<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Żeromski
Tytuł Nullo
Pochodzenie Sen o szpadzie i sen o chlebie
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1923
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NULLO
Po upływie pięćdziesięciolecia od chwili zgonu zarysowuje się przed oczyma dzisiejszych Włochów, a przedewszystkiem przez oczyma dzisiejszych Polaków, szlachetna postać Franciszka Nullo, bohatera obudwu narodów. Jeżeli mówię, że imię Nulla jaśnieje bardziej przed oczyma Polski, to nie chcę przez to umniejszyć znaczenia objawów czci włoskiej dla tego imienia, której wyrazem i dowodem było wzniesienie mu pomnika w Bergamo, — lecz pragnę tylko uwydatnić zjawisko nie podlegające zaprzeczeniu, że Nullo dla Włoch życie narażał, a dla Polski je oddał, — oraz podkreślić zjawisko drugie, że dzisiejsze włoskie pokolenie spogląda na zamierzenia, czyny i dokonania garybaldyjskie, jako na własność narodu dawno zdobytą, jako na łup ze szponów przemocy przemocą wydarty, i już na kartach historyi spisany, — podczas gdy Polacy i dziś czekają wciąż na swoją noc Tysiąca. Polska dzisiejsza, — siostra zapomniana narodów szczęśliwych, której imienia już się nie wspomina przy głośnych biesiadnych stołach, ani podczas rady o losach plemion, narodów, ludów, — której krzywdy, ran i łachmanów już nie dostrzega nikt nawet wówczas, gdy kipi wrzawa o zniweczeniu na ziemi krzywd i łachmanów, — zapomniana siostra narodów dobrze pamięta imię tego, co bez wahania rzucił się ze swojej słonecznej wyżyny „w otchłań boleści — za boleści cudze“, — przyszedł na niskie pola niewoli, ażeby z nich nie odejść. Uboga siostra narodów pamięta każdego, kto w dniach jej męki palec w wodzie umoczył, ażeby zwilżyć jej wargi zeschnięte. Jakżeby miała o tym zapomnieć, co dla niej wyrzekł się widoku ziszczonego snu o Italii wolnej i potężnej, co za sprawę przegraną dał się w sztuki porąbać? Jego krew z naszą się krwią złączyła, a jego proch pośród naszych leży mogił.

