, inny w obojętności, inny w tem aby opierać się pozorom, inny aby niczego nie podziwiać, nihil mirari prope res una quae possit facere et servare beatum[17]; prawdziwi pyrrhończycy w swojej bezczułości, wątpieniu i ustawnej niepewności; inni znów, roztropniejsi, myślą że znaleźli coś lepszego. Ładną nas płacą monetą!
Jeżeli trzeba uznać, że ta piękna fiiozofja nie uzyskała, tak długą i tak wytężoną pracą, nic pewnego, może choć dusza pozna bodaj siebie samą. Posłuchajmy nauczycieli świata w tym przedmiocie. Co mniemali o substancji? 395[18]. Czy zdatniejsi byli w tem aby ją pomieścić? 395. Co zdołali poznać o jej początku, trwaniu i odejściu? 399.
Czyż tedy dusza jest jeszcze zbyt szlachetnym przedmiotem dla słabego światła rozumu? Zniżmy go tedy do materji, przypatrzmy się, czy wie z czego utworzone jest to własne ciało które ożywia, i inne, które rozważa i któremi porusza dowoli. Cóż wiedzą o tem ci wielcy dogmatyści, którym nic nie jest tajne? 493, Harum sententiarum.
To wystarczyłoby niewątpliwie, gdyby rozum był rozsądny. Jest nim na tyle, aby przyznać że nie umiał jeszcze znaleźć nic pewnego; ale nie traci jeszcze nadziei, iż do tego dojdzie: przeciwnie, bardziej niż kiedykolwiek żarliwy jest w tem szukaniu, i dufa iż ma w sobie siły potrzebne dla tej zdobyczy. Trzeba go tedy dobić; rozpatrzywszy jego siły wedle ich skutków, rozważmy je same w sobie; zobaczmy, czy ma jakieś kształty i jakieś sposoby zdolne pochwycić prawdę.
List o szaleństwie wiedzy ludzkiej i fllozofji. Ten list przed Rozrywką.
Felix qui potuit... Nihil admirari.[19]
280 rodzajów najwyższego dobra u Montaigne’a.[20]
Nietrudno będzie zstąpić jeszcze o stopień niżej i ukazać śmieszność tegoż rozumu. Aby bowiem zacząć od niego samego, czy może być coś niedorzeczniejszego, niż mówić że ciała nieożywione posiadają namiętności, obawy, wstręty? że ciała bezczułe, pozbawione życia i nawet niezdolne do życia, mają namiętności, których pojęcie wymaga bodaj wrażliwej duszy dla ich odczuwania? a dalej, iż przedmiotem tego wstrętu jest próżnia?[21] cóż jest w próżni, coby je mogło przerażać? Czy może być coś bardziej płaskiego i pociesznego? Więcej jeszcze: iż mają w sobie samych dążność do ruchu, aby uniknąć próżni: czyż mają ręce, nogi, mięśnie, nerwy?
Napisać przeciwko tym, którzy zgłębiają nauki: Kartezjusz.
Nie mogę przebaczyć Kartezjuszowi; radby był chętnie w całej swej filozofji obejść się bez Boga, ale nie mógł się powstrzymać od tego, iż kazał mu dać szczutka aby wprawić świat w ruch; poczem już mu Bóg na nic niepotrzebny.
Kartezjusz bezużyteczny i niepewny.
Kartezjusz. — Trzeba powiedzieć wogóle: „To się dzieje przez kształt i ruch“, — to bowiem jest prawda. Ale mówić przez jaki, i chcieć składać machinę, to śmieszne... Jest to bowiem bezużyteczne, niepewne i przykre. A gdyby nawet to było prawdą, nie sądzę, aby cała filozofja warta była godziny trudu.
Skąd pochodzi, iż człowiek chromy nie drażni nas, a umysł chromy drażni?[22] Stąd, iż chromy uznaje że my idziemy prosto, umysł zaś chromy powiada że to my kulejemy; inaczej budziłby w nas litość, a nie gniew.
Epiktet pyta o wiele silniej: Czemu nie gniewamy się, gdy ktoś mówi że cierpimy na głowę, a gniewamy się, gdy mówi, że błądzimy w rozumowaniu lub w wyborze? — Temu, iż jesteśmy zupełnie pewni, że nie cierpimy na głowę i że nie jesteśmy chromi, nie jesteśmy natomiast równie pewni tego, czy wybraliśmy drogę prawdy. Jesteśmy jej pewni jedynie dzięki temu, iż widzimy ją wyraźnie własnemi oczami; gdy więc ktoś inny widzi równie wyraźnie rzecz przeciwną, to nas wprawia w wahanie i zaskakuje, a bardziej jeszcze kiedy tysiąc innych drwi sobie z naszego wyboru: trzeba bowiem dać pierwszeństwo naszemu rozumowi przed rozumem tylu innych; a to jest zuchwałe i trudne. Niema nigdy tej sprzeczności w zmysłach odnośnie do chromego.
Wyobraźnia. — Jest to najbardziej zwodnicza cząstka w człowieku, nauczycielka błędu i fałszu, tem bardziej oszukańcza, że niezawsze oszukuje, byłaby bowiem niezawodnym wskaźnikiem prawdy, gdyby była niezawodną w kłamstwie. Ale, będąc najczęściej fałszywą, nie przedstawia żadnej znamiennej cechy, znacząc tem samem piętnem prawdę i fałsz.
Nie mówię o szaleńcach, mówię o najroztropniejszych; pomiędzy nimi to wyobraźnia ma wielki dar przekonywania ludzi. Rozsądek daremnie krzyczy, nie umie nadać ceny rzeczom.
Ta harda potęga, nieprzyjaciółka rozumu, lubująca się w tem aby go poprawiać i władać nim, chcąc okazać ile może we wszelkiej rzeczy, stworzyła w człowieku drugą naturę.[23] Ma ona swoich szczęśliwych, swoich nieszczęśliwych, zdrowych i chorych, swoich bogatych i biednych; karze wierzyć, wątpić, przeczyć rozsądkowi; zawiesza zmysły, pozwala im czuć; ma swoich szaleńców i swoich mędrców. Najbardziej nęka nas to, iż widzimy, że napełnia ona swoich wiernych zadowoleniem o wiele pełniejszem i doskonalszem, niż to czyni rozum. Ludzie niepospolici w imaginacji o ileż więcej czują się radzi z siebie, niż ludzie stateczni mogą być radzi z siebie z rozsądku. Patrzą na innych z góry; dysputują śmiało i z przekonaniem, podczas gdy tamci z lękiem i nieśmiałością. Ta pogoda oblicza daje im często przewagę w mniemaniu słuchaczy, ile że mędrcy urojeni snadnie znachodzą łaskę wobec sędziów podobnej natury. Wyobraźnia nie może uczynić głupców mądrymi, ale czyni ich szczęśliwymi, ku zawstydzeniu rozumu, który swoich przyjaciół może uczynić jedynie nieszczęśliwcami. Ona okrywa ich chwałą, on wstydem.
Kto rozdaje reputację? Kto udziela poważania i czci osobom, dziełom, prawom, potentatom, jeśli nie ta moc wyobraźni? Wszystkie bogactwa ziemi daremne są bez jej zgody!
Czy nie przypuszczalibyście, iż ten czcigodny i sędziwy dygnitarz, otoczony szacunkiem całego ludu, rządzi się czystym i wzniosłym rozumem, że sądzi rzeczy wedle ich istoty, nie ulegając wpływowi błahych okoliczności, które działają jedynie na wyobraźnię słabych? Patrzcie, jak wchodzi do kościoła, wnosząc z sobą żarliwą pobożność, umacniając statek swego rozumu ogniem miłości bożej; patrzcie, jak się gotuje z przykładnym szacunkiem słuchać kaznodziei. Jawi się oto ten kaznodzieja: niechże natura da mu zachrypły głos i komiczną fizyognomję: niechaj go balwierz źle ogoli; niechaj jeszcze nadomiar upaćka się gdzie przypadkiem: założę się, iż, choćby obwieszczał i największe prawdy, powaga naszego senatora nie przetrwa tej próby.
Największy filozof w świecie, na desce aż nadto szerokiej, jeżeli pod nią znajduje się przepaść, ulegnie wyobraźni, mimo iż rozum upewnia go o bezpieczeństwie. Wielu na samą myśl o tem blednie i oblewa się potem.[24]
Nie będę tu przytaczał wszystkich jej skutków.
Któż nie wie, że widok kotów, szczurów, chrobotanie węgla może wyważyć rozum z zawiasów? Dźwięk głosu wywiera wpływ na najrozumniejszych i znacznie może odmienić wartość mowy albo poematu.
Sympatja lub nienawiść odmienia fizjognomję sprawiedliwości. Adwokatowi zapłaconemu zgóry o ileż wydaje się sprawiedliwszą sprawa, której broni! śmiały jego gest o ileż w lepszem świetle ukazuje ją sędziom, omamionym tym pozorem! Pocieszny zaiste rozum, którym porusza dech wiatru, i to we wszystkich kierunkach!
Mógłbym tu przytoczyć prawie wszystkie uczynki ludzi; toczą się one jedynie niemal wedle pobudzeń wyobraźni. Rozum zmuszony był ustąpić, a najstateczniejszy człowiek przybiera sobie jako zasady to, co wyobraźnia ludzi lekko wprowadziła na każdym kroku.
