[324]
NA ŚMIERĆ KLAUDYI POTOCKIÉJ.
DO MATKI JÉJ
JUSTYNY DZIAŁYŃSKIÉJ,
WOJEWODZINY POZNAŃSKIÉJ.
Matko Jéj! co w twéj duszy? Czy duch Jéj wszedł w ciebie,
I moc twą na nadludzkiéj wysokości trzyma?
Czy z Jéj duszą–Aniołem wiarą żyjesz w Niebie?
Czy tylko Jéj mogiłę widzisz przed oczyma? —
Błogosławionaś była między płcią niewieścią
Szczęściem Maryi — matko najcnotliwszéj w świecie!
Błogosławiona jesteś Maryi boleścią —
W męczeństwie za swych bliźnich umarło twe dziecię!
[325]
W wielkiém męczeństwie serca — za ich łzy i bole,
Za szał lub pychę jednych, za upadek drugich:
Za wszystkie grzechy, klęski, za wszystkie niedole,
Spadłe na nas po przodkach i po wiekach długich! —
Miłością, u stóp krzyża, krzepiąc duch ofiary,
Sama chciała wziąć na się wszystkich cierpień brzemię,
Pokutą, bez swéj winy, rozbroić dłoń kary,
I ściągnąć Miłosierdzie na swój lud i ziemię.
Duch Jéj, w walce z losami, najpiérwszy na czele,
Był jako ów Helweta pamiętnego męztwa,
Co wszystkie włócznie wrogów sam utkwił w swém ciele,
By swym braciom otworzyć drogę do zwycięztwa.[1]
W ślad więc Jéj! Z Jéj pokorą uznajmy swe grzechy,
Z Jéj miłością i wiarą dźwigajmy krzyż trudów:
Aż zeszle ku nam Ducha łaski i pociechy,
Ten, co skruchy, nie śmierci, chce ludzi i ludów!
Kiedy? — O! bracia moi! próżno się pytacie!
Niech tylko każdy cnotą chce ten dzień przyśpieszyć! —
Lecz dziś, w takiéj boleści, i po takiéj stracie.
Co, prócz takiéj nadziei, zdoła nas pocieszyć?
[326]
Matko Jéj! co potrafi zagoić twe blizny.
Jeśli ta myśl nie będzie pociechą dla ciebie,
Że imię córki twojéj jest — Aniół ojczyzny,
I że cię jeszcze matką zwać będzie na Niebie? —
1836.