Niebezpieczne związki/List L
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Prezydentowa de Tourvel do Wicehrabiego de Valmont.
Czyż tak przestrzega pan warunków, pod jakimi pozwoliłam panu, od czasu do czasu, pisywać do siebie? Wolnoż mi cierpieć te listy, gdy pan mi w nich mówi jedynie o uczuciu, któremu obawiałabym się zawierzyć nawet wówczas, gdybym mogła to uczynić nie depcąc wszystkich moich obowiązków?
Doprawdy, że gdybym szukała nowych pobudek dla podtrzymania tej zbawiennej obawy, jakżeż łatwobym je znalazła w pańskim ostatnim liście! Zaprawdę, w tej samej chwili, w której której wydaje się panu, iż śpiewasz hymn na chwałę miłości, czyliż przeciwnie nie ukazujesz mi tylko jej burz straszliwych? Któż mógłby pragnąć szczęścia, kupionego za cenę rozsądku; szczęścia, w którem chwila znikomej rozkoszy zbyt rychło ustępuje miejsca żalowi, jeżeli nie zgryzocie?
Pan sam, choć tak oswojony z tem niebezpiecznem szaleństwem, czyliż nie przyznajesz, iż często staje się ono silniejszem od ciebie i czyż sam nie wyrzekasz na ten stan mimowolnego obłędu? Jakież straszliwe spustoszenie sprawiłoby to uczucie w sercu niedoświadczonem i tkliwem!
Wierzy pan, lub przynajmniej udaje pan tę wiarę, że miłość wiedzie do szczęścia; co do mnie, jestem tak bardzo pewna, iż uczyniłaby mnie nieszczęśliwą, że wolałabym nigdy nie słyszeć nawet jej imienia. Mam uczucie, że już samo mówienie o tem mąci spokojność duszy; to też, zarówno z przekonania jak i z obowiązku, proszę pana, byś zechciał zachować milczenie w tym przedmiocie.
Zresztą, nie będzie panu obecnie trudno wysłuchać tej prośby. Wróciwszy do Paryża, znajdzie pan dość sposobności do zapomnienia o tem uczuciu, zrodzonem może z kaprysu i z wiejskiego osamotnienia. Czyż nie znalazłeś się pan teraz w tem samem mieście, w którem patrzyłeś na mnie wzrokiem tak obojętnym? Czyż każdy krok nie nasuwa ci tu na oczy przykładów twojej łatwości w odmienianiu uczuć? czyż nie otacza cię rój najpowabniejszych kobiet, z których każda więcej odemnie miałaby praw do twego uwielbienia? Obcą mi jest najzupełniej wszelka próżność, jaką tyle zarzucają płci naszej; tem bardziej nie powoduję się ową fałszywą skromnością będącą jedynie wyrafinowaniem pychy; toteż zupełnie szczerze mówię panu, że bardzo mało w sobie dostrzegam środków podobania się: a gdybym nawet posiadała ich najwięcej, i toby jeszcze nie starczyło, aby pana trwale przywiązać. Skoro pana zatem proszę, abyś się mną nadal nie zajmował, proszę go jedynie o to, coby pan sam uczynił niebawem, gdybym ja nawet życzyła sobie inaczej.
Ta prawda, aż nazbyt dla mnie oczywista, wystarczyłaby już zupełnie, aby mnie uczynić głuchą na pańskie perswazye. Oprócz tej przyczyny mam jeszcze wiele innych: ale, nie zapuszczając się już w dłuższe o tem dyskusye, poprzestaję na ponowieniu prośby, aby mi pan nie mówił już o uczuciu, o którem nie godzi mi się słuchać, a któremu tem więcej nie wolno mi odpowiedzieć.