[136]
Nad kołyską.
O dziecię, co różane wychylasz rączyny,
Jak dwa zimowe kwiaty na powicia śnieżne,
Istoto, co się śmiejesz, płaczesz bez przyczyny,
Nie wiesz jeszcze, jak życie cierpieniem bezbrzeżne.
[137]
O, bolesne i długie jest życie człowiecze,
A od jutra sam pójdziesz w świat, gdy zalśni zorza,
By przed wieczorem rzekę przepłynąć, co ciecze
Od fałdów twej kołyski do grobu rozdroża.
Wstań! Dzień nadszedł. Przed tobą droga leży długa —
W oddali skrzy się żarem złoty promień słońca.
Idź! Godzina wybiła. Ot, miecz i kolczuga,
A pomnij bez upadku, z mocą iść do końca.
Kłamne cnoty, bezprawne prawa i te brudne
Zwyczaje — niech twe serce precz z swych żył wygrzebie.
Prawdy patrz tam, gdzie milczą kodeksy obłudne;
Wierz w Boga, jeśli możesz; jeśliś wart, wierz w siebie
Kochaj morze, wieczystą, wielką bezpotęgę,
Co zawodne pragnienia i tęsknoty goi.
Natura błogosławi tym, którzy jej księgę
Czytają. W ciszy lasów burza serc się koi.
Lękaj się ludzi, czcij swą duszę, gardź potwarzą;
Bądź pokorny przed sobą, dumny wobec świata;
Dobra czy zła — broń wiary; druhów — gdy się zdarzą;
Przebacz winy zbrodniarzom i szanuj waryata.
Pozwól każdemu działać według sił pragnienia,
A nie krwaw nigdy dłoni swej w ginących ciele;
Bo wszyscy są ci równi w prawie do istnienia,
A wśród shańbionych często wielkich duchów wiele.
Bądź wierny swoim słowom — cierpiącym pobłażaj —
Śmiej się niewiele — bądź na nienawiść za dumny —
Lecz strzeż się: nigdy sądów swoich nie wyrażaj,
Bo niemasz nic pewnego, prócz pewności trumny.