Tego, kto chciałby iść jeno za rozumem, osądziłby ogół ludzi za szaleńca. Trzeba sądzić wedle sądu większości społeczeństwa. Trzeba, skoro mu się tak podobało, pracować cały dzień i mozolić się dla dóbr wiadomych jako urojone: kiedy zaś sen użyczy nam spoczynku po utrudzeniach naszego umysłu, trzeba wnet zrywać się jednym susem, aby biec za czczym dymem i poddawać się wpływom tej władczyni świata. — Oto jedno ze źródeł błędu, ale nie jedyne. Człowiek miał wielką słuszność, iż skojarzył prawdę z fałszem, mimo iż w tym pakcie wyobraźnia ma wielką przewagę; w wojnie bowiem ma jeszcze o wiele większą: nigdy rozum nie pokona wyobraźni, podczas gdy wyobraźnia wyważa nieraz rozum z jego siedliska.
Nasi dygnitarze dobrze rozumieją tę tajemnicę. Ich czerwone togi, gronostaje któremi się spowijają, pałace w których sądzą, lilje, cały ten dostojny przybór był wielce potrzebny. Gdyby lekarz nie miał czarnej szaty i trzewików, gdyby filozof nie miał rogatej czapki i sukni czterykroć za obszernej, nigdy nie byliby omamili świata, który nie może się oprzeć takiej paradzie. Gdyby posiadali prawdziwą sprawiedliwość i gdyby lekarze posiadali prawdziwą sztukę leczenia, na nicby im były rogate czapeczki: majestat tych nauk byłby dość czcigodny sam ze siebie. Ale, posiadając jedynie wiedzę urojoną, muszą uciekać się do tych czczych przyborów, działających na wyobraźnię, i tem, w istocie, zdobywają sobie szacunek. Jedynie wojownicy nie przebierają się w ten sposób, ich działanie bowiem bardziej jest pełne treści: gruntują swą władzę siłą, tamci minami.
Dlatego-to królowie nasi nie dbali o takowe przebrania. Nie stroili się w nadzwyczajne ubiory, aby ujawnić swe znaczenie, ale otoczyli się gwardjami, halabardami. Te uzbrojone pyski, które mają ręce i siłę tylko dla nich, trębacze i dobosze kroczący na przedzie, te legjony które ich otaczają, przyprawiają najśmielszych o drżenie: mają nie tylko strój, ale i siłę. Trzebaby mieć bardzo oderwany umysł, aby widzieć zwykłego człowieka w padyszachu, otoczonym w swoim pysznym seraju czterdziestoma tysiącami jańczarów.
Dość nam widzieć adwokata w todze i w czapeczce na głowie, abyśmy wraz powzięli korzystne mniemanie o jego uczoności.
Wyobraźnia rozrządza wszystkiem; ona tworzy piękność, sprawiedliwość i szczęście, które jest wszystkiem w świecie. Chciałbym serdecznie poznać książkę włoską, której znam tylko tytuł; sam ten tytuł wart jest tyleż co wiele książek: Dell’ opinione regina del mondo.[25] Piszę się na nią na nieznane, z wyjątkiem jeżeli zawiera co złego.
Oto w przybliżeniu skutki tej zwodniczej właściwości, którą dano nam jakoby umyślnie aby nas wprowadzić w potrzebny błąd. Są u nas i inne tego przyczyny. Nie tylko dawne wrażenia zdolne nas są oszukać: uroki nowości mają tę samą władzę. Stąd pochodzą wszystkie spory między ludźmi, którzy sobie wyrzucają, bądź że idą za fałszywemi wrażeniami z dzieciństwa, bądź że uganiają lekkomyślnie za nowemi. Kto trzyma się słusznego pośrodka? Niech wystąpi i niech to udowodni. Niemasz zasady, choćby była najnaturalniejsza, nawet od dzieciństwa, iżby jej nie można było podać za złudę, zaczerpniętą bądź z nauki, bądź ze zmysłów.
Ponieważ, powiadają, wierzyłeś od dzieciństwa że skrzynia jest próżna skoro w niej nic nie widzisz, sądziłeś że próżnia jest możliwa; jest to złudzenie zmysłów, umocnione nawykiem, które to złudzenie wiedza musi prostować. — Inni zasię powiadają: Ponieważ powiedziano ci w szkole, że niema próżni, skażono twój zdrowy rozsądek, rozumiejący to tak jasno przed tym złym wpływem, który trzeba sprostować, odwołując się do twej pierwotnej natury. Któż tedy oszukuje? zmysły czy nauka?
Mamy jeszcze inne źródło błędu, mianowicie choroby: psują nam sąd i poczucie; a jeżeli ciężkie choroby mącą je wybitnie, nie wątpię, że i lekkie mają tu swój wpływ w odpowiedniej proporcji.
Nasz własny interes jest cudownem narzędziem, aby nas oślepiać w przyjemny sposób. Najsprawiedliwszemu człowiekowi nie wolno być sędzią we własnej sprawie; znam takich, którzy, aby nie popaść w ten błąd miłości własnej, stawali się najniesprawiedliwsi w świecie w przeciwnym kierunku; niezawodnym sposobem zgubienia każdej słusznej sprawy było zalecić ją im przez ich krewnych.
Sprawiedliwość i prawda są to dwa ostrza tak subtelne, że nasze instrumenty są zbyt grube, aby w nie ściśle utrafić. Jeśli to osiągną, spłaszczają ich ostrze i wspierają się dokoła, więcej na fałszu niż na prawdzie.
Człowiek jest tedy tak szczęśliwie ukształtowany, iż nie posiada żadnej podstawy do prawdy, a wiele, i to wybornych, do fałszu. Zobaczmyż teraz, jak... Ale główną przyczyną tych błędów jest walka, zachodząca między zmysłami a rozumem.
Od tego trzeba zacząć rozdział o zwodniczych siłach. — Człowiek jest przedmiotem pełnym błędu, wrodzonego i niepodobnego do zmazania bez Łaski. Nic nie jawi mu prawdy. Wszystko go myli: te dwie podstawy prawdy, rozum i zmysły, poza tem iż każdej z nich brak szczerości, oszukują się wzajem między sobą. Zmysły oszukują rozum przez fałszywe pozory; same padają znowuż ofiarą tego samego oszukaństwa: rozum mści się na nich. Wzruszenia duszy mącą zmysły i stwarzają w nich fałszywe wrażenia. Kłamią i oszukują się nawyprzódki.[26]
Ale, poza temi błędami, które płyną z przypadku i braku inteligencji, wobec jej różnorakich właściwości...
Wyobraźnia powiększa małe przedmioty, tak iż wypełnia niemi naszą duszę wskutek fantastycznego oszacowania; jak znowuż, przez lekkomyślne zuchwalstwo, pomniejsza wielkie aż do swojej miary, naprzykład mówiąc o Bogu.
Rzeczy, które najbardziej nas zaprzątają, np. to, aby ukrywać swój niedostatek, są często prawie niczem; jest to nic, które wyobraźnia nasza wydyma do rozmiarów góry; inny obrót wyobraźni pozwala nam je odsłonić bez przykrości.
Wyobraźnia moja każe mi nienawidzić kogoś, kto charczy albo sapie przy jedzeniu; wyobraźnia ma wielką władzę; cóż stąd za korzyść? iż będziemy szli za tą władzą, dlatego że jest naturalna? Nie; że będziemy jej się opierać...
Nae iste magno conatu magnas nugas dixerit.[27]
583. Quasi quidquam infelicius sit homine cui sua figmenta dominantur.[28] (Plin.)
Dzieci przerażają się twarzy, którą sobie same umazały, bo są dzieci; ale jak sprawić, aby to co jest tak słabe będąc dzieckiem, było bardzo mocne, porósłszy w lata? Zmieniamy jedynie urojenia; wszystko co się stopniowo doskonali, podupada też stopniowo; co było słabe, nie może nigdy być bardzo silne. Darmo mówić: urósł, odmienił się; zawsze jest ten sam!
Przyzwyczajenie jest naszą naturą: kto się przyzwyczai do wiary, wierzy, i nie potrafi już nie lękać się piekła, i nie wierzy w co insze. Kto przyzwyczai się wierzyć, że król jest straszny... etc. Któż tedy wątpi, iż dusza nasza, przyzwyczaiwszy się widzieć liczbę, przestrzeń, ruch, wierzy w to, i tylko w to?
Quod crebro videt non miratur, etiamsi cur fiat nescit; quod ante non viderit, id si evenerit, ostentum esse censet.[29] (Cic.)
Spongia solis.[30] — Kiedy widzimy, iż jakieś zjawisko powtarza się wciąż jednako, wnosimy stąd o naturalnej konieczności, jak to że jutro będzie dzień, etc. Ale często natura zadaje nam łgarstwo i nie poddaje się własnym prawidłom.
Czem są nasze naturalne zasady, jeśli nie owocem nawyku, w dzieciach zaś nawykiem przejętym od ojców jak polowanie u zwierząt?
Odmienne nawyki dadzą nam inne zasady naturalne, widzimy to z doświadczenia; a jeśli są jakieś zasady, opierające się zwyczajowi, istnieją też zwyczaje przeciw naturze, opierające się naturze i innemu zwyczajowi. To zależy od skłonności.
Natura człowieka jest cała naturą, omne animal.[31]
Niema nic, czegoby nie można uczynić naturalnem; niema nic tak naturalnego, czegoby nie można zatracić.
Człowiek jest właśnie omne animal.
Pamięć, radość, to są uczucia; nawet twierdzenia geometryczne stają się uczuciami, rozum bowiem czyni uczucia naturalnemi, zaś uczucia naturalne zacierają się pod wpływem rozumu.
Kto nawykł posługiwać się złemi racjami aby dowodzić zjawisk przyrody, nie chce już przyjąć dobrych, skoro je odkryto. Przykładem, jaki na to dano, było krążenie krwi, dla objaśnienia czemu żyła pęcznieje poniżej podwiązanego miejsca.
