Na cześć swej Ateny i Niki
Ateńczyk wysmukłe portyki U grodu postawił na straży.
Tu stoję nad brzegiem urwiska,
I chwila zachodu już blizka, I tak mi niebiesko się marzy.
Na Fáleron morze lśni srebrem,
Za ostrem dalekich skał żebrem Czerwone dopala się słońce —
Dopiero ubrane w fijołki
Pobladły Parnesu wierzchołki, Jak bzy napół przekwitające.
Noc blada już szczytów dosięga.
Ta biała, wijąca się wstęga — To droga do Éleusis święta.
Tam pójdę, gdy noc już zapadnie:
Przepaście wołają mnie zdradnie, Lecz Nike tu o mnie pamięta. —
Bogini ma Nike-bez-Skrzydeł
Od nocy wybawi mnie sideł, Ramieniem swem boskiem otoczy.
Z nią pójdę po drodze tej białej
Bezpieczny przez mrok i przez skały, Posłusznie tak patrząc jej w oczy.
W jej oczach trwa blask fijoletu,
W jej ustach są miody Hymetu, Jej czoło rozświeca noc ciemną. ..............
Oparty o mur twej świątyni
Do ciebie się garnę, bogini, O Nike ma, Nike, bądź ze mną!