Nabożeństwo na marzec/Dzień 28 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Dzień 28-my marca |
Pochodzenie | Nabożeństwo na marzec w zbiorze Święty Józef Oblubieniec Bogarodzicy |
Wydawca | Nakładem klasztoru S. S. Bernardynek |
Data wyd. | 1930 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Inne | Całe nabożeństwo |
Indeks stron |
Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. N. Marja P., postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby dopiero 33 lat liczyła. I słusznie Najśw. Marja P. — to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najśw. Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.
Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce N. Marji P. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąśkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu troskliwość jak najczulszą, a Jezus znowu składał dowody syna najlepszego. Marja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, sposobiła Oblubieńcowi swojemu pożywienie.
Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły św. Rodzinę do największego ubóstwa, kŧóre jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tem polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównywa do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie“. (Mat. V 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr świata tego utracają oni Boga, będącego dobrem nieskończonem. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanem jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. Jakoż kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.
„Gdyby ubóstwo nie było wielkiem dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym“. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.
Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tem na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachował całe życie. Przytaczamy tu urywek z listu Jego wiernej naśladowniczki, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19-go marca, 1893 r.
Nasz klasztor jest w dolinie, w około niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podworce napełniły się wodą tak wysoko, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać, spostrzeżono się wreszcie i gdy według zwyczaju o 3-ciej wstałyśmy na Jutrznię, już Siostry konwerski (służebne) wymiatały dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.
Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode Siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemji, przeto dwie Siostry już osądzone na śmierć wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie ma 20 lat, już wszystkie cnoty posiada, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy Siostry, które umarły, zbudowały wszystkich obecnych.
Wyżej wyminiona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: „O jaki dobry Pan Bóg! dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry!“ to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.
W wigilję uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie Siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy św. wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. „Zgoda!“ zawołałyśmy.
Nazajutrz stan chorej przykrzejszy, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy św. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm „Miserere“, aż tu z wielkiem zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostjumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).
Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z ócz kochających ją Sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki zapytające gdzie jest chora? (Wskutekt ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! wszyscy powtórzyli, klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, wieczór była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innemi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi!
Praktyka. Rozważ, że św. Józef, choć tak Święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się podług twej woli, jakiś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg stosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać pod Jego św. wolę. Rzadko kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, a zawsze takie masz do Boga pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę.
O św. Józefie! miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje zamiłowaniem tej cnoty. Niech mam żywo w pamięci wyryte, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował z rąk Jego ojcowskich, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.