Najważniejszą rzeczą dla całego życia, to wybór zawodu: rozstrzyga o tem przypadek. Zwyczaj wytwarza murarzy, żołnierzy, pobijaczy dachów. „To doskonały pobijacz dachów”, powiadają; zasię, mówiąc o żołnierzach: „Czyści warjaci!” Inni znowuż przeciwnie: „Niemasz w świecie nic wielkiego poza wojną, reszta ludzi to lada co”. Wedle tego jak w dzieciństwie słyszymy pochwałę dla tych rzemiosł, a wzgardę dla innych, wybieramy; z natury bowiem mamy pociąg do prawdy, a wstręt do szaleństwa; te słowa[32] działają na nas, błądzimy tylko w zastosowaniu. Tak wielką jest siła zwyczaju, że z tych, których natura stworzyła tylko ludźmi, robi się wszelkie stany ludzi; istnieją bowiem cale okolice złożone tylko z murarzy, inne tylko z żołnierzy, etc. Bez wątpienia natura nie jest tak jednostajna. Przyzwyczajenie zatem czyni to wszystko, nagina bowiem naturę; niekiedy zaś natura przemaga je i utrzymuje człowieka w jego instynktach, mimo wszelkiego nawyku, dobrego czy złego.
Uprzedzenie wprowadza w błąd. Opłakana to rzecz widzieć, iż wszyscy ludzie rozprawiają tylko o środkach, a bynajmniej o celu. Każdy myśli, jak wywiąże się ze swego rzemiosła; ale co się tyczy wyboru rzemiosła i ojczyzny, los o nich rozstrzyga.
Litość bierze patrzeć, jak tylu Turków, heretyków, niewiernych, idzie za obyczajem swoich ojców, dla tej jednej racji, iż uprzedzono ich że to jest najlepszy; toż samo skłania każdego do jego rzemiosła, ślusarki, żołnierki etc.
Z tych to przyczyn dzikiemu nie nadałaby się Prowancja.[33]
Istnieje powszechna i zasadnicza różnica pomiędzy działaniami woli, a wszystkiemi innemi.
Wola jest jednym z głównych organów wiary; nie iżby kształtowała wiarę, ale ponieważ rzeczy stają się prawdą lub fałszem, wedle strony z której się je ogląda. Wola, która podoba sobie bardziej w jednem obliczu niż w drugiem, odwraca umysł od rozważania właściwości tych, których nierada jest oglądać: tak więc umysł, krocząc zgodnie z wolą, poprzestaje na oglądaniu oblicza które jej jest po myśli; poczem sądzi wedle tego, co widzi.
Miłość własna.[34] — Naturą miłości własnej i naszego ludzkiego JA jest miłować tylko siebie i cenić tylko siebie. Ale co pocznie? nie może przeszkodzić, iżby ten przedmiot, który tak kocha, nie był pełen przywar i braków; chce być wielkim, a widzi się małym; chce być szczęśliwym, a widzi się nędznym; chce być doskonałym a widzi się pełnym niedoskonałości; chce być przedmiotem miłości i szacunku ludzi, a widzi, iż przywary jego zasługują jeno na wstręt i wzgardę. Ten kłopot, w jakim się znajduje, rodzi w nim najbardziej niesprawiedliwe i zbrodnicze uczucie jakie sobie można wyobrazić: poczyna bowiem w sobie śmiertelną nienawiść przeciw tej prawdzie, która mu przygania i która przekonywa go o jego brakach. Pragnąłby ją unicestwić; nie mogąc zaś zniweczyć jej w samej sobie, niweczy ją, ile tylko może, w swojej świadomości i w świadomości drugich; to znaczy, dokłada wszelkich starań, aby zasłaniać swoje przywary i drugim i sobie, i nie może ścierpieć, aby mu je pokazywano lub je widziano.
Jest to, bez wątpienia, wielkie zło być pełnym przywar, ale jeszcze większem złem jest być ich pełnym i nie chcieć ich uznać: znaczy to bowiem dodawać do nich jeszcze błąd dobrowolnego złudzenia. Nie chcemy, aby inni nas oszukiwali; nie uważamy za godziwe, aby żądali od nas więcej szacunku niż na to zasługują; nie jest tedy również sprawiedliwe, abyśmy ich oszukiwali i kazali się więcej szanować, niż na to zasługujemy.
Tak więc, skoro drudzy odkrywają jedynie niedoskonałości i przywary które mamy w istocie, oczywistem jest, że nie czynią nam tem krzywdy, skoroć nie oni są tego przyczyną; i że świadczą nam tem dobro, pomagając nam uwolnić się od zła, jakiem jest nieświadomość tych przywar. Nie powinniśmy się gniewać, iż oni je znają i że gardzą nami: jako iż sprawiedliwem jest, i aby nas znali takimi jakimi jesteśmy, i aby gardzili nami, jeżeli jesteśmy godni wzgardy.
Oto uczucia, jakie zrodziłyby się w sercu pełnem słuszności i sprawiedliwości. Co mamy tedy powiedzieć o naszem, widząc w niem skłonność wcale przeciwną? czyż bowiem nie jest prawdą, iż nienawidzimy prawdy i tych którzy nam ją mówią, i że lubimy aby się mylili na naszą korzyść, i że chcemy, aby nas mieli za innych, niż jesteśmy w istocie?
A oto dowód, który budzi we mnie grozę. Religja katolicka nie każe odsłaniać swoich grzechów porówni wobec całego świata; przyzwala, aby zachować zasłonę wobec wszystkich innych ludzi; wyjąwszy jednego, przed którym nakazuje odsłonić dno swego serca i ukazać się takimi, jakimi jesteśmy. Tego tylko jedynego człowieka w świecie nakazuje nam wywieść z błędu i zobowiązuje go do niezłomnej tajemnicy, która sprawia, iż ta świadomość jest w nim tak jakby jej nie było. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej miłosiernego i łaskawego? A mimo to, zepsucie człowieka jest takie, iż jeszcze to prawo wydaje mu się twardem; i to jest jedna z głównych przyczyn, która zbuntowała przeciw Kościołowi znaczną część Europy.
Jakże niesprawiedliwe i nierozumne jest serce człowieka, iż może znajdować złem obowiązek dopełnienia wobec jednego człowieka tego, coby mu się poniekąd godziło uczynić wobec wszystkich! Żali bowiem sprawiedliwem jest, abyśmy ich oszukiwali?
Są rozmaite stopnie tego wstrętu do prawdy; ale można powiedzieć, iż znajduje się on u wszystkich w jakimś stopniu, ponieważ jest nieodłączny od miłości własnej. Ta niewczesna drażliwość nasza jest przyczyną, iż człowiek, zniewolony przyganić drugiemu, musi szukać tylu omówień i złagodzeń, aby go nie urazić. Trzeba mu pomniejszać nasze błędy, udawać że je usprawiedliwia, wplatać pochwały i zapewnienia sympatji i szacunku. A i tak lekarstwo pozostaje gorzkiem dla miłości własnej. Zażywa go ona najmniej jak może i zawsze ze wstrętem, a często nawet z ukrytym żalem dla tych, którzy je podają.
Zdarza się stąd, iż, jeżeli ktoś ma jakiś interes w tem aby zachować naszą przyjaźń, uchyla się od oddania przysługi, o której wie że nam jest niemiłą; raczy nas tak, jak chcemy aby nas baczono. Nienawidzimy prawdy, kryją ją nam; chcemy aby nam pochlebiano, pochlebiają nam; lubimy aby nas oszukiwano, oszukują nas.
Stąd pochodzi, iż każdy szczebel powodzenia, który nas wznosi w świecie, oddala nas tem więcej od prawdy, ponieważ ludzie bardziej się boją zranić tych, których życzliwość jest bardziej korzystna, a niechęć niebezpieczna. Monarcha może być pośmiewiskiem całej Europy, a tylko on sam nie będzie o tem nic wiedział. Nie dziwię się: mówienie prawdy jest korzystne dla tego komu się ją mówi, ale niekorzystnem dla tych, którzy ją mówią, ponieważ ściągają na się nienawiść. Owo ci którzy żyją w bliskości możnych, bardziej miłują własne korzyści, niż dobro książęcia któremu służą; co za tem idzie, nie pilno im wyświadczyć mu przysługę, szkodząc sobie samym.
Nieszczęście to jest z pewnością większe i częstsze przy znacznej fortunie; ale i najmniejsi nie są wolni od niego, ponieważ jest zawsze jakaś korzyść w tem, aby posiadać miłość u ludzi. Tak więc, życie ludzkie jest jeno nieustanną złudą; ludzie oszukują się jeno wzajem i karmią pochlebstwami. Nikt nie mówi o nas w naszej przytomności, tak jak mówi w naszej nieobecności. Związek, jaki istnieje między ludźmi, opiera się jedynie na tem wzajemnem oszukaństwie; niewiele ostałoby się przyjaźni, gdyby każdy wiedział, co przyjaciel mówi o nim kiedy go niema, mimo że mówi o nim wówczas szczerze i beznamiętnie.
Człowiek jest tedy jeno przebraniem, jeno kłamstwem i obłudą; i w sobie samym i w stosunku do drugich. Nie chce, aby mu mówiono prawdę, stara się jej nie mówić innym; a wszystkie te skłonności, tak oddalone od sprawiedliwości i rozumu, posiadają przyrodzone korzenie w jego sercu.[35]
Istnieją przywary, które trzymają się nas jedynie zapomocą innych; skoro się zetnie pień, usuwa się je wraz z nim jak gałęzie.
