Na pełnem morzu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na pełnem morzu |
Pochodzenie | Wiśniowy sad cykl Nad wielkiem morzem |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Nowina” |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Piotr Laskauer |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały cykl Cały zbiór |
Indeks stron |
Dzisiaj tęsknotą gnani,
wpatrzeni w zorzę,
uciekliśmy z przystani
na pełne morze...
Błękitne szumy fal
z pod ciężkich skrzydeł mew
rwą się i płyną w dal,
niby uroczny śpiew.
Słucha w błękitach Pan,
jak morze bije w dzwon,
patrzy, jak z srebrnych pian
wyrasta Jego tron.
Od brzegu kędyś w dal
odbiła nasza łódź...
Ktoś mówił: — Mosty spal! —
Ktoś mówił: — Wszystko rzuć! —
Spaliłem mosty już,
uciekłem w obcą dal,
a za mną w bezkres mórz
mój stary poszedł żal.
Na ciężkich skrzydłach mew
przyleciał Bóg wie zkąd
i mówi: — Szumem drzew
tam ciebie czeka ląd! —
Ostatni most spalony,
więc płyńmy, płyńmy w dal!
Tam, jak ów sen prześniony,
zginiemy we mgle fal.
Tam morski wiatr rozwieje
ból wszystkich naszych ran —
i morze nam uleje
sarkofag z srebrnych pian.
Przyniesie nam z wybrzeży
znajomy jakiś ton
i w głębi swej uderzy
w zaczarowany dzwon.
A gdy się ozwie dzwon,
na wielkie wód rozlewy
z dalekich, obcych stron
przylecą białe mewy.
Zatoczą nizkie koła
i krzykną zgóry nam:
— Nikt z lądu was nie woła,
nikt was nie czeka tam! —