[104]XV.
O TETMAJEROWEM „SKALNEM PODHALU“.
Podniosły się skrzyżale
Z zasutych wiekami cmentarzy —
Całe skalne Podhale
Ożyło, rozpieśnia się, gwarzy...
Wszystko, co śmiercią spało,
Do życia wkracza z nawrotem —
Aby przypomnieć się chwałą
I świat napełnić łoskotem.
Cóż za lud, dziwnie jedyny!
Cóż za orłowe postaci!
Niedarmo drżały niziny,
Szepcące o nich „Skrzidlaci“...
Z martwych wstali z pod darni,
Zwołani wtórnie do życia —
Tacy, jak byli, harni,
Żywe ich istnie odbicia.
[105]
Jeszcze piękniejsi w geście,
We wzięciu bardziej spaniali —
Nie dziw: sto lat, i dwieście
W dumach kamiennych przespali.
Wyszli ku nam na jawę,
Jakby z pradawnych wiecy —
Widma białe, choć krwawe —
Tak bliscy, choć dalecy.
Spojrzmy na Zycha z Witowa,
Jak sie na śmierć sposobi...
Wie, iże ciało ziem schowa,
O nic się więcy nie głobi.
A oto znowu Smaś z Olce
Z Bogem jednać sie jedzie:
Zbrój za pasem, pistolce,
Dwa muzyki, basisty na przedzie...
A któż nie zbaczy se w lęku:
„Bracie mój, ustąp mi tońca!“
Ten ukłon — przed wrogiem — w przyklęku,
Nim zabił... nim wzięni go Chrońca.
Abo Orlice krwawe...
Te nam wywodzą na oczy
Jakąś zabytą przejawę,
Od której krew sie w nas mroczy.
Abo ten... na Zmarzłym Stawie
W taniec śmierci porwany,
A jeszcze rytmem w „Sto-se!“ — w Sławie...
Wid niesłychany!
[106]
Abo starzy Nędzowie
Z Nędzowego Gronika —
Gdy im duch Dziada przepowie
Śmierć syna, Janosika...
Las całyby zrachować,
By ich wszystkich wypomnieć,
Którzy żyli, minęli
I w Pieśń poszli ogromnieć...