Przykład czystości Aleksandra nie uczynił tylu powściągliwych, ilu biboszów uczynił przykład jego opilstwa. Nie jest wstydem nie być tak cnotliwym jak on, wydaje się zaś godnem usprawiedliwienia, iż się nie jest bardziej występnym od niego. Powtarzając błędy owych wielkich ludzi, rozumiemy jako niezupełnie grzęźniemy w przywarach pospólstwa; nie bierzemy zaś pod uwagę tego, iż w tem właśnie należą oni do pospólstwa. Zbliżamy się do nich tem, czem oni zbliżeni są do masy ludzkiej; choćby bowiem najbardziej byli górni, i tak jakimś rysem schodzą się z najlichszym z ludzi. Nie wiszą w powietrzu, zgoła oderwani od naszej społeczności. Nie, nie: jeśli są więksi od nas, to przez to, iż głowę mają wyżej; ale stopy mają równie nisko jak nasze. Wszyscy są na tym samym poziomie i wspierają się na tej samej ziemi; i tą kończyną znajdują się równie nisko co my, co najmniejsi, co dzieci, co bydlęta.
Kiedy namiętność prze nas do uczynienia jakiejś rzeczy, zapominamy o obowiązkach: gdy nas zajmie jakaś książka, czytamy ją, choćbyśmy powinni robić co innego. Aby przypomnieć sobie obowiązki, trzeba sobie zamierzyć jakieś zatrudnienie do którego mamy wstręt: wówczas wymawiamy się że mamy co innego do czynienia, i tym sposobem przypominamy sobie o obowiązku.
Jak trudno jest przedłożyć jakąś rzecz sądowi drugiego człowieka, aby nie skazić jego sądu przez sposób w jaki się ją przedkłada. Jeżeli mówimy: „To a to zda mi się piękne“, lub: „zda mi się ciemne“, lub coś podobnego, pociągamy wyobraźnię ku temu sądowi, lub też, przeciwnie, draźnimy ją i pchamy w inną stroną. Lepiej nic nie mówić; wówczas sądzi wedle tego jak jest, to znaczy jak jest w tej chwili, i wedle wpływu innych okoliczności, których nie jest się panem. Ale przynajmniej nie wpłynęliśmy na to; chyba że to nasze milczenie wywrze także swój wpływ, wedle charakteru i znaczenia jakiego spodoba mu się w niem dopatrzyć, lub wedle tego, co wywnioskuje z gestów i miny, lub z tonu głosu, wedle swego talentu czytania w fizjognomjach: tak trudno jest nie wytrącić sądu z jego przyrodzonej podstawy, lub raczej tak ona jest wątła i niestała.
Znając główną namiętność danego człowieka, można być pewnym, iż się mu trafi do serca; każdy wszelako ma swoje fantazje, sprzeczne z jego własnem dobrem, nawet wedle pojęć jakie ma o tem dobru; jest to kaprys, którego nie da się obliczyć.
Lustravit lampade terras.[36] Humor mój w małym stopniu zależy od pogody[37]; mam swoje mgły i swoją pogodę wewnątrz siebie; nawet powodzenie lub niepowodzenie moich spraw małe ma w tem znaczenie. Zdobywam się niekiedy na wysiłek przeciwko losowi; chwała zwalczenia go pomaga mi go zwalczyć wesoło; podczas gdy nieraz w szczęściu przychodzą na mnie chwile zniechęcenia.
Mimo że ktoś nie ma interesu w tem co mówi, nie trzeba stąd bezwarunkowo wnosić że nie kłamie; są bowiem ludzie, którzy kłamią poprostu aby kłamać.
Kiedy się miewamy dobrze, dziwimy się, jak możnaby wytrwać, będąc chorym; kiedy zachorujemy, zażywamy wesoło lekarstwo; choroba niewoli ku temu. Nie mamy już namiętności i chęci do rozrywek i przechadzek, jakie rodziło w nas zdrowie, a które są nie do pogodzenia z przymusem choroby: natura zsyła wówczas namiętności i pragnienia zgodne ze stanem obecnym. Nękają nas jedynie obawy, jakie my sami sobie stwarzamy, a nie natura, ponieważ, do stanu w jakim się znajdujemy, dołączają uczucia stanu w jakim się nie znajdujemy.
Ponieważ natura czyni nas zawsze nieszczęśliwymi w każdym stanie, pragnienia nasze podsuwają nam stan szczęśliwy, ponieważ do stanu w którym jesteśmy, łączą przyjemności stanu, w którym nie jesteśmy; a gdybyśmy osiągnęli te przyjemności, nie bylibyśmy mimo to szczęśliwi, ponieważ mielibyśmy inne pragnienia zgodne z tym nowym stanem.
Trzeba rozprowadzić szczegółowo to ogólne twierdzenie...
Poczucie fałszu przyjemności obecnych, a nieświadomość czczości przyjemności brakujących są powodem niestałości.
Niestałość. — Mniemamy, iż, dotykając człowieka, dotykamy jakoby zwykłych organów. W istocie są to organy, ale dziwaczne, zmienne, kapryśne, których rury nie idą za sobą wedle harmonijnego porządku. Ci, którzy umieją grać jeno na zwyczajnych organach, z tych nie wydobyliby akordu. Trzeba znać, gdzie są pedały.
Niestałość. — Rzeczy mają różnorakie własności, a dusza różnorakie skłonności, nic bowiem nie jest proste w stosunku do duszy i dusza nie jest nigdy prosta wobec żadnego przedmiotu; stąd pochodzi, że płaczemy i śmiejemy się z tej samej rzeczy.
Rozmaitość jest tak rozległa, że wszystkie tony głosu, każdy krok, kaszlnięcie, siąkanie, kichnięcie... Rozróżniamy wśród owoców winogrona, a między temi muszkatki, i Condrieu, i Desargues, i wreszcie ten szczep. Czy to wszystko? czy on wydał kiedy dwa jednakie grona? a jedno grono dwa jednakie ziarna?[39] etc.
Nie umiałbym osądzić tej samej rzeczy dokładnie jednako; nie mogę sądzić o własnem dziele, pracując nad niem; muszę czynić tak jak malarze, oddalić się odeń; ale nie nadto. Ile tedy? zgadnijcie.
Rozmaitość. — Teologja jest to nauka, ale, równocześnie, ileż łączy w sobie nauk! Człowiek jest jednością; ale jeżeli go rozebrać anatomicznie, będzie-li to głowa, serce, żołądek, żyły, każda żyła, każda cząstka żyły, krew, każdy składnik krwi?
Miasto, wieś, zdaleka to jest miasto i wieś; ale w miarę jak się zbliżać, to są domy, drzewa, dachówki, liście, trawy, mrówki, odnóża mrówek, w nieskończoność; wszystko to zawiera się w nazwie wsi.
Myśli. — Wszystko jest jedność, wszystko jest rozmaitość. Ileż natur w naturze człowieka! ileż powołań! i przez jaki przypadek każdy obiera to, o którem słyszał iż wyrażają się z szacunkiem. Dobrze skrojony obcas.
Obcas u trzewika. — „Och, jak to pięknie odrobione! cóż za zdolny rzemieślnik! jaki to śmiały żołnierz!“ — Oto źródło naszych skłonności i wyboru zawodów. „Jak on tęgo pije! jak on mało pije!“ — oto co tworzy ludzi trzeźwych i pijaków, żołnierzy, tchórzów, etc.
Natura naśladuje samą siebie: ziarno rzucone w dobrą ziemię wschodzi; zasada, rzucona w dobry umysł, wschodzi; liczby naśladują przestrzeń, mimo iż będąc tak odmiennej natury.
Wszystko czyni i prowadzi jeden wspólny pan: korzeń, gałęzie, owoce; przyczyny, skutki.
Natura różniczkuje i naśladuje, sztuka naśladuje i różniczkuje.
Natura zaczyna wciąż na nowo te same rzeczy: lata, dnie, godziny; tak samo przestrzenie i liczby stykają się z sobą. W ten sposób tworzy się rodzaj nieskończoności i wieczności: nie znaczy to, aby cośkolwiek z tego było nieskończone i wieczne, ale te ograniczone jednostki mnożą się w nieskończoność. Tak iż, zdaje mi się, jedynie liczba która je mnoży jest nieskończona.
Czas leczy boleści i urazy, ponieważ się zmieniamy: nie jesteśmy już tą samą istotą, ani obrażający ani obrażony nie są już sobą. To tak jak naród, który się obraziło i któryby się ujrzało w dwa pokolenia później: i to są Francuzi, ale nie ci sami.[40]
Nie kocha już tej osoby, którą kochał przed dziesięcioma laty. Bardzo wierzę: toć nie jest już tą samą, ani on także nie; on był młody i ona także; jest zupełnie inna. Kochałby ją jeszcze może taką, jaką była wówczas.
Sprzeczności. — Człowiek jest z natury łatwowierny, niedowierzający; lękliwy, zuchwały.
Opis człowieka: zawisłość, pragnienie niezawisłości, potrzeba.
Stan człowieka: niestałość, nuda, niepokój.
Przykrość opuszczania zatrudnień, do których się przywiązało. Ktoś żyje szczęśliwy w zaciszu domowem: niech spotka kobietę która mu się spodoba, niechaj gra przez kilka dni z przyjemnością, i oto już będzie nieszczęśliwy, skoro wróci do poprzedniego zatrudnienia. Nic pospolitszego nad to.
Natura nasza jest w ruchu; zupełny odpoczynek to śmierć.
Ruch. — Kiedy żołnierz uskarża się na swoje mozoły, albo rolnik, etc. Każcie im zostać w bezczynności.
Nuda. — Niemasz dla człowieka nic równie nieznośnego, jak zażywać pełnego spoczynku, bez namiętności, bez spraw, rozrywek, zatrudnienia. Czuje wówczas swoją nicość, opuszczenie, lichość, zależność, niemoc, próżnię. Bezzwłocznie wyłoni się z głębi jego duszy nuda, melancholja, smutek, troska, żal, rozpacz.
