Nasi okupanci/Post-scriptum

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Nasi okupanci
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1932
Druk Drukarnia T-wa Polskiej Macierzy Szkolnej
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Post-scriptum

OBRAZ, na który składają się rozdziały tej książki, nie byłby wierny, gdyby go nie dopełnić ostatniemi biuletynami. Zatem, trzeba stwierdzić, że, od czasu jak kreśliłem moje rozważania, okupacja posunęła się na całej linji. Projekt ustawy małżeńskiej — to zdaje się już faktem — pogrzebany jest na czas nieograniczony. Równocześnie odbywa się cicha ale skuteczna praca nad przerobieniem — w sensie nawskroś reakcyjnym — wszystkich niemiłych klerowi artykułów nowego kodeksu karnego. Słowem, wystarczyło jednego gestu naszych czarnych władców, aby przekreślić dziesięcioletnią pracę komisji kodyfikacyjnej.
Przechodzę myślą, co jeszcze zaszło? Ot, incydent drobny, ale znamienny. Jednemu z głównych katolickich poznańskich działaczy, którego nazwisko widniało pod każdym manifestem »obrażonej moralności«, prokurator zmuszony był wytoczyć sprawę karną o czyny nierządne z nieletniemi, tym razem bardzo autentyczne. Paradoks dość normalny, tak samo jak to, że klerykalna Gazeta Warszawska w suto płatnych anonsach zachwala środki na spędzenie płodu (patrz Dokumenty.)
Co jeszcze? Ano, socjalistyczny Naprzód, ustami red. Haeckera, odżegnał się od nietaktownego Boya i wyraził czołobitność wielkodusznym biskupom. (»Słówka do Boya«)
Co jeszcze? Historja dziewczyny z »bieli«, przytoczona swego czasu przezemnie w Rozmyślaniach wielkopostnych, znalazła tymczasem swój epilog przed sądem. Przywiedziona do ostateczności, dziewczyna oblała księdza kwasem siarczanym i poszła do kryminału...
Co jeszcze? W Warszawie odbył się Zjazd pisarzy katolickich... Mimo wszystkich zabiegów sfer duchownych, które zjazd ten aranżowały i starały się mu nadać charakter arcybractwa literackiego, skończył się on humorystycznem fiaskiem. Oprócz paru eunuchów literackich, nie wzięto na ten lep nikogo.
Bo godne uwagi jest, że właśnie w ostatnim czasie nastąpiło dość wyraźne przegrupowanie naszych pisarzy. I pisarzy, i pism. Świeżo powstałe w Warszawie, pod redakcją świetnego poety Wierzyńskiego, czasopismo Kultura znakomicie przedłużyło front antyokupacyjny. Ale najosobliwsze rzeczy obserwujemy na terenie Poznania. Organ świętoszków, Tęcza, uległ, jako tygodnik, likwidacji; obmierzł i swoim dostawcom i swoim odbiorcom. Powstał natomiast w jego miejsce Dwutygodnik literacki, który od początku rozpoczął wojnę z władcami — jak to nazywa — »Klechistanu«. Pierwszy numer wywołał istną burzę w czarnym światku, zwłaszcza że znaleźli się w Dwutygodniku wszyscy niemal... dawni współpracownicy Tęczy, z Zegadłowiczem na czele. Ale już trzeci numer pisma, wychodzącego w Poznaniu, trzeba było drukować — w Krakowie: tajna ręka zorganizowała bojkot pisma w drukarniach poznańskich...
Bądź co bądź, ta mobilizacja piór przeciw czarnej okupacji, to jest rzecz pocieszająca. Dać pierwszy odpór tej nawale, dopomóc do zorganizowania jakiejś samoobrony, to jest rola pisarzy; przedewszystkiem ich. Bo powiedzmy sobie: każdy rząd w Polsce, chce czy nie chce, będzie się uginał pod naciskiem kleru, dopóki ciemnota lub bierność ogółu będzie czyniła ten kler realną czy fikcyjną potęgą. Dopóki w Polsce będzie można wykrzykiwać wzniośle »Bóg i religja«, tam gdzie w gruncie chodzi o władzę i o pieniądze, — dopóty kasta wyodrębnionych z życia dzikusów będzie regulatorem najdonioślejszych spraw społeczeństwa, z jego największą szkodą.
Są bakterje, które zabija się światłem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.