[200]Myszy myślące.
W pewnym pałacu myszy mieszkanie obrały,
Był to gmach kształnykształtny, wspaniały,
W jego sklepieniach czarowną robotą,
Świeciły srébro, szafiry, i złoto.
Można trafne mając farby,
Odmalować jego skarby;
Ale chcieć wiernie oddać wdzięki, i wspaniałość,
Byłaby zuchwałość.
Myszy w jamkach pałacu mające ukrycie,
Słodkie wiodły życie.
Czasem ich miłość własna, czasem zbytnia tkliwość,
Niekiedy kot niedobry, zachwiał tę szczęsliwość.
Chociaż pism nie mogły kryslić,
Chciały mysleć.
[201]
Raz wzniosłszy oczki w górę, ciekawość je wzięła,
Jaki pierwszy początek tak wielkiego dzieła.
Wyrzekły jedne w szalonym zapędzie,
Ten pałac nie ma Pana, przypadek go zrobił,
Przypadek ozdobił,
Miał on początek, ale końca mieć nie będzie.
Jest Pan mówiły drugie, co tym domem rządzi,
Co nam żyć kazał, który czyny nasze sądzi,
Karmi on biedne myszki, wdowy, i sieroty;
Przed jego sądem drzą koty.
Na to to rzekły trzecie;
Gdzież ten Pan mieszka powiedzcie nam przecie?
W takim stanie,
Zamieszanie.
Każda mysz dysputowała, bo się chciało sławy,
Pełno było wrzawy.
[202]
Stara mysz rzekła na to, siostry moje lube,
Porzućcie wasze spory, i mylną rachubę.
Wznieście oczki na pyszne tych gmachów podwoje,
Potem patrzcie na siebie, i na jamki swoje,
A wyznacie że myszy nie na to stworzone,
By tych wielkich tajemnic odkryły zasłonę.
Chrońcie się śmiertelnicy z mdłym swych myśli wątkiem
Zagłębiać się nad świata końcem, i początkiem,
Darmo w tym oceanie, sledzić i rozbierać;
Naszą rzeczą rodzić się, wierzyć, i umierać.