Cezar był zbyt stary, o ile mi się zdaje, aby się puszczać na podbój świata. Ta rozrywka była dobra dla Augusta albo Aleksandra: to byli młodzi ludzie, których trudno jest powściągnąć; ale Cezar powinien był być dojrzalszy.[41].
Cóż za czcza sztuka malarstwo, która ściąga podziw przez podobieństwo do rzeczy, których oryginału nie podziwiamy!
Nic nam się nie podoba tak jak walka, ale nie zwycięstwo. Lubimy oglądać walki zwierząt, ale nie zwycięzcę, pastwiącego się nad zwyciężonym. Cóż chcieliśmy oglądać, jeżeli nie koniec zwycięstwa? a z chwilą gdy ono nadejdzie, odczuwamy przesyt. To samo w zabawie, to samo w szukaniu prawdy. Lubimy widzieć w dysputach starcie mniemań; ale oglądać znalezioną prawdę, zgoła nie! Aby ją uważać z przyjemnością, trzeba nam ją widzieć rodzącą się z dysputy. Tak samo w namiętnościach jest przyjemność w tem, aby widzieć jak dwie przeciwne moce się ścierają, ale gdy jedna weźmie górę, to już jedynie brutalność. Nie szukamy nigdy rzeczy, ale szukania rzeczy. Tak samo w teatrze, sceny malujące zadowolenie bez obawy są mdłe, toż samo ostateczna nędza bez nadziei, i miłość brutalna, i bezlitosne okrucieństwo.
Lada co nas pociesza, lada co bowiem nas zasmuca.[42].
Nie zgłębiając wszystkich poszczególnych zatrudnień, możemy je objąć jako rozrywkę.
Człowiek z natury pobijaczem dachów lub jakiekolwiek inne powołanie, z wyjątkiem aby miał zostawać w izbie.[43]
Kiedym się jął niekiedy rozważać rozmaite krzątania się ludzi, niebezpieczeństwa i mozoły na jakie się narażają na dworze, na wojnie, skąd rodzi się tyle zwad, namiętności, zuchwałych a często niegodziwych przedsięwzięć, etc. odkryłem, iż całe nieszczęście ludzi pochodzi z jednej rzeczy, to jest, iż nie umieją pozostać w spokoju, w izbie. Człowiek, mający dosyć mienia aby żyć, gdyby umiał przebywać w domu z przyjemnością, nie opuszczałby go, aby spieszyć na morze lub oblegać fortecę. Jeśli kupuje tak drogo szarżę w armji, to dlatego, iż wydałoby mu się nie do zniesienia nie ruszyć się z miasta; jeżeli poszukuje rozmów i zabaw, to jeno dlatego, iż nie umie z przyjemnością pozostać u siebie.
Ale kiedy wmyślilem się głębiej, i kiedy, znalazłszy przyczynę wszystkich naszych niedoli, chciałem z kolei odkryć rację tej przyczyny, znalazłem, iż istnieje racja bardzo oczywista, zasadzająca się na przyrodzonem nieszczęściu naszej słabej i śmiertelnej doli, tak nędznej, iż nic nie zdoła nas pocieszyć, kiedy się nad tem zastanawiamy.
Jakikolwiek stan sobie wyobrazić, jeśli się gromadzi wszystkie dobra jakie możemy posiąść, godność króla jest najpiękniejszem stanowiskiem na ziemi. Otóż, mimo wszystko co ludzie sobie wyobrażają, mimo iż posiada pod ręką wszystkie możebne zadowolenia, jeżeli będzie bez rozrywki, jeśli będzie miał czas aby uważać i zastanawiać się czem jest, ta mdła szczęśliwość nie wystarczy mu. Z konieczności nastręczą mu się rzeczy które mu zagrażają, bunty jakie się mogą zdarzyć, wreszcie śmierć i choroby, które są nieuniknione; tak iż, jeżeli znajdzie się bez tego co się nazywa rozrywką, będzie nieszczęśliwy i bardziej nieszczęśliwy niż najlichszy z jego poddanych, który bawi się i rozrywa.
Stąd pochodzi, iż gra i towarzystwo kobiet, wojna, wysokie urzędy są tak poszukiwane. Nie iżby było w nich istotne szczęście, i aby ktoś miał sobie wyobrażać iż prawdziwa szczęśliwość jest w tem aby mieć pieniądze które można zyskać w grze, albo w zającu którego się ściga: nie spojrzałoby się nań, gdyby go nam ofiarowano. Nie tego-to miękkiego i spokojnego używania, które pozwala nam pamiętać o naszym stanie, szukamy; ani niebezpieczeństw wojny, ani mozołów urzędu, ale zgiełku który odwraca nasze myśli i rozrywa nas.
Oto racje, dla których wyżej cenimy łowy niż zdobycz.
Stąd pochodzi, że ludzie tak miłują gwar i zgiełk; stąd pochodzi, iż więzienie jest tak straszliwą karą; stąd pochodzi, iż rozkosz samotności jest rzeczą niezrozumiałą. Słowem, główną przyczyną szczęśliwości stanu królów jest to, iż wszyscy usiłują bezustanku ich rozerwać i dostarczyć im wszelkiego rodzaju przyjemności.
Król otoczony jest ludźmi, którzy myślą jedynie o tem, aby rozerwać króla i nie dać mu myśleć o sobie: gdyby bowiem o tem myślał, byłby, mimo całego królestwa, nieszczęśliwy.
Oto wszystko co ludzie zdołali wymyślić, aby osiągnąć szczęście. I ci, którzy bawią się wobec tego w filozofów, i mniemają iż ludzie są bardzo nierozsądni w tem, że trawią cały dzień na gonitwie za zającem, którego nie chcieliby gdyby go im ofiarowano, nie znają zgoła naszej natury. Ten zając nie ochroniłby nas od widoku śmierci i niedoli, ale polowanie, tem że odwraca naszą myśl, chroni nas od nich. I tak...
Rada, jaką dawano Pyrrhusowi, aby cieszył się spokojem, którego chciał szukać poprzez tyle mozołów; mieściła w sobie wiele trudności.
Powiedzieć człowiekowi aby żył w spokoju, znaczy powiedzieć mu aby żył szczęśliwie; znaczy radzić mu, aby znalazł stan doskonale szczęśliwy, który mógłby swobodnie rozważać, nie znajdując w nim przyczyń do zmartwienia. To znaczy tedy nie rozumieć natury. To też, ludzie którzy mają przyrodzone poczucie swego stanu, niczego tak nie unikają jak spokoju, i niemasz rzeczy, którejby nie uczynili dla szukania zamętu. Nie znaczy to, aby nie mieli instynktu, który daje im poznać, iż prawdziwa szczęśliwość...
Próżność, przyjemność pokazywania drugim...[44]
Niesłusznie tedy się ich potępia; błąd ich nie leży w tem, iż szukają zgiełku, gdyby go szukali jedynie jako rozrywki, złe jest w tem, iż szukają go tak, jak gdyby posiadanie rzeczy których szukają miało im naprawdę dać szczęście, i o tyle ze słusznością można ganić ich pościg jako marność. Tak więc, w całej tej sprawie, i ci, którzy ganią, i ci którzy podpadają przyganie, nie rozumieją prawdziwej natury człowieka.
Tak więc, kiedy im kto zarzuca, iż to, za czem upędzają się z takim zapałem, nie da im zadowolenia, gdyby odpowiedzieli (jak powinniby uczynić, gdyby trafnie rzecz rozumieli), iż szukają w tem jedynie gwałtownego i przemożnego zatrudnienia, któreby ich odwróciło od myśli o sobie, i dlatego zakładają sobie za cel powabny przedmiot, który ich namiętnie czaruje i wabi, zostawiliby przeciwnika bez odpowiedzi. Ale nie odpowiadają tego, ponieważ nie znają się sami; nie wiedzą, że szukają jeno łowów, a nie zdobyczy.
Taniec: trzeba myśleć, gdzie się postawi nogę. — Szlachcic wierzy szczerze, że polowanie jest to wielka przyjemność, królewska przyjemność, ale jego dojeżdżacz nie jest tego mniemania.
Wyobrażają sobie, iż, gdyby otrzymali tę a tę godność, odpoczęliby później z przyjemnością, a nie czują nienasyconej natury swojej chciwości. Wierzą, iż szukają szczerze spokoju, a szukają w istocie jeno ruchu.
Mają tajemny instynkt, który ich pcha do szukania rozrywki i zajęcia zewnątrz, a który pochodzi z poczucia swojej ustawicznej nędzy; mają też drugi tajemny instynkt, pozostały nam z wielkości naszej pierwotnej natury, szepcący im, że szczęście leży w istocie jedynie w spokoju a nie w zgiełku. Z tych dwóch przeciwnych instynktów, tworzy się w nich mętny zarys, kryjący się ich wzrokowi w głębi duszy, który prze ich, aby dążyli do spokoju przez niepokój i aby wyobrażali sobie ciągle, iż zadowolenie, którego nie mają, przyjdzie, jeżeli, przezwyciężywszy niejakie widoczne im trudności, zdołają tą drogą otworzyć drzwi do spoczynku.
Tak upływa całe życie. Szukamy spokoju, zwalczając jakieś przeszkody; kiedy je zaś przezwyciężymy, spokój staje się nie do zniesienia. Albo się myśli o tych niedolach które się cierpi, albo o tych które grożą. I, gdybyśmy się nawet czuli dostatecznie ubezpieczeni ze wszystkich stron, nuda, własną swoją mocą, nie omieszkałaby wynijść z głębi serca, gdzie ma swoje naturalne korzenie i napełniłaby duszę swoim jadem.
