[63]NA SEN.
Chciałbym usnąć cichym śnieniem,
Jak usypia kwiat na błoni,
Gdzieś przy gaju, nad strumieniem,
Gdzie słowika piosnka dzwoni.
Niech niebiosa mam nad głową,
Rozjaśnione gwiazd milionem,
I zamarłe wszelkie słowo
W tchnieniu nocy niezmąconem.
A w śnie niechaj się rozgada
Ziemia do mnie swojem tętnem,
Jak piastunka, co usiada
Nad kołyską z pieniem smętnem.
I niech ducha mi prowadzi
Po przeżytych różnie porach,
Jak ów guślarz, co czeladzi
Prawi bajki o upiorach.
Niech otworzy po tych cudach
Tajemnicze grobów łono,
[64]
Bym obaczył ludy... w ludach
Jak w posągach myśl wcieloną.
Niech mi potem, jak się godzi,
Powie żywot ich w miłości,
Jako dziad ów, co obwodzi
Wnuka po rodzinnej włości.
Potem niech mi ducha wstrzyma
Przy rodzinnych wodach, błoniach,
I postawi przed oczyma
Tych od pługów i na koniach;
Niech go długo upomina,
Kędy zwracać orle loty,
Jako ojciec, który syna
Śle na zagon do roboty.
Potem chciałbym się ocucić,
Nim się jeszcze dzień zabieli,
I po gwiazdach okiem rzucić,
Którą z nich mi Bóg wydzieli?
Potem w dłonie porwać dłuto,
I niezłomnej pewien siły,
W głębi łona myśl rozsnutą
Przekuć w posąg braciom miły. —
Luty 1859.