<<< Dane tekstu >>>
Autor Anton Czechow
Tytuł Nie udało się
Pochodzenie Śmierć urzędnika
Redaktor Antoni Lange
Wydawca Wydawnictwo „Bibljoteki Groszowej”
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku, Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz A. W.
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NIE UDAŁO SIĘ

Ilja Sergeicz Pepłow i jego żona Kleopatra Pietrowna stali pode drzwiami i chciwie podsłuchiwali. Za drzwiami w maleńkim saloniku odbywała się widocznie rozmowa miłosna między ich córką Nacią, a nauczycielem szkoły powiatowej, Szczupkinem.
— Bierze! — szepnął Pepłow, drżąc z niecierpliwości i zacierając ręce. — Pamiętaj więc, Pietrowno, jak tylko zaczną mówić o uczuciach, to natychmiast zdejmuj ze ściany ikonę — i idziemy błogosławić. Błogosławieństwo ikoną jest święte i nienaruszalne... Nie wykręci się już, chociażby do sądu podawał.
Za drzwiami zaś odbywała się następująca rozmowa:
— Niech pani da spokój z tym swoim charakterem — mówił Szczupkin, zapalając zapałkę o kraciaste spodnie. — Wcale do pani listów nie pisałem!
— Masz tobie! Niby to ja nie znam pańskiego charakteru pisma — sepleniła panna zmanierowanym, piskliwym głosem, co chwila spoglądając w lustro. — Odrazu poznałam. I jakiś pan dziwny! Nauczyciel kaligrafji — a pisze, jak kura patykiem. Jakże pan uczy pisać, kiedy pan sam nie umie.
— Hm... To nic nie znaczy. W kaligrafji — to główna rzecz nie pismo, jeno żeby uczniowie nie zbytkowali. Jednego uderzy się linijką po głowie, innemu każe się klęczeć... Ale co tam pismo! Głupstwo! Niekrasow był literatem, a pisał — pożal się, Boże! W zbiorze jego utworów pokazane jest jego pismo.
— Co innego Niekrasow, a co innego pan... (Westchnienie). Za literata z przyjemnościąbym wyszła. Tenby mi ciągle wiersze pisał do albumu!
— Wiersze to i ja mogę pani napisać, jeżeli pani chce.
— A o czemże pan może pisać?
— O miłości... o uczuciu... Przeczyta pani i osłupieje. Łzy wystąpią! A jeżeli napiszę pani poetyczne wiersze, to pozwoli pani ucałować sobie rączkę?
— Wielka rzecz... A niech pan całuje choćby zaraz!
Szczupkin podskoczył i wyłupiwszy oczy, przylgnął do pulchnej, pachnącej jajecznem mydłem rączki.
— Zdejmuj ikonę! — porwał się gwałtownie Pepłow, pchnąwszy żonę łokciem w bok, blednąc ze wzruszenia i zapinając marynarkę. — Idziemy! Prędzej!
I nie zwlekając ani sekundy, pchnął drzwi.
— Dzieci... — bełkotał, wznosząc ręce ku górze i mrugając załzawionemi oczyma. — Bóg was pobłogosławi, dzieci moje... Żyjcie i rozmnażajcie się.
— I ja... błogosławię — powiedziała mamusia, płacząc ze szczęścia. — Bądźcie szczęśliwi, moi drodzy. O zabiera mi pan mój jedyny skarb — zwróciła się do Szczupkina. — Kochaj moją córkę, opiekuj się nią!
Szczupkin rozdziawił usta ze zdumienia i strachu. Atak rodziców był tak niespodziany i zuchwały, że nie mógł wymówić ani słowa.
...Złapałem się!... Oplątali mnie — pomyślał, zamierając z przerażenia. — Kaput, bracie! Nie wykręcisz się...
I pokornie schylił głowę, jakby chciał powiedzieć.
— Bierzcie mnie, jestem ujarzmiony!
— Bło... błogosławię — ciągnął dalej papa i również zapłakał. — Nateczko, córko moja... stań tu obok. Pietrowno, dawaj ikonę!
Lecz nagle rodzic przestał płakać i twarz jego wykrzywiła się gniewem.
— Głąbie! — z wściekłością krzyknął na żonę. — Cielęca głowo! Czyż to jest ikona?!...
— Ach, mój Boże!
Co się stało? Nauczyciel kaligrafji nieśmiało podniósł oczy i spostrzegł, że jest uratowany: mamusia w pośpiechu zdjęła ze ściany, zamiast ikony, portret pisarza Łażecznikowa.
Stary Pepłow i jego połowica Kleopatra Pietrowna stali, zmieszani, z portretem w ręku, nie wiedząc, co robić, co mówić...
Nauczyciel kaligrafji skorzystał z zamieszania i czmychnął.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Antoni Lange, Anton Czechow i tłumacza: anonimowy.