[9]
NOWY WSZECHŚWIAT
„I widziałem niebo nowe i ziemię nową, albowiem
pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły“...
Obj. św. Jana 21, 1
W noc, gdy gwiazdy poszalały,
Gdy jak z cebra bezmiar srebro lał,
Szły po ziemi śpiewające skały,
Tłum kraterów płynnym ogniem piał.
Pogubiły się w przestrzeni światy,
Poplątały się im wątki dróg,
Wyfrunęły konie złud skrzydlate,
Roniąc dzwony pociskami nóg.
Mknęły miasta na wiszących wyspach,
Rzeczywistość zapadła się w sen.
Obłąkany, jak Apokalipsa,
Cały wszechświat rozsadził swój sens.
Mknęli ludzie, płonęli, ginęli — —
W miasta gromy! Żmij ognistych syk!
Światło rwało się z niebios gardzieli,
Głuchą ciszą milczał ludzki krzyk.
Dni i noce stanęły w pożarze —
Jeszcze jeden tylko człowiek żył,
Wirującym spętany mirażem,
Piekłem komet, wężowiskiem pił.
Wszechświat, blaskiem trzaskając w płomieniach,
W uszach ludzkich coraz bardziej cichł.
Szepnął człowiek: „Ach, niczego niema!
I mnie niema!“ I niema go. Znikł.
[10]
I nie było niczego. Był chaos.
Tylko pustka przędła pusty dym.
Wszystko, wszystko w nicość się przesiało,
Ginąc kresem swym w początku swym.
Aż raz kiedyś — niewiadomo kiedy —
Gdzieś w oddali — niewiadomo gdzie —
Z pustki biel chlusnęła żarem kredy,
Ukąpanym w wielkiej, czystej łzie.
Niewymiernych czasów poszum wzlatał,
Płomień pełniał, urastał i drgał —
Ku dzieciństwu nowego wszechświata
Znów wiosenny wiatr wieczności wiał...