Myśli (Leopardi, 1909)/C
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Myśli |
Wydawca | Księgarnia Polska B. Połonieckiego |
Data wyd. | 1909 |
Druk | Drukarnia „Lwowskiej Spółki Wyd. i Druk.” |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Józef Ruffer |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Wracając do ułomności lub stron ujemnych, które każdy mieć może, nie przeczę, iż wielekroć świat może być jako ci sędziowie, którym prawo zabrania skazywać winnego, chociażby mu winy dowiedziono, jeśli sam wyraźnie do niej się nie przyznał. I prawdziwie, nie pochwaliłbym, gdyby ktoś z tego powodu, że ukrywanie z widocznym wysiłkiem swych ułomności jest rzeczą śmieszną, przyznawał się do nich dobrowolnie, a jeszcze mniej, gdyby przesadzał, uważając siebie z powodu nich za niższego od drugich. To nie byłoby niczem innem, jak skazywaniem siebie owym sądem ostatecznym, którego świat, dopóki będziesz nosił głowę wysoko, nie odważy się wydać. W tym rodzaju walki każdego przeciw wszystkim i wszystkich przeciw każdemu, na której, jeśli mamy rzeczy nazywać po imieniu, polega życie społeczne, i w której każdy stara się powalić towarzysza, by postawić na nim nogę, źle czyni ten, który się poddaje, a także ten, kto się zgina i ten, co dobrowolnie schyla głowę: albowiem bez najmniejszej wątpliwości (wyjąwszy, kiedy to czyni, udając, jako podstęp wojenny), natychmiast wlezą mu na plecy i dadzą w kark sąsiedzi, bez żadnej uprzejmości ni miłosierdzia. Błąd ten popełniają młodzi prawie zawsze, a zwłaszcza, kiedy mają szlachetniejsze skłonności. Mówię o wyznawaniu drobiazgowem, bez konieczności i bez celu, swych cech ujemnych i niepowodzeń, powodowanem częścią przez ową szczerość, która jest właściwa ich wiekowi, a dla której nienawidzą udawania i znajdują upodobanie w potwierdzaniu nawet ze swą szkodą prawdy, zaś częścią, ponieważ, będąc sami szlachetnymi, wierzą, że w ten sposób uzyskają przebaczenie i wyrozumiałość świata dla swych niepowodzeń. I tak dalece zbacza od prawdziwego stanu spraw ludzkich ten wiek złoty życia, że młodzi nawet pokazują swe nieszczęścia, myśląc, iż to ich uczyni miłymi i zjedna im umysły. I jest, żeby rzec prawdę, zupełnie zrozumiałe, że tak myślą gdyż tylko długie i stałe doświadczenie własne przekonuje dusze szlachetne, iż świat łatwiej przebacza raczej wszystko inne, niż niepowodzenie, a cóż dopiero nieszczęście, i że tylko szczęście ma u niego powodzenie. Dlatego nie pierwsze, lecz drugie należy zawsze pokazywać, choćby na przekór prawdzie, o ile to tylko możliwe, bo wyznawanie własnych nieszczęść nie powoduje litości, lecz przyjemność, nie smuci, lecz rozwesela i to nie tylko nieprzyjaciół, ale każdego w ogólności człowieka, choćby nie wroga. Albowiem jest to prawie potwierdzenie własnej niższości, a wyższości drugiego. Tedy człowiek, nie mogąc niczemu na świecie zaufać prócz swoim siłom, nie powinien nigdy ustępować, ani cofać się nawet na krok, lecz bronić się do ostateczności i walczyć z upartym, wysiłkiem, dla osiągnięcia lub zdobycia, jeśli może, także naprzekór losowi, tego, czego mu nigdy nie ustąpi szlachetność ni ludzkość bliźnich. Co do mnie sądzę, że nikt nie powinien znosić, aby go nazywano choćby nawet w jego obecności nieszczęśliwym: miano to jest prawie we wszystkich językach równoznacznikiem szubrawca, może z powodu starożytnego zabobonu, że nieszczęście jest pełne bezbożności. Lecz z pewnością we wszystkich językach jest i będzie to miano wiecznie pogardliwe dlatego, że każdy, co je wygłasza, jakikolwiekby miał zamiar, czuje, że siebie niem wywyższa, a obniża towarzysza; i toż samo odczuwa ten, co je słyszy.