Nabożeństwo na marzec/Dzień 30 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Dzień 30-ty marca |
Pochodzenie | Nabożeństwo na marzec w zbiorze Święty Józef Oblubieniec Bogarodzicy |
Wydawca | Nakładem klasztoru S. S. Bernardynek |
Data wyd. | 1930 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Inne | Całe nabożeństwo |
Indeks stron |
Pewnego dnia z rana uczuł się św. Józef nader słabym. Zrozumiał, iż nadszedł już dlań koniec ziemskiej pielgrzymki. Przywołał przeto Dziecię oraz Matkę Jego. „Odchodzę, rzekł Im: nie jestem lepszym od Ojców moich, a po śmierci przy nich spoczywać będę. Kochałem Was bardzo, boleśnie mi opuszczać Was. Podajcie mi dłoń Waszą, dopomóżcie w straszliwem przejściu z czasu do wieczności. Z Wami, Jezu i Marjo, tak wierzę i wiem, niczego lękać mi się nie trzeba“. Jezus i Marja z płaczem zadośćuczynili woli świętego Józefa. Jezus, dozwalając umrzeć, według prawa przyrodzonego Swemu Opiekunowi, chciał nas przekonać, że śmierć nie jest złem ostatecznem, chciał nas pouczyć, dodać otuchy i odwagi, pokazując, jak łatwo i słodko umierać w objęciach Jezusa i Marji.
Jezus jedną ręką trzymając świętego Józefa, drugą tom Pisma św., przeczytał z Księgi Mądrości: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga, a udręczenie śmierci nie dotknie ich. W oczach bezrozumnych zdawali się jako umarli a zejście ich smutkiem mienili. Opuszczając nas, zdawali się całkiem zniszczeni: lecz nie — oni są w pokoju — nadzieja ich pełna nieśmiertelności“. Oto rzekł: „Stary Testament“. A zamknąwszy księgę: „Teraz, oto Nowy Testament: Wynijdź z tego świata duszo zbawiona, która wierzysz we Mnie i kochasz Mnie: idź duszo, wkrótce odkupiona, idź połączyć się z Patrjarchami, przodkami naszemi... i zapowiedz im przyszłe odkupienie...“
Św. Józefowi miłość osłodziła nawet chorobę i śmierć. Bo miłujący wszystko chętnie znosi, a w szczególności choroby, ubóstwo i pogardy. Kto nie zdobywa się na to, aby przez pamięć co ucierpiał dla nas Zbawiciel, wszystkie cierpienia chętnie znosił, ten niech nie przypuszcza nawet, aby zrobił jaki postęp w doskonałości. Zdarza się często, iż chcąc zrzucić z siebie krzyż od Boga nam dany, wpadamy w utrapienie jeszcze cięższe. „Którzy się boją szronu, przypadnie śnieg na nie“ (Job. 6, 16), jest to wyrok pisma Bożego. Wołajmy raczej z św. Bonawenturą: „Pośpiesz się, Panie, i uderz sługi Twoje rózgą miłości, która jest rózgą zbawienia, aby nie spadła na nas rózga Twej pogardy, która wiekuistą śmierć zadaje!“ P. Bóg zsyła na nas cierpienia, aby nas oczyścić i zbawić. Pan mówi o ludu Izraelskim: „Obrócił się w żuźlice, żelazo i ołów w pośrodku pieca“ (Ez. 22, 18). Te słowa św. Grzegorz tak wykłada: „Chciałem ich obrócić w złoto przez ogień utrapienia, lecz mi się stali ołowiem“. To jest, że nieraz grzesznik, zamiast skorzystać z cierpień przez chętne poddanie woli Bożej, on szemrze i na nową karę zasługuje. Pamiętajmy, że: „Utrapienia tego czasu niniejszego, nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi“ (Św. Paweł, Rzym. 8, 18).
Św. Wincenty a Paulo powiada, że gdybyśmy widzieli, jakie ogromne skarby zasług gromadzić sobie możemy, gdy dotknięci jesteśmy jaką chorobą, przyjmowalibyśmy ją z taką radością, z jaką przyjmują się największe dobrodziejstwa. Św. Franciszek Salezy tak zachowywał się, gdy był chory: z wielką prostotą zdawał lekarzowi sprawę o swojej chorobie, stosował się wiernie do danych przez niego przepisów i brał lekarstwa, chociażby najprzykrzejsze, a przed otaczającymi go, podobnie jak św. Józef, nigdy się nie uskarżał. Bierzmy odtąd dla siebie naukę! Jeżeli wśród choroby nie możesz się wiele modlić, stawiaj się w obecności Bożej i bez wysileń od chwili do chwili, wzbudzaj w sobie akty miłości, ufności, dziękczynienia i poddania się ochotnego woli Bożej. Św. Teresa, gdy razu pewnego niebezpieczną i dolegliwą chorobą była złożona, okazał się jej Zbawiciel cały ranami okryty i tak się do niej odezwał: „Patrz, córko moja, com dla ciebie ucierpiał i umiarkuj, czy cierpienia twoje mogą być porównane z mojemi“.
