Nędznicy/Część czwarta/Księga czternasta/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nędznicy |
Wydawca | Księgarnia S. Bukowieckiego |
Data wyd. | 1900 |
Druk | W. Dunin |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Misérables |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Zarzucono długi czarny szal wdowy Hucheloup na ciało ojca Mabeuf, który zginął od wystrzału. Sześciu ludzi zrobiło ze strzelb nosze, złożyli na nich trupa i z zakrytemi głowami, zwolna zanieśli go do dolnej izby i złożyli na dużym stole.
Ludzie ci, zajęci poważną i świętą czynnością, zupełnie zapomnieli o niebezpiecznem położeniu swojem.
Gdy przenoszono trupa około Javerta ciągle obojętnego, Enjolras rzekł do niego:
— Twoja kolej przyjdzie zaraz.
Tymczasem mały Gavroche, który jeden nie opuścił stanowiska i został na czatach, zobaczył zbliżających się na palcach ludzi ku barykadzie. Nagle zawołał:
— Baczność!
Courfeyrac, Enjolras, Jan Prouvaire, Combeferre, Joly, Bahorel i Bossuet tłumnie wyszli z szynkowni. Nie było już prawie czasu. Ujrzano iskrzącą się gąszcz bagnetów, kołyszących się ponad barykadą. Gwardziści municypalni, wysokiego wzrostu przedzierali się na barykadę, pnąc się po omnibusie i wypierając ulicznika, który cofał się, ale nie uciekał.
Chwila była krytyczna. Była to pierwsza chwila powodzi, gdy rzeka wzbiera do wysokości poziomu i woda zaczyna sączyć się przez szczeliny tamy. Druga jeszcze taka chwila, a barykada będzie zdobytą.
Bahorel rzucił się na pierwszego wdzierającego się gwardzistę, zabił go wystrzałem z fuzji, ale drugi gwardzista zabił Bahorela pchnięciem bagnetu. Inny powalił już Courfeyrac’a, który wołał: Do mnie! Najwyższy ze wszystkich, rodzaj olbrzyma, szedł na Gavrocha z bagnetem w ręku. Ulicznik ujął ogromny karabin Javerta, rezolutnie zmierzył do olbrzyma i spuścił kurek. Bron spaliła na panewce. Javert jej nie nabił. Gwardzista municypalny zaśmiał się i podniósł bagnet na dzieciucha.
Nim bagnet dosięgnął Gavrocha, karabin wypadł z rąk żołnierza, kula uderzyła w samo czoło gwardzistę i na wznak się powalił. Druga kula ugodziła w same piersi innego gwardzistę, który atakował Courfeyrac’a i rzuciła na ziemię.
To Marjusz wszedł na barykadę.