[443]O fraszkach.
Spowiedałem się księdzu na jubileuszu
Fraszek swoich. Ledwie to dojdzie jego uszu,
Upewnił mnie po śmierci za nie czyścem długim
Skrupulat: to znowu się spowiadam przed drugim,
Aż ten baje o piekle. Tam do kata — rzekę —
Wolę, że się oczyszczę, niżeli upiekę.
Więc wróciwszy do domu na onę pokutę,
Każę sobie założyć na kominie hutę.
[444]
Jeszcze się z niemi żegnam, ba i nie bez żalu,
Nim je na swoje miejsce wyprawię do palu,
Aż mój stary przyjaciel do drzwi zakołace.
„Do takiéj-li zniewagi twoje przyszły prace?
Nie czyń tego, Wacławie, o muzy gra chodzi,
Wierz-że mi, że-ć to u nich na potem zaszkodzi,
W początku świata były fraszki, były żarty,
Byle w nich Bóg miał pokój: czyli twoje karty.
Treny tylko a wojny? Wiesz, że raz pogodno,
Drugi dżdżysto, raz ciepło, a drugi raz chłodno,
Raz dniem, drugi raz nocą, niebo świat przeplata:
Podobała się Bogu taka alternata.
W tych księgach, bodaj ten mnich i z swoją przestrogą!
Przy poważniejszych rzeczach fraszki ujść nie mogą?
Sławnym wierszem z żabami Homer wojny mysze,
Nikczemnego Komora Wirgiliusz pisze.
Czytałeś Klaudyusza w uczonym Senece,
Synezyusz Łysinę, Plutarch tak dalece
Świerczka chwali, Heinsyusz, niżeli ci zdrowszy
W rozumie chrześcijanin, księgę pisał o wszy;
Wielką Naso miłości część swych rymów święci,
Czytają i ludzie to oddają pamięci.
Co my żartem piszemy, chociaż nas w tém winią,
Toż sami księża, prawda, że nie wszyscy, czynią
I dźbła nam wyjmują, sami w oku mając kłody,
Bezmała-by nie lepiéj sobie radząc wprzódy.
Szkoda palić, lecz wedle najpierwszéj spowiedzi,
Niechaj przeczyści, niechaj autor je przecedzi.
Precz plugawe paszkwile, precz przymówki głupie,
O łysinie albo co o francuzkim strupie.
Wolno pisać Wenerę, wolno Kupidyna,
Nie namawia lecz przeszłe rzeczy przypomina.
Niejeden mąż, niejedna żona się nauczy
Cudzym przykładem lepiéj swoich chować kluczy,
Acz dziś ludzie na słowa połykają ślinki,
Pewnie ich nie zawstydzą najgorsze uczynki.“
Dałem sobie rozradzić, czemubyśmy radzi,
Wskok słuchamy, próżno się na racye sadzi.