Nad morzem na skale

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Nad morzem na skale
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data powstania 1840
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NAD MORZEM NA SKALE.

O Boże! Boże, rozemknę ramiona,
Jak gdyby skrzydła — i skrzydłami temi
Polecę na dół, w głąb błękitów łona —
Polecę w morze — w to niebo na ziemi!
Bo wznieść się w górę nie wolno — nie dano —
W dół tylko cięży me ludzkie kolano.
A chcę odepchnąć ten ląd taki szary,
Chcę się przerzucić w jakiebądź bezmiary!
Duch mój rad ujrzeć niewidzialnych gości,
Dobro i piękno, w blaskach wszechmiłości!
Dobro i piękno, ze złem nie złączone —
Coś wszechstronnego — w czemby się nie kryła
Przy mocy Bożej i piekielna siła!
Coś, coby płaczem nie było zroszone!
Bo za dni naszych i najświętsze cele
Brzydoty bólu, nędzy mają wiele!
Mrok zawsze blizki czystego błękitu
I łza krwi pełna, blizka łzy zachwytu!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . nożem

O! tak marzyłem na wzgórzu, nad morzem!
I chciałem, chciałem rozemknąć ramiona,
Jak gdyby skrzydła — i skrzydłami temi
Na dół się zepchnąć w głąb błękitów łona —
Polecieć w morze — w to niebo na ziemi!
Tak dobrze lecieć — tak ciągnie planeta,
Radby do serca przytulił człowieka —
Tak otchłań wabi i łudzi zdaleka —
W nerwach tak dziwna budzi się podnieta!
Zdaje się w dole przepłynne kryształy!
Tak miękko będzie — tak lubo — tak miło —
Człowiek na falach rozciągnie się cały,
I coś Boskiego będzie mi się śniło,
Aż w nieskończoność poniosą te wały,
I księżyc wejdzie i w srebrnych promieniach
Kochane wejdą przywitać mnie duchy,
Zewsząd owieją niebiańskie poddmuchy;
Wesprę się, płynąc, na wysmukłych cieniach —
I coraz dalej — ach, dalej od ziemi,
Już w wieczność będę po morzach wraz z niemi!
Jako szedł Chrystus przez niegrząskie fale
Do źródła ziemi, nie ciężki już wcale,
W wewnętrznej duchów lekkości i chwale!

A jednak, jednak ja tu się zostanę!
Choć wszystko smutne, choć wszystko stroskane!
Dopóki żyją moi ukochani,
Duch mój ich nagłem odejściem nie zrani!
Wiem, że ty lepsza, błękitna otchłani,
Niż zgotowana przyszłość, co mnie czeka —
W tych falach spokój — a tam są tortury —
Lecz precz ode mnie! kuszące lazury —
— Przez ból hartują się piersi człowieka —
Ja ból obieram — w każdej chwili ranę
Do piersi przyjmę! Ach! ja tu zostanę!
1840 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.