I oto przyjdzie czas surowych zważeń
Wszystkiego, coś dokonał przez dni upłynione —
Weźmiesz pamięć zaostrzoną, jak żelazną bronę,
I będziesz wlókł po polach zagrobionych zdarzeń...
Będziesz rozrywał ostrzem groby zadarnione,
Mogiły zapomniane swych młodzieńczych marzeń,
I będziesz napotykał miejsca przeobrażeń,
Święte dni, choć tak ongi w twem sercu przeklnione.
Wszystko porównasz broną w jeden łęg zorany...
Tak chwast rosnący dziko, jak i plon zasiany
Zarówno ostrze myśli twej u świata zetnie.
I obaczysz, że twoje trudy wieloletnie
Próżne są, gdy je zimne doświadczenie zmierzy
Pole daremnych siewów znów odłogiem leży.
II.
I staniesz wobec jesieni żywota
Posępny, jako wobec drzew odartych z liści,
Lub polnego ołtarza, gdy go deszcz oczyści
Z gwiazd, girland papierowych, z iluzyi złota:
Pojrzy na ciebie ikon tak surowy, ii ci
Strach zziębi krew i bezwład członki ci omota —
Tak spojrzy życie bez złud... Przyjdzie-li-ć ochota
Pytać o przyszłość: jakie ci nadzieje ziści?
I gdy tak będziesz trwał, lękowi zdany,
Duszę zwilżać ci będzie mgłą sapiąca słota,
Abyś nie zasechł w skórze, jak smrek nad upłazem.
Uderzy o cię próbą czas z grobu zawiany,
Czas martwy, kiedy nawet umiera tęsknota,
A na serce stacza się smutek ciężkim głazem.
III.
Na głazie smutku siedząc, po tęsknocie wdowiec,
Będziesz bezradny patrzał przed siebie i za się,
Jak ten pasterz, co we mgle siwe owce pasie
I nie może w mgle siwej dojrzeć swoich owiec.
Sam w postaci przestrzennej, niby krzew-jałowiec,
Sam — głuszą ochłonięty — czujący się w czasie —
Na głazie smutku... Obok puste gniazdo ptasie,
Skowrończane, i u stóp dziwny kwiat-żmijowiec.
Wonczas spadnie-ć na piersi płacz taki drapieżny,
Jak zwierz... bezgłośne, śmiertelne zdławienie —
Potem ukój prószący, jako ten kwiat śnieżny.
I wonczas odejdzie cię zbolała żywotność —
Skurczone u stóp twoich siędzie Opuszczenie
I otoczy cię pustką bezkreśną — Samotność.