Dzisiejsze Włoch pokolenie nie czuje już potrzeby, — jakże szczęśliwe! — walki z najeźdźcą, strząsania ze siebie tyranii, zapasów z bezwładem wewnętrznym i gry o wszystko na jednę kartę. Może ono spokojnie rozwijać dzieło ojców odziedziczone, udoskonalać pod osłoną narodowej broni utwór Zjednoczenia, jeden z najniewiarogodniejszych cudów dziewiętnastego stulecia, na popiele prawieków nowy wskrzeszać ideał, — roztrząsać najsubtelniejsze zagadnienia umysłu i tajemnice instynktu, — wykrywać i ujarzmiać nowe siły przyrody, od telegrafu bez drutu aż do radiobalistyki, — coraz bardziej niespodziane wskazywać objawienia sztuki, ster nawy ojczystej bezpiecznie oddając w niezawodne ręce ministrów.
Od konieczności defensywy Italia pomknęła się do ofensywnej potęgi. Może dziś o sobie powiedzieć: faccio da me. Strzeże czujnie swego dziedzictwa, pomnaża umiejętnie twórczość i bogactwo, zmierza w przyszłość władczą na lądzie, śni o wybrzeżach dalekich, jako o „swych prowincyach rzymskich“, w upojeniu mówi ustami poety o oceanach, jako o „swem morzu“, — gotuje się do wypraw podstępnych po złote runo pospołu i w zmowie z konkwistadorami kuli ziemskiej.
W Polsce — jakże inaczej!
Tutaj ojczyzna, to osaczone pole bitwy, gdzie każdy człowiek jest jednocześnie żołnierzem, pracownikiem i ministrem. Naród żyje zarazem dziś i w zmrokach swej historyi. Rwie się, targa, idzie naprzód, a głowę i oczy wykręcone ma w przeszłość, gdzie jedynie dostrzega swój żywy wizerunek, stwierdzenie, że nie jest upiorem.
Niegdyś we Włoszech, robotnik Sciesa, skazany na karę śmierci w roku 1851 za przytwierdzenie na rogu ulicy odezwy rewolucyjnej i prowadzony na szafot, — kiedy mu ofiarowywano wolność w zamian za wydanie nazwiska wspólnika, który mu wręczył druk wolności, odpowiedział w narzeczu ludowem Lombardyi: „Tirem inanz!" — to znaczy: „Chodźmy!"
I zginął na szubienicy.
Lud polski fabryczny i rolny zawsze, ilekroć jego ręce przytwierdzają manifest Sciesy, podlega temuż, co on, kuszeniu ze strony moskiewskiego tyrana i tęsamą daje odpowiedź: przepełnia ciałami swemi więzienia, idzie na wielką drogę Sybiru, zawisa na szubienicy. Wszelkie rodzaje przemocy, jakich dostarczyć może państwo militarne, kapitalistyczne i biurokratyczne, zużyte są przez potencyę niemiecką do wydarcia narodowi polskiemu ziemi i praw i do zdławienia jego kultury.
Państwo moskiewskie, ciężarem swoim sto lat leży na narodzie polskim, jak niezmierne pokłady gliny, któreby przywaliły młode drzewo brzozowe. Ta martwa glina ssie soki z drzewa polskiego, przygniata gałęzie i zgina jego pień aż do ziemi.
Młody jest naród polski, nowy i nieznany światu. Nie uczestniczy w głośnej paradzie ludów i nie wydaje wieści o swem życiu w domu niewoli. Przebywa w półmroku, leczy swe rany, pracowicie dzień i noc odbudowuje domostwo, zburzone przez napastników. W nieszczęściu swem nie zapomniał odwiecznej sławy, a wysnuł z niego wszystko, co się stać mogło nauką na życie nowe! Teraz milczy, pracuje i czeka na swój poranek! Dzisiejsze jego pokolenie nie może się porozumieć z pokoleniem współczesnem żadnego z narodów — nawet zapomocą uniwersalnego języka sztuki. Tam są syci, a ono jest głodne. Tam pracują nad sztuką — kształtem, pięknym wytworem, przemyślnym wyrobem, subtelnym ornamentem. W Polsce od stu lat wszystko, aż do niezależnego tworzywa sztuki — jest dla ojczyzny. Pomiędzy drzwiami domu niewoli i między wejściem do wspaniałego pałacu, gdzie pracują, ucztują i spoczywają panowie świata, młode Polski pokolenie straż trzyma i czuwa. Ekonomiści angielscy stwierdzili, że najdoskonalsze kooperatywy i stowarzyszenia rolne na świecie znajdują się wśród włościan polskich w Poznańskiem, — właśnie tam. W lasach Brazylii chłopi polscy są najtęższymi, najcierpliwszymi, najodporniejszymi i niezłomnymi kolonizatorami. Plemię polskie jest jednem z najbardziej rozrodczych w Europie. Jest także jednem z najbardziej uzdolnionych, gdyż w tymże Berlinie najtrudniejsze fabryczne roboty spełniają Polacy. We wszystkich dziedzinach techniki, wiedzy, sztuki Polska wydatnie pracuje. Ten naród dwudziestodwumilionowy za to, że chce być sobą, jest prześladowany, jak nie był żaden na świecie, — żyje w jarzmie niewoli, — gorszem społecznie, niż było jarzmo Franciszka IV w Modenie i Ferdynanda II w Neapolu. Poprzez rozum tego narodu przeszły wszystkie zamysły, wszystkie przebiegłe sposoby ratunku, jakie tylko mógł wydobyć ze siebie geniusz Camila Cavoura, — ale nie dosięgły szczęśliwej mety spełnienia. Przez jego ręce przewinęły się wszystkie nici ponocnych spisków i sprzysiężeń, jakie tylko motał i zaplątywał tajny duch Włoch — Mazzini nieśmiertelny, — lecz żadna z nich nie doprowadziła do drzwi wyzwolenia. Na polu walk roku 1831 i 1863 bił się on z męstwem, wytrwaniem i pogardą śmierci Garibaldiego, ale nie miał tej boskiej chwili Wyswobodziciela, kiedy — jak mówi Carducci — „z wysokości Gibilrossy oglądał oczyma Palermo“…
Dziś gdy wszystkie zamierzenia, wszystkie zabiegi, wszystkie — z sercem wywróconem na nice — podjęte usiłowania przezornych ojców zostały bez skutku, — gdy z dwu stron w Poznańskiem i w Chełmszczyźnie z pod stóp narodu ziemia się usuwa, — gdy na żadne układy, na żadne warunki, na żadne ustępstwa się nie godzi i nie chce złamać ani jednego ogniwa łańcucha, — młoda Polski generacya zatęskniła do świstu moskiewskiej kuli. Ta generacya uczy się, ćwiczy na polu broni i z zaciśniętemi zębami czeka.
Wpośród tych to szeregów imię Franciszka Nullo wymawiane jest ze czcią szczególną. Jest to imię bohatera zaprawdę, — nazwa jedyna którą Europa krwią wypisała na karcie naszego powstania.
Giuseppe Garibaldi w liście z dnia 27 maja 1863 roku pisał do matki Francesca Nullo:

Egli e caduto da valoroso per una causa santa — e quando gli uomini capiranno tutta l'altezza del sacrificio del Vostro Francesco — oh! allora l'umanita potra decantare senza sacrilegio —

Liberta, virtu, eroisimo".
Teraz Polska nie może uczcić na swej ziemi Franciszka Nullo inaczej, jak czcząc go w głębi serca. Lecz gdy jej „causa santa“ wyszarpie się z powrozów, jednym z pierwszych czynów Polski wolnej będzie podnieść proch Franciszka Nullo i złożyć go na miejscu należnem, w Panteonie narodu[1].






  1. Jest to tekst polski włoskiej przedmowy do książki Giuseppe Locatelli-Milesi p. t. La spedizione di Francesco Nullo in Polonia (1863). Roma 1913. Przedruk tej przedmowy zamieścił dwumiesięcznik rzymski L' Eloquenza, oraz dzienniki Giornale d' Italia i inne. 1913.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Żeromski.