[442]NA MORZE!
We własnem swojem dziele: w kaziennym, drętwym śnie
Zaległem nazbyt długo i oto boską burzą
Nawiedzon ze snu wstałem! Jak halny buki gnie,
Wyparłem wrogie dźwierze: o, jakież szczęście wróżą
Mym oczom brzaski świtu! Z za gór me słońce wstanie.
Z mojego wzejdzie Morza, nad moje Turnie i Granie!
Ku Słońcu! ku Górom! ku Morzu!
Wytrysło moje Słońce! opromieniło mnie
I jako młody wicher, obnażon, piękny gonię
Ku Górom, niebaczny Łąk! ku Turniom stopa się pnie!
Hej! za mną ostatni legł Szczyt — przedemną wód mych tonie!
Nie, piersi! zaprzyj dech! Hej skrzydeł! Tam łódź moja czeka
Wysmukła kołysze się, drży! ma serce niewiasty-Człowieka.
Do łodzi! do smukłej łodzi!
Potężne pchnięcie wiosła: i wypłynęła łódź!
Wtóre potężne pchnięcie: i mkniemy w pełne Morze!
[443]
Przystań spokojnej ciszy woła mnie, wabiąc: wróć...
Przedemną wielkie, słodkie, burzliwe Morze-bezdroże...
Hej! w tęgi rytm ramiona! zbudził się pomiot lwi!
W białkach radosnych oczu płoną mi ognie krwi!
Na Morze! na Morze!! na Morze!!