P. Bóg zaś okazał raz Ojcu Alwarez chwałę, jaką gotował dla pewnej świątobliwej zakonnicy za chorobę, która przeniosła z wielką cierpliwością i dał mu do poznania, że więcej ona nabyła zasług przez ośm miesięcy choroby, aniżeli inne zakonnice przez wieloletnie swoje innego rodzaju cnoty. Cierpienia i choroby, przyjmowane z cierpliwością, doplatają koronę zgotowaną nam przez Boga w niebie. Miała o tem wyraźne objawienie św. Ludwina, która przez 38 lat doznawała najrozmaitszych cierpień i chorób. Przed śmiercią zapragnęła jeszcze męczeństwa, gdy domagała się tej łaski, ujrzała piękną koronę dla niej w niebie przeznaczoną, lecz jeszcze nie ukończoną. Pragnąc więc, aby co prędzej była całkowitą, prosiła Pana Jezusa o powiększenie jej cierpień. Wysłuchał ją Pan Bóg i przysłał bezbożnych żołnierzy, którzy ją obelgami okryli i okrutnie zbili. Wkrótce potem ujrzała Anioła trzymającego tęż samą koronę, lecz już wykończoną i który jej oznajmił, że ostatnie jej cierpienia w koronę tę wprawiły kosztowne kamienie, których jeszcze tam brakowało i wkrótce po tem widzeniu skonała.
Naśladujmy też św. Józefa w chętnem przyjęciu z rąk Bożych śmierci, gdy Bóg nas będzie wzywał do Siebie. A trzeba nam wiedzieć, że zbawienie wieczne sobie zapewni, kto gotów jest umrzeć zgodnie z wolą P. Boga, i mówi: „Boże, w Twoje ręce oddaję życie moje i pragnę, abyś ofiarę tę przyjąć raczył jako dowód, iż uznaję nad sobą nieograniczoną Twą władzę i jako pokutę za grzechy moje“. Jest to niepodobieństwem, mówi św. Franciszek Salezy, aby Pan Bóg potępił człowieka, który gotów jest umrzeć dla wypełnienia woli Jego świętej. Przeciwnie zaś opór Jego św. woli obraża Go. Matka Boska powiedziała raz Benedykcie z Laus, że znany jej pobożny prałat cały rok cierpiał w czyścu, ponieważ nie mógł się pogodzić z myślą, że już umierać musi.
Św. Józef jest bezpiecznym przewodnikiem, trzymajmy się więc Jego, podobnie jak św. Teresa, o której przytaczamy przykład:
Św. Teresa nie rozpoczynała sprawy, którąby nie była składała w ręce św. Józefa. To też Bóg błogosławił Jej dzieła, otrzymywała nadzwyczajne dary i łaski. Pewnego razu udała się z kilku swemi córkami zakonnemi w podróż w celu założenia nowego klasztoru, który miał być poświęcony św. Józefowi. W drodze woźnica pobłądził, konie zaś pędziły, co sił miały, aż nagle św. Teresa z towarzyszkami znalazła się nad brzegiem strasznej przepaści. „Kochane córki, zginiemy, jeżeli nas dobry nasz ojciec Józef nie wyratuje. Wołajmy więc do niego o pomoc“. Zaledwie rozpoczęła modlitwę, w tem wylatuje głos z przepaści: Stój! Stój! Na to słowo konie się zatrzymały, a ten sam głos sprowadził przestraszone zakonnice na drogę i w okamgnieniu wszelkie niebezpieczeństwo minęło. Woźnica i całe towarzystwo podróżujących oglądało się za owym mężem, który im tak ważną wyświadczył przysługę, ale ani śladu. Św. Teresa jednakowoż głos poznała i rzekła do towarzyszek: „Napróżno szukacie męża, który nas wyratował. Żaden inny nie był, tylko nasz najlepszy ojciec Józef“. Ta Święta pod opieką N. Marji Panny i św. Józefa ozdobiła swą duszę heroicznemi cnotami.
Gdy w roku 1850 wybuchł w Krakowie pożar, uległ temu żywiołowi i klasztor SS. Bernardynek przy kościele św. Józefa. Ogień szerzył w nim spustoszenie w przerażający sposób. Cały korytarz przyległy do ściany kościoła szerokości około 2 metrów gorzał wraz z celami na nim się znajdującemi, a od chórku, tuż przy wielkim ołtarzu, oddzielały go tylko cienki drzwi drewniane, na których dotąd istnieje wymalowany duży obraz św. Teresy. Ta św. Oblubienica Chr., która za życia gorliwie szerzyła cześć św. Józefa, nie mniej się o nią okazała troskliwą w obecnem zdarzeniu, gdyż nie przepuściła ognia, który, gdyby się był tylko poza te drzwi przedarł, byłby niewątpliwie pochłonął cały kościół, a więc i cudowny obraz św. Józefa. Tak więc dotąd podziwiamy ten cud, a wiarogodne zakonnice, które były tego świadkami, mówią, że nawet w kilka dni po tym pożarze mury były gorące. Naturalnym więc biegiem rzeczy drzwi owe powinny były pierwsze ulec zniszczeniu.
Praktyka. Nigdy się nie trwóż przyszłymi krzyżami, gdyż nie czując obecnie łaski do podjęcia ich, udręczyłbyś się i upadł na duchu. Bóg do każdej sprawy cierpienia, ofiary jakiej wymaga od człowieka, przygotował odpowiednią łaskę i da ją w odpowiedniej chwili. Teraz ci jej nie daje, gdyż ci nie potrzebna, więcbyś ją zmarnował, ty zaś, myśląc o tem, co cię może spotkać w przyszłości, daremniebyś się udręczył.
Józefie św., bądź mi zawsze przewodnikiem wpośród mojej ziemskiej pielgrzymki. Czuwaj nade mną, a w ostatnich chwilach mojego życia przybądź wraz z Jezusem i N. Marją P., abym w ręce Wasze szczęśliwie oddał ducha Bogu i zdobył Królestwo niebieskie. Amen.