Człowiek tedy jest tak nieszczęśliwy, iż zagryzłby się nawet bez żadnej przyczyny do zgryzoty przez samą istotę swej przyrody; i tak czczy, iż, wówczas gdy jest pełen tysiąca istotnych przyczyn do zgryzoty, najdrobniejsza rzecz, jak bilard i kulka którą popycha, wystarczą aby go rozerwać.
Ale, powiecie, co za cel ma on w tem wszystkiem? Ten, aby pochwalić się jutro przed przyjaciółmi, że lepiej grał niż drugi. Tak znów, inni pocą się w swym gabinecie, aby pokazać uczonym, iż rozwiązali zagadnienie algebraiczne, którego nikt dotąd nie umiał rozwiązać; tylu innych wystawia się na największe niebezpieczeństwa, aby się pochwalić później zdobytą fortecą, równie niedorzecznie, mojem zdaniem; inni wreszcie silą się stwierdzać wszystkie te rzeczy, nie aby nabyć stąd więcej rozumu, ale tylko aby pokazać że wiedzą o nich. Ci już są najgłupsi z całej zgrai, ponieważ są głupi ze świadomością, podczas gdy o innych można mniemać, że nie byliby tacy, gdyby mieli tę świadomość.
Człowiek jakiś spędza życie dość przyjemnie, grając codziennie o niewielką kwotę. Dajcie mu co rano sumę, jaką może wygrać w ciągu dnia, pod warunkiem że nie będzie grał: unieszczęśliwicie go. Powie ktoś może, że to stąd, że szuka w grze zabawy a nie zysku. Każcie mu tedy grać o nic, a przestanie się zapalać i znudzi się. Nie zabawy przeto samej szuka: zabawa mdła i bez namiętności znudzi go. Trzeba aby się rozpalał i łudził samego siebie, rojąc sobie, iż będzie dlań szczęściem wygrać to, czego nie chciałby dostać w darze pod warunkiem że nie będzie grał; trzeba mu stworzyć sobie cel namiętności i podsycać nim swoje pragnienie, gniew, obawę, w przedmiocie który sobie stworzył, tak jak dzieci przestraszają się twarzy, którą same umazały.[45]
Skąd pochodzi, iż ten człowiek, który dopiero co stracił jedynego syna, i który, przygnieciony procesami i kłopotami, dziś rano był jeszcze tak stroskany, nie myśli o tem w tej chwili? Nie dziwcie się: cały jest pochłonięty myślą, którędy przejdzie dzik, którego psy ścigają z takim zapałem od sześciu godzin. Nie trzeba więcej! Choćby człowiek najbardziej był przejęty smutkiem, jeżeli można to uzyskać aby go wciągnąć do jakiej zabawy, na ten czas już jest szczęśliwy. A znów człowiek choćby najszczęśliwszy, jeśli go nie rozerwie i nie pochłonie jakaś namiętność lub zabawka, która zabroni przystępu nudzie, stanie się niebawem markotny i nieszczęśliwy. Bez rozrywki niema radości; przy rozrywce niema smutku. I na tem właśnie zasadza się szczęście osób wysokiej kondycji, iż mają mnóstwo takich, którzy ich rozrywają, i że mają możność trwania w tym stanie.
Zważcie tylko. Cóż innego znaczy być nadintendentem, kanclerzem, prezydentem, jeśli nie znajdować się w kondycji, w której, od rana, ma się koło siebie wielką liczbę ludzi, cisnących się ze wszystkich stron, aby nie zostawić ani jednej godziny w dniu na myślenie nad sobą? I kiedy taki dostojnik popadnie w niełaskę i kiedy go odeślą do domu na wieś, gdzie nie brak mu ani dostatku, ani licznej i sprawnej służby, mimo to czuje się nędzny i opuszczony, ponieważ nikt nie przeszkadza mu myśleć o sobie.
(Rozrywka jest dla ludzi światowych rzeczą tak potrzebną, iż bez niej czują się nieszczęśliwi; to zdarzy się im jakaś przygoda; to myślą o tem co im się może zdarzyć; lub nawet, gdyby nie myśleli o tem i nie mieli żadnej przyczyny do zgryzoty, nuda, własną swoją mocą, nie omieszkałaby wynijść z głębi serca, gdzie ma swoje naturalne korzenie, i napełniłaby duszę swoim jadem.)[46]
Czem się dzieje, iż ten człowiek, zmartwiony śmiercią żony i jedynego syna, znękany dokuczliwym sporem, w tej chwili nie jest smutny, i że go widzimy wolnym od wszystkich tych bolesnych i niepokojących myśli? Nie trzeba się temu dziwić; podano mu piłkę, musi ją odrzucać partnerowi, czyha na nią w chwili gdy spada z dachu, aby wygrać partję; jakże chcecie, aby myślał o swoich sprawach, mając tę oto sprawę przed sobą? Oto troska godna zaprzątać tę wielką duszę i zbawić go od wszelkiej innej myśli. Ten człowiek, zrodzony k’temu aby poznać świat, sądzić wszystkie rzeczy, aby władać całem państwem, oto jest cały zajęty i napełniony troską o złowienie zająca. I jeśli nie zniży się do tego i zechce być ciągle w napięciu, okaże się jedynie tem głupszy, ponieważ będzie się chciał wznieść ponad ludzkość, a jest, ostatecznie, tylko człowiekiem, to znaczy zdolnym dokonać mało i wiele, wszystko i nic: nie jest aniołem ani bydlęciem, ale człowiekiem.
Ludzie wypełniają sobie życie gonitwą za piłką i zającem; jest to przyjemność nawet królów.
Rozrywka. — Czyż godność królewska nie jest dość wielka sama przez się dla tego kto ją posiada, aby się czuł szczęśliwym przez sam widok tego czem jest? Trzebaż go będzie rozrywać z tej myśli, jak byle pospolitaka? Rozumiem, iż czynimy człowieka szczęśliwym, odrywając go od widoku nieszczęść domowych i napełniając wszystkie jego myśli troską o to aby dobrze tańczył. Ale czyż tak samo będzie i z królem? czy będzie szczęśliwszy, zaprzątając się raczej temi błahemi zabawami, niż widokiem swojej wielkości? I jakiż bardziej zadawalający przedmiot można dać jego myślom? czyż to nie jest z krzywdą jego radości, aby zatrudniać jego duszę troską o dostrojenie kroku do rytmu melodji,[47] lub o zręczne odbicie piłki, zamiast pozwolić mu się w spokoju cieszyć rozważaniem majestatycznej chwały, jaka go otacza? Zróbcie próbę, pozwólcie królowi samotnie, bez żadnego zadowolenia zmysłów, bez żadnego zaprzątnięcia myśli, bez towarzystwa, myśleć dosyta o sobie samym; ujrzycie, iż król bez rozrywki jest człowiekiem bardzo nieszczęśliwym. To też, unika się tego starannie; nie zbywa nigdy koło osoby królewskiej wielkiej mnogości ludzi, którzy czuwają nad tem, aby po ważnych sprawach następowała rozrywka, i którzy śledzą każdą chwilkę ich wczasu, aby im dostarczyć igrów i przyjemności, tak aby nie było nigdy próżni. Znaczy to, iż są otoczeni osobami; które z cudownem baczeniem troszczą się o to, aby król nie był sam i zdolny myśleć o sobie, wiedząc dobrze, iż, przy takich myślach, będzie, mimo całego swego królestwa, nieszczęśliwy.
Nie mówię w tem wszystkiem o królach chrześcijańskich jako o chrześcijanach, ale tylko jako o królach.
Rozrywka. — Od dzieciństwa wkłada się ludzi do troski o ich honor, mienie, przyjaciół, a także o honor i mienie tychże przyjaciół. Przywala się ich sprawami, nauką języków i ćwiczeniami, i budzi się w nich mniemanie, iż nie mogą być szczęśliwi, o ile zdrowie, honor, majątek ich, i toż samo ich przyjaciół, nie znajdują się w należytym stanie; że brak jednej z tych rzeczy uczyniłby ich nieszczęśliwymi. W ten sposób obarcza się ich ciężarami i sprawami, które ich gnębią od samego świtu. — Oto, powiecie, osobliwy sposób uszczęśliwiania ich! Cóż możnaby uczynić lepszego, aby ich unieszczęśliwić? — Jakto, co możnaby uczynić? Wystarczyłoby jeno odjąć im wszystkie te troski; wówczas bowiem przyjrzeliby się sobie, pomyśleliby nad tem czem są, skąd przychodzą, dokąd idą; tak więc, nie można nadto zatrudnić ich i odwrócić. I dlatego, nagotowawszy im tyle spraw, jeżeli mają jakiś czas wytchnienia, radzimy im, aby go obrócili na rozrywkę, na zabawę i aby wciąż byli ze wszystkiem zajęci.
Spędziłem długi czas na zgłębianiu nauk oderwanych; ale skąpy zakres obcowania,[48] jaki w nich można znaleźć, zmierził mnie. Kiedy zabrałem się do studjowania człowieka, przekonałem się już, iż te nauki oderwane nie są dla niego stworzone, i że dalej zbłąkałem się od mojej natury wnikając w nie, niż inni nie znając ich. Przebaczyłem innym, iż mało są w nich biegli; ale sądziłem bodaj, iż znajdę wielu towarzyszy w studjowaniu człowieka, i że to jest istotna wiedza jemu przyrodzona. Omyliłem się; jeszcze mniej ludzi studjuje tę wiedzę, niż naukę geometrji. Jedynie z braku zdatności do tego studjum ludzie dociekają innych rzeczy; ale czyż nieprawda, że i to nie jest wiedza która zda się człowiekowi, i że lepiej jest dlań nie znać siebie, aby być szczęśliwym?
