Na dyszlu żywot
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na dyszlu żywot |
Pochodzenie | Ogród fraszek |
Redaktor | Aleksander Brückner |
Wydawca | Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej |
Data wyd. | 1907 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
Nie wiem jeśli kto, lecz ja nie chwalę nikomu,
Że, bywszy gospodarzem, gości w swoim domu.
Włócząc się bez przestanku, żyje jak na dworze,
Wszytko swoje w tłumoku, wszytko chowa w worze,
Ne zna zamków i kłódek, nie zna swoich kluczy. 5
Choć i cygan na trzy dni rozgaszcza się w kuczy,
Ty z noclegu na popas, na nocleg z popasu,
Lubo do karczemnego wybierasz się wczasu,
Lubo gdzie do gospody, wszędzie jak na straży,
Wszędzie znajdziesz złodzieja, który na cię waży. 10
Ona konwersacya z woźnicą, z hajdukiem,
Jeżeli dobrze zrobią co, zawsze z przynukiem.
Coż picie? co jedzenie? Do największej nędze
Śmiem go równać, kto żywot prowadzi w włóczędze.
A nuż w dom imo jazdą szlachecki wyboczy, 15
Gospodarz się na gościa skrzywi nieochoczy.
Cobyś dał, bez swojego żeby dyshonoru,
Bez onej dyskrecyej wymknąć z jego dworu.
Suknie na grzbiet przystojnej i świeżego bota,
Częściej opończą włożysz i skórnie dla błota. 20
Lecz któż wszytkie podróżne wyliczy niesmaki,
Wżdy i teraz niejeden znajduje się taki,
Co na dyszlu umierać i niż gospodarzem,
Trudu, kosztu nie łożąc, woli być posztarzem.
Nałog, druga natura w człowieku, a kto ma 25
Ciało zawsze na wozie i umysł nie doma,
Już tam statku niewiele, nowin sajdak pleni.
Odmiana każdodzienna kogoż nie odmieni?
Kto tak żyje, nawiasem lata swe rozstrzela,
Kaczmarzow gwałt, żadnego nie ma przyjaciela. 30
Wilkowić to, co ludziom wielkie czyni szkody,
Na każdy dzień odmieniać potrzeba gospody.
Wilcy się niechaj włoczą i szkodliwe liszki;
Na miejscu dąb w żołędzi, sośnia rośnie w szyszki,
Na miejscu miodem ule zakładają pczoły, 35
Na miejscu suchym obrasta kamień, będzie goły,
Jeśli go codzień w prawo albo ruszasz w lewo,
Ani się krzewi, często przesadzane, drzewo.
Dosyćże ma żywot nasz[3] śmiertelny wędrowki,
Byle tak, jako chodzą pracowite mrowki, 40
Z ziemię na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię,
Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię.
Żeby, kiedy mroz ujmie i napadną śniegi,
Przydały się im na co tak częste przebiegi.
Do gory, ba, w niebo się mieć sercem człowiecze, 45
Skąd, choć cię coraz ciało nikczemne zewlecze,
To brzemię, które z świętych cnot nazbierasz kwiatu,
Z zimnego grobu wroci niebieskiemu latu:
Jeśli też kto nie chce być w grobie ziemnym prochem,
Wolno tam z Eliaszem jechać i z Enochem. 50