Nędznicy/Część trzecia/Księga piąta/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nędznicy |
Wydawca | Księgarnia S. Bukowieckiego |
Data wyd. | 1900 |
Druk | W. Dunin |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Misérables |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Tam wszelka bezinteresowność już przepada. Zwolna wykształca się tam szatan; każdy dla siebie. Ja, niemające oczu, wyje, szuka, maca, ryje i żre. Ugolino społeczny znajduje się w tej otchłani.
Dzikie cienie, które się snuję po tej czeluści prawie już bydlęta, prawie widma, nie zaprzątają się bynajmniej powszechnym postępem, nie wiedzę nawet co jest idea i słowo, nie dbają o nic jak tylko o nasycenie samolubne. Są one prawie bezwiedne i tkwi w rdzeniu ich istoty jakiś rodzaj straszliwego zatracenia. Mają dwie matki, które są macochami: ciemnotę i nędzę. Jedynym ich przewodnikiem jest potrzeba; a jedyną formę zadowolenia, pragnienie. Są zwierzęco-żarłoczne, to jest okrutne: nie na sposób gnębiciela, ale na sposób tygrysa. Z cierpienia, te straszydła idą w zbrodnię: połączenie nieuchronne, związek szalonego obłędu, loika ciemności. To co się czołga w tych ostatecznych głębiach społecznych, to już nie stłumione wołanie o prawdę bezwzględną, to dopominanie się o swoje prawa materji. Człowiek staje się tam smokiem. Łaknąć, pragnąć, jest tam punktem wyjścia, być szatanem to punkt dosięgnięcia celu. Z tej pieczary, wychodzi Lacenaire.
Rozpatrywaliśmy niedawno w czwartej księdze, jeden z przedziałów górnej warstwy kopalni, to jest wielki podkop filozoficzny. Tam, jakeśmy to powiedzieli wszystko jest szlachetne, czyste, godne, uczciwe. Tam zapewne także mylić się można, i bywają nieraz pomyłki; ale błąd tam nawet jest godny poszanowania, tyle się w nim mieści bohaterstwa. Całość pracy, która się tam odbywa, ma przecież imię jakieś: postęp.
Przyszła chwila zajrzenia w inne głębie, głębie ohydy.
Będzie zawsze istniała po pod społecznością i to aż po dzień rozproszenia ciemnoty, (kładziemy osobliwszy nacisk na to) ogromna jaskinia złego. Ciemnica ta znajduje się po pod wszystkiemi innemi, i jest nieprzyjaciołką wszystkich. Jest to wyłączna nienawiść. Ciemnica ta nie zna mędrców, sztylet jej nigdy nie zatemperował pióra. Czarność jej nie ma najmniejszego związku ze szczytną czarnością atramentu. Nigdy ta noc, której palce się skurczają pod tem zatęchłem sklepieniem, nie przerzucała kart książki, ani rozkładała dziennika. Baboeuf jest tylko przemysłowcem dla Cartouch’a; dla Schinderhannes’a, Marat jest tylko arystokratą. Ćma, co zaludnia tę pieczarę, uwzięła się podsadzić wszystko.
Nie tylko w swojem potwornem rojeniu się podkopuje porządek społeczny obecny, podkopuje także filozofję, podkopuje naukę, prawo, myśl ludzką, cywilizację, podkopuje postęp. Nazywa się po prostu złodziejstwem, nierządem, morderstwem i rozbojem. Jest ciemnością i żąda zamętu. Sklepienie jej zbudowane jest z ciemnoty.
Wszystkie inne, górniejsze, zakładają sobie jeden cel tylko, znieść ją. Ku temu to dążą, z pomocą wszystkich swoich sposobów naraz, przez ulepszenie bytu rzeczywistego, równie jak i przez poszukiwanie prawdy bezwzględnej filozofia i postęp. Zniszczcie ciemnicę — ciemnotę, a pozbędziecie się zarazem kreta zbrodni.
Streśćmy w kilku słowach część tego, cośmy tylko co wypowiedzieli. Jedynem niebezpieczeństwem społecznem jest — cień.
Ludzkość jest to jednolitość. Wszyscy ludzie są utworem z jednej gliny: tenże sam nieujęty cień przed przyjściem na świat, toż samo ciało przez ciąg życia, tenże sam popiół po jego skończeniu. Ale ciemnota dorzucona do gliny ludzkiej, poczernia ją. Ta nieuleczona czarność przenika do głębi człowieka i staje się tam złem.