Jedna jedyna myśl zaprząta nas, nie możemy myśleć o dwóch rzeczach naraz; jest to z korzyścią dla nas, wedle świata, nie wedle Boga.
Człowiek wyraźnie stworzony jest do myślenia, to cała jego godność: cała zaś jego zasługa i cały obowiązek, to myśleć jak się należy. Owóż, porządek myśli jest ten, aby zacząć od siebie i od swego stwórcy i swego celu.
Owo o czem myśli świat? nigdy o tem, ale o tańcu, o graniu na lutni, o śpiewaniu, o składaniu wierszy, gonitwie do pierścienia, etc.; o tem aby się bić, aby zostać królem, bez zastanowienia nad tem co to jest być królem, a co być człowiekiem.
Nie zadawalamy się życiem, jakie mamy w sobie i we własnej naszej istocie; chcemy żyć w pojęciu drugich życiem urojonem i wysilamy się dlatego na pokaz.[49] Pracujemy bezustanku nad tem, aby upiększyć i zachować nasze istnienie urojone, a zaniedbujemy prawdziwe. A jeżeli posiadamy albo spokój, albo szlachetność, albo wierność, kwapimy się rozpowiadać o tem, aby przywiązać te cnoty do naszego drugiego istnienia, i raczej odjęlibyśmy je od siebie, aby przyczepić tamtemu; stalibyśmy się z ochotą tchórzami, gdybyśmy tem mogli nabyć reputacji odważnych.[50] Wielka to oznaka nicości własnego naszego istnienia, iż nie umiemy się zadowolić jednem bez drugiego, i zamieniamy często jedno za drugie! Ktoby bowiem nie oddał życia dla ocalenia swego honoru, byłby bezecnikiem.
Jesteśmy tak niesyci chwały, iż chcielibyśmy aby nas znała cała ziemia, nawet ludzie którzy przyjdą wówczas kiedy nas nie będzie; a tak letcy, iż szacunek kilku osób które nas otaczają cieszy nas i zadawala.
Nie dbamy o to, aby nas szanowano w miastach przez które przejeżdżamy; ale, kiedy mamy zabawić w którem jakiś czas, wówczas dbamy. Jak długi musi być ten czas? Proporcjonalny do naszego nikłego i kruchego trwania.
Próżność jest tak zakorzeniona w sercu człowieka, iż żołdak, cham, kuchta, tragarz, chełpi się i chce aby go podziwiano. Filozofowie nawet pragną tego; a ci, którzy piszą przeciw temu, chcą mieć tę chwalę iż dobrze napisali; i ci, którzy ich czytają, chcą mieć chwałę że ich czytali; i ja, który to piszę, mam może to pragnienie; i może ci, którzy to będą czytali...
Chwała. — Podziw psuje wszystko od dzieciństwa. „O, jak to dobrze powiedziane! o, jak on to dobrze zrobił! jaki grzeczny!“ etc.
Pycha. — Ciekawość jest jedynie próżnością: najczęściej chce się widzieć jedynie aby mówić o tem. Niktby się nie puszczał na morze, gdyby nie miał nigdy mówić o tem, dla samej przyjemności widzenia, bez nadziei udzielenia tego.
O pragnieniu posiadania szacunku tych, z którymi się przestaje. — Pycha dzierży nas tak naturalnem posiadaniem pośród naszych nędz, błędów, etc.; tracimy nawet życie z radością, byleby o tem mówiono.
Próżność: gra, polowanie, wizyty, teatr, rzekoma wiekuistość imienia.
Nie mam przyjaciół (ku waszej korzyści).
Prawdziwy przyjaciel, jest to rzecz tak szacowna, nawet dla największych panów, iżby mówił dobrze o nich i obstawał za nimi nawet w ich nieobecności, iż powinni wszystko czynić aby go posiadać. Ale niechaj dobrze wybiorą; jeżeli bowiem dołożą wysiłków aby pozyskać sobie głupców, nie zda im się to na nic, choćby mówili o nich jak najlepiej; a nawet nie będą mówili dobrze, jeśli będą się czuli słabsi, ponieważ brak im powagi po temu; raczej będą ich obmawiali dla towarzystwa.
Ferox gens, nullam esse vitam sine armis rati.[53] Wolą raczej śmierć niż pokój; inni wolą raczej śmierć niż wojnę.
Sprzeczność: wzgarda naszej istoty, umierać za nic, nienawiść naszej istoty.
Rzemiosła. — Słodycz chwały jest tak wielka, że, do jakiegokolwiek przedmiotu się ją przywiąże, nawet do śmierci, kocha się ją.
Piękne czyny ukryte są najczcigodniejsze. Kiedy spotykam je w historji, jak np. na str. 184,[54] podobają mi się wielce; ale, ostatecznie, nie były one tak zupełnie ukryte, skoro doszły do wiadomości; i, mimo że uczyniono co się dało aby je ukryć, ta odrobina przez którą wyszły najaw, psuje wszystko; to bowiem jest w nich najpiękniejsze, iż chciano je ukryć.
Kichanie pochłania wszystkie czynności duszy, zarówno jak inna potrzeba;[55] ale nie wyciągamy stąd tych samych wniosków na hańbę wielkości człowieka, ponieważ jest to wbrew jego woli. I, mimo że się dopuszcza do tego, dopuszcza się wbrew woli; nie przez wzgląd na rzecz samą, ale dla innego celu: tak więc, nie jest to oznaką słabości człowieka i niewolnictwa jego wobec tej czynności.
Nie jest wstydem dla człowieka uginać się pod boleścią, jest zaś wstydem uginać się pod rozkoszą. To nie płynie stąd, iż boleść przychodzi nam skądinąd, rozkoszy zasię sami szukamy: można bowiem szukać boleści i poddać się jej z umysłu, nie popadając w hańbę. Skąd tedy pochodzi, iż chlubnem jest dla rozumu upadać pod nasileniem boleści, haniebnem zaś upadać pod nasileniem rozkoszy? dlatego, że to nie boleść nęci nas i pociąga; to my sami dobrowolnie wybieramy ją i chcemy się poddać jej władzy, tak iż my jesteśmy panami rzeczy. To człowiek ulega tu samemu sobie; w rozkoszy zasię to człowiek ulega rozkoszy. Owo, jedynie panowanie i władztwo stanowi chwałę, a jedynie niewolnictwo hańbę.
Próżność. — Cudowne to jest zaiste, iż rzecz tak widoczna jak próżność jest tak mało znana, iż wręcz dziwną i osobliwą rzeczą jest rzec, iż zabieganie się o zaszczyty jest głupstwem!
Kto zechce poznać do gruntu nicość człowieka, niechaj tylko zważy przyczyny i skutki miłości. Przyczyną jest coś dziwnego (Corneille),[56] skutki zaś tego są przerażające. To coś dziwnego, ta drobnostka niepodobna do ujęcia, porusza całą ziemią, królami, wojskami, całym światem.
Nos Kleopatry: gdyby był trochę krótszy, cała powierzchnia ziemi wyglądałaby inaczej.
Próżność. — Przyczyny i skutki miłości: Kleopatra.
Nic lepiej nie ujawnia próżności ludzkiej niż rozważanie przyczyny i skutków miłości; cała postać świata zmienia się od tego: nos Kleopatry.
Myśli. — In omnibus rebus quaesivi.[57] Gdyby nasz stan był naprawdę szczęśliwy, nie trzebaby nas odrywać od myśli o nim, aby nas uczynić szczęśliwymi.
Rozrywka. — Łatwiej jest znieść śmierć bez myśli o niej, niż myśl o śmierci bez niebezpieczeństwa.
Nędze życia ludzkiego są podstawą tego wszystkiego; skoro ludzie to spostrzegli, zaczęli szukać rozrywki.
Rozrywka. — Nie mogąc znaleźć lekarstwa na śmierć, nędzę, niewiedzę, postanowili, pragnąc osiągnąć szczęście, nie myśleć o tem.
Mimo tych niedoli, człowiek chce być szczęśliwy, i chce być tylko szczęśliwy, i nie może nie chcieć; ale jak się do tego weźmie? Na dobrą sprawę, trzebaby mu stać się nieśmiertelnym; nie mogąc zaś tego, postanowił nie myśleć o tem.
Rozrywka. — Gdyby człowiek był szczęśliwy, byłby nim tem więcej im mniej byłby rozproszony, jak święci i Bóg. — Tak; ale czyż to nie znaczy być szczęśliwym, móc znaleźć uciechę w rozrywce? — Nie; przychodzi bowiem ona skądinąd i z zewnątrz; tak więc, człowiek jest zależny, a tem samem wydany na pastwę tysiąca przypadków, sprawiających iż zgryzoty są nieuniknione.
Nędza. — Jedyna rzecz, która nas pociesza w naszych niedolach, to rozrywka, a wszelako jest to największa z naszych niedoli: ona bowiem głównie przeszkadza nam myśleć o sobie i gubi nas nieznacznie. Inaczej trwalibyśmy w nudzie, a ta nuda popchnęłaby nas do szukania bardziej trwałego sposobu wyrwania się z niej. Ale, rozrywka bawi nas i przeprowadza nas nieznacznie ku śmierci.
