[109]I.
O! dajcie usta wszystkim krzywdom ziemi
I wszystkim nędzom i tęsknotom ducha,
I niech się niebo drzwiami błękitnemi
Otworzy i Bóg niech słucha!
Czy Tobie, Boże, imię »Grom i Burza«,
Że świat Twój w ogniach się nurza?
Czy Tobie, Boże, imię »Błyskawica«,
Że mu miecz nagi przyświeca?
Czy Tobie imię »Śmierć i Wytępienie«,
Że się krwi leją strumienie?
Czy ziemia w chwili gniewu nawałnicy
Iskrą Ci prysła z źrenicy?
Czy, jeśli bóstwo boleść uczuć może,
Łzą z oczu padła Ci, Boże?
Czy, gdyś ją cisnął w wir światów bez końca,
Smutkiem ściemniała twarz słońca?
Czy padł cień zgrozy w nieskończoność jasną,
Gdyś wydziedziczył myśl własną?
Czemu, o Boże, prawdzie nie dasz krzyku,
Głośnego w każdym języku?
Czemu, gdy forma niezmienne zna prawo,
Duch wiedzę zdobywa krwawo?
[110]
Czemu, wpatrzone w ideał daleki,
Orłem nie lecą doń wieki?
Czemu to pełne boleści wahanie
Na drodze dobra, o Panie!?
Dlaczego ludzkość ustaje, powraca,
Zdobyte plony zatraca,
A całość prawdy, rozbiwszy w okruchy,
Łamie pojęcia i duchy?
Czemu jej, Boże, nie powiesz: »Mdlejąca
Z pragnienia, pij światło słońca!«
Czemu pozwalasz, by w zmierzchy dziejowe
Szła, krwawiąc piersi i głowę?
Jeśli jest myślą Twą i Ciebie sięga,
Gdzie jej świętość i potęga?
Jeśli Ci obcą — czemu tak stęskniona?
Królową — gdzie jej korona?
Branką, przykutą do wozu Twej chwały —
Czemu w niej duch taki śmiały?
Wysłaną w nocy po prawdę pątnicą —
Gdzie gwiazdy, które jej świecą?
Dech tracąc, ludzkość, jak nurek, zapada
W otchłań, gdzie perła lśni blada,
I tysiąc śmierci widzi w tej głębinie...
Ach! czy ze skarbem wypłynie?
Ludzkość się zrywa, jak ptak z ponad ziemi,
Skrzydłami skrępowanemi...
Przed nią dzień jasny i słońc nowych zorze —
Lecz czy doleci, o Boże?