<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Słoński
Tytuł Na pełnem morzu
Pochodzenie Wiśniowy sad
cykl Nad wielkiem morzem
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Nowina”
Data wyd. 1918
Druk Piotr Laskauer
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NA PEŁNEM MORZU
1

Dzisiaj tęsknotą gnani,
wpatrzeni w zorzę,
uciekliśmy z przystani
na pełne morze...


2

Błękitne szumy fal
z pod ciężkich skrzydeł mew

rwą się i płyną w dal,
niby uroczny śpiew.

Słucha w błękitach Pan,
jak morze bije w dzwon,
patrzy, jak z srebrnych pian
wyrasta Jego tron.

Od brzegu kędyś w dal
odbiła nasza łódź...
Ktoś mówił: — Mosty spal! —
Ktoś mówił: — Wszystko rzuć! —

Spaliłem mosty już,
uciekłem w obcą dal,
a za mną w bezkres mórz
mój stary poszedł żal.

Na ciężkich skrzydłach mew
przyleciał Bóg wie zkąd

i mówi: — Szumem drzew
tam ciebie czeka ląd! —


3

Ostatni most spalony,
więc płyńmy, płyńmy w dal!
Tam, jak ów sen prześniony,
zginiemy we mgle fal.

Tam morski wiatr rozwieje
ból wszystkich naszych ran —
i morze nam uleje
sarkofag z srebrnych pian.

Przyniesie nam z wybrzeży
znajomy jakiś ton
i w głębi swej uderzy
w zaczarowany dzwon.


4

A gdy się ozwie dzwon,
na wielkie wód rozlewy
z dalekich, obcych stron
przylecą białe mewy.

Zatoczą nizkie koła
i krzykną zgóry nam:
— Nikt z lądu was nie woła,
nikt was nie czeka tam! —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Słoński (syn).