Nie dbamy nigdy o czas obecny. Uprzedzamy przyszłość, jako zbyt wolno nadchodzącą, jak gdyby chcąc przyspieszyć jej bieg; albo przywołujemy przeszłość, aby ją zatrzymać jako zbyt skwapliwą. Tak nierozsądni jesteśmy, że błąkamy się w czasach które nie są nasze, nie myśląc o jedynym który nam przynależy; i tak letcy, że myślimy o chwilach które nie są już niczem, a przepuszczamy niebacznie jedyną która istnieje. Zazwyczaj bowiem teraźniejszość nas rani. Ukrywamy ją naszym oczom, ponieważ nam jest przykra; a jeśli jest miła, żałujemy że się nam wymyka. Staramy się podeprzeć ją przyszłością, i silimy się rozrządzać rzeczami, które nie są w naszej mocy, na czas, którego nie wiemy zgoła czy dożyjemy.
Niechaj każdy zbada swoje myśli, ujrzy, iż wszystkie zaprzątnięte są przeszłością i przyszłością. Nie myślimy prawie zupełnie o teraźniejszości; a jeśli myślimy, to jeno aby zaczerpnąć z niej treść do snucia przyszłości. Teraźniejszość nie jest nigdy naszym celem: przeszłość i teraźniejszość to nasze środki; jedynie przyszłość jest naszym celem. Tak więc, nie żyjemy nigdy, ale spodziewamy się żyć; gotujemy się wciąż do szczęścia, a, co za tem idzie, nie kosztujemy go nigdy.
Powiadają, że zaćmienia wróżą nieszczęścia, ponieważ nieszczęścia są rzeczą zwyczajną: tak iż, wobec częstości nieszczęść, często zgadują; gdyby zasię powiadali iż wróżą szczęście, kłamaliby często. Przypisują szczęście jedynie rzadkim zjawiskom niebieskim; to też nie często mają sposobność się omylić.
Tak mało znamy samych siebie, iż niejednemu zdaje się że umiera, podczas gdy ma się dobrze: inni myślą, że mają się dobrze, wówczas gdy są bliscy śmierci, nie czując bliskiej gorączki, lub tworzącego się wrzodu.
Kromwel miał zadać cios całemu chrześcijaństwu; rodzina królewska byłaby zgubiona, jego zaś własna na wieki potężna, gdyby nie ziarenko piasku które utknęło w jego moczowodzie. Sam Rzym miał zadrżeć przed nim; ale to ziarenko dostało się tam, on sam umarł, rodzina jego runęła, nastał pokój, król wrócił na tron[58].
Trzej gospodarze. — Gdyby ktoś posiadał przyjaźń króla angielskiego, polskiego i królowej szwedzkiej, czyż byłby mniemał, iż zabraknie mu schronienia i przytułku na świecie?[59]
Makrob: rzeź niewiniątek za Heroda.
Kiedy August dowiedział się, że, między niemowlętami, które Herod uśmiercił, w wieku poniżej dwóch lat, był jego własny syn, rzekł, iż lepiej być prosięciem Heroda, niż jego synem. (Makrob, ks. II. Sat. rozdz. 4.)
Jesteśmy tak nieszczęśliwi, iż możemy znajdować przyjemność w jakiejś rzeczy jedynie pod warunkiem, że strapimy się, jeśli ta rzecz się nie uda; co mogą sprawić tysiące przyczyn i sprawiają też na każdym kroku. Ktoby odkrył tę tajemnicę, aby się cieszyć dobrem nie martwiąc się przeciwnem mu złem, ten trafiłby w sedno: oto perpetuum mobile.[60]
Ci, którzy, wśród trudnych spraw, zawsze mają dobrą nadzieję i cieszą się szczęśliwym obrotem, jeżeli nie zmartwią się tak samo niepomyślnym, podejrzani są iż radzi są z przegrania sprawy; uszczęśliwieni są, iż znajdują te pozory do nadziei, aby okazać iż sprawa leży im na sercu i udaną radością pokryć radość prawdziwą z przegranej.
Bieżymy bez troski w przepaść, skoro pomieściliśmy przed sobą coś, co nam nie pozwala jej spostrzec.
- ↑ Czyli: dowiedzione przez-samą etc.
- ↑ Jestto najogólniejszy plan dzieła, do którego te „Myśli“ stanowią materjał.
- ↑ Ur. w 1565, przyjaciółka i fanatyczna wielbicielka Montaigne’a, wydała w 1595 ostateczną redakcję Prób. W przedmowie swojej broni swobód stylu Montaigne’a w kwestjach erotycznych.
- ↑ Aluzja do bajek, jakie Montaigne powtarza za Plinjuszem i Herodotem (II, 12).
- ↑ Również aluzja do ustępów w Próbach Montaigne’a (II, 12, 14).
- ↑ III, 4.
- ↑ I, 18; III, 9; III, 12.
- ↑ Ta myśl zapożyczona jest z Montaigne’a (I, 25; III, 2).
- ↑ Por. Montaigne, I, 25.
- ↑ Słynne to określenie znajduje się już w pismach średniowiecza, które przypisują je bądź Empedoklesowi, bądź Hermesowi Trismegistowi.
- ↑ Kleszcz, owad uchodzący za najdrobniejsze ze zwierząt widzialnych gołem okiem.
- ↑ Principia philosophiae Kartezjusza.
- ↑ Tytuł jednej z dziewięciuset tez, których Pic Mirandola zamierzał bronić publicznie w Rzymie w r. 1486.
- ↑ Tac. Ann. IV. „Dobrodziejstwa do tego kresu są miłe, dopóki nam się zdaje że możemy je oddać; gdy zbytnio przechodzą miarę, zamiast wdzięczności oddaje się nienawiść”.
- ↑ Św. Augustyn, de civ. Dei, XXI. 10. „Sposób, w jaki ciała zespolone są z duchem, niepojęty jest ludziom, a wszelako to jest człowiek“.
- ↑ Georg II, 490, cyt. u Montaigne’a: „Szczęsny, kto mógł poznać przyczyny rzeczy“.
- ↑ „Niczemu się nie dziwić jest prawie jedyną rzeczą, która może uczynić szczęśliwym i zachować w tym stanie“. Hor. Ep. I, 6, 1.
- ↑ Odsyłacz do stronnicy w Montaigne’a Apologji. Oczywiście ta stronnica odnosi się do pierwotnego wydania.
- ↑ „Szczęśliwy kto mógł... Niczemu się nie dziwić“ (Hor.)
- ↑ Apol. (II, 12).
- ↑ Chodzi tu o starą formułę fizyczną horror vacui.
- ↑ Por. Montaigne, III, 8.
- ↑ Ustęp ten pełen jest reminiscencyj z Montaigne’a: III, 8.
- ↑ Por. Montaigne, I, 20; II, 12.
- ↑ O opinji, królowej świata.
- ↑ Por. Montaigne, Apol. II, 12.
- ↑ Terent, Heaut. III. 5, 8. „Zaiste, ów, z wielkiem przygotowaniem, powiedział wielkie głupstwo“ (cyt. u Montaigne’a, III. 1.)
- ↑ Plin. II. 7, cyt. u Montaigne'a. II, 12. „Jak gdyby było coś nieszczęśliwszego od człowieka nad którym panują urojenia“.
- ↑ Cic. de Divin. II, 22, cyt. u Montaigne’a, II, 30. „Co kto często widzi, temu się nie dziwi, chociażby nie wiedział dlaczego się to dzieje; czego przedtem nie widział, to, jeśli się zdarzy, uważa za dziw“.
- ↑ Plamy na słońcu, będące zapowiedzią iż kiedyś ono zagaśnie.
- ↑ Gen. VII, 14.
- ↑ Słowa prawda i szaleństwo.
- ↑ Por. Montaigne, I, 22.
- ↑ Ustęp ten stanowi właściwie oddzielny rękopis, ale wszyscy wydawcy włączyli go do Myśli.
- ↑ Myśl Pascala zmierza ku temu, że człowiek jest naturą skażoną, co można objaśnić jedynie grzechem pierworodnym.
- ↑ „Oświeciło pochodnią ziemię“ (Lucr.)
- ↑ Pascal odpowiada tu na ustęp z Montaigne’a (II, 12).
- ↑ Wedle tradycji, której ślad znajduje się jeszcze w Emilu Rousseau’a, ks. III.
- ↑ Por. Montaigne, II, 37.
- ↑ Aluzja do minionych wojen Ligi.
- ↑ Por. Montaigne, II, 34.
- ↑ Por. Montaigne, III. 4.
- ↑ Objaśnienie w następnym paragrafie.
- ↑ To zdanie było na marginesie.
- ↑ Mont, II, 12.
- ↑ Przekreślone ręką Pascala zapewne dlatego, iż już zużytkowane gdzie indziej.
- ↑ Aluzja do zamiłowań tanecznych Ludwika XIV.
- ↑ Skąpa ilość ludzi z którymi można obcować w tym zakresie.
- ↑ Por. Montaigne, II, 16.
- ↑ Por. Montaigne, I, 41.
- ↑ Siedziba jansenistów.
- ↑ Zdanie to, wykreślone w rękopisie, pozostaje w związku z następującym paragrafem.
- ↑ Tit. Liv. XXXIV, 17; cyt. u Montaigne’a, I, 40. „Dziki lud sądził że niema, życia bez wojny“.
- ↑ Wydanie Montaigne’a, którem się Pascal posługiwał. (I, 40.)
- ↑ W pierwszej wersji poprawione na: rozkosz. Jestto aluzja do ustępu z Montaigne’a (III, 5 i 6.)
- ↑ Medea, II, 6; Rodoguna I, 5. („je ne sais quoi“.)
- ↑ Eccl. XXIV, 11. „We wszystkich rzeczach szukałem“.
- ↑ Karol II. w r. 1660.
- ↑ Karola I ścięto w r. 1649; królowa Krystyna złożyła koronę w r. 1654; Jan Kazimierz musiał uchodzić z kraju w 1655 r.
- ↑ To zn. zarówno nieosiągalne.