O rymotworstwie i rymotworcach/Część II/Oda na pochwałę Hierona
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O rymotworstwie i rymotworcach | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Lutni złota, Febowych palców słodka wrzawo!
O ty Muz czarnobrewych najmilsza zabawo!
Na której wdzięk przewodni chybka stopa skacze,
I gładki kształtnie łamią głos usta śpiewacze;
Kiedy lekkie przegrawki czyniąc, różnorymny
Wiersz zaczynasz, w ozdobne upleciony hymny.
Ty trójzębnych pęd bełtów, z wiecznego pożaru
Ulanych, tępisz brzękiem wdzięcznych ust nektaru;
Twą słodyczą uśpiony, na berle Jowisza,
Król ptaków z bystrych piersi luby sen wydysza,
Opuściwszy leniwych skrzydeł wiosła obie,
A lekka mgła na krzywym zawieszona dziobie
Bierze wzrok w miłe pęta : on zaś pełen twojej
Rozkoszy karkiem ważąc, coś wielkiego roi.
Sam wściekły Mars twojemi ujęty pieszczoty,
Skłania ucha, staliste odrzuciwszy groty.
I bogom twój głos luby, kiedy go Latony
Syn mądrością ugładzi, i co wierzch zielony
Uczonego Parnasu sióstr powiewnoszata
Drużyna, skocznym tańcem do składu zamiata.
Lecz na kogo niechętnym okiem król niebianów
Patrzy; czy się wśród mętnych ponurzy bałwanów
Groźnego oceanu, czyli w ziemnem łonie
Siadło sobie założył; ledwo na bardonie
Srebrnym gładka Pijerys zgodne zmąci sznury :
Pierzcha z popłochu, strach go dojeżdża ponury.
Taki ów, co hartowne wstrząsając okowy,
Stęka na dnie Ereba, Tyfeusz stogłowy,
Jeniec bogom obmierzły. Cylickie pieczary
Widziały niegdyś wzrastać ogrom tej poczwary.
Teraz mu ponad Kumą, gdzie brzeg zatoczony
Ściska szumny gwałt morza skalnemi ramiony,
I żyżnej Sycylji w chleb i płód bogate
Tłoczą niwy swym gruntem piersiska kosmate.
A kędy śniegi z wieków wierne mają leże,
Jasny słup groźnej Etny, cisnąc, głowy strzeże;
Etny, która sadzami brudne krztusząc trzewa;
Topnych skat niedostępne strumienie wyziewa;
Dzień zaciemia perzyną, noc ogniem zażega,
Że się aż na Libijskich grom piaskach rozlega.
Leży na dnie zwierz srogi, i na ostrych piece
Poraniwszy legarach, ustawnie się miece,
Cadząc płomień z paszczęki, truchleje z bojaźni
Biedny żeglarz zdaleka.... Niechaj z twej przyjaźni
Korzystam zawsze, sprawco niebios! a me struny
Smakując ci, podobnej nie znają fortuny.
Ty wierzchołkiem tej góry, czołem płodnej ziemi,
Władasz i podle siadłem miastem z ludźmi swemi;
Które wspaniały sadźca jej zacnem nazwiskiem
Ozdobił, na podgórzu założywszy bliskiem.
Więc i teraz odniosło dank niepospolity
Pięknej sławy, kiedy mu puzan srebrnolity
Przyznał wieniec zwycięzki; który twe Hieronie,
Dzielne wartkim rydwanem otrzymały konie.
A jako gdy pomyślnym od brzegu powiewem
Uniesiona łódź płynie żaglonośnem drzewem,
Gładko bieg swój kierując; pewen jest nadzieje
Żeglarz, że mu i dalej chętny wiatr zawieje,
I łaskawie zacząwszy rządzić jego promem,
Po fortunnej żegludze z miłym złączy domem :
Tak dla ciebie niepłonna otucha urasta,
Że między pierwsze w świecie policzona miasta,
Zacna Etno, i w przyszłe wieki zaszczyt taki
Osiągniesz, w chlubne wieńce i żwawe rumaki
Obfita; a o twoich zwycięztwach do mety
Zawodniczej, brzmieć będą krzykliwe bankiety.
Zdarz to Febie Licejski, zdarz to bożku, który
Panujesz w świetnym Delu, i Parnaskiej góry
Kastalskie lubisz źródła : ażeby w tej mierze
Żądze me skutek miały : a mężni rycerze
W tym się kraju mnożyli. Wszystko idzie sporo
Z rąk bozkich : od nich ludzkie swój początek biorą
Cnoty i dokonanie : z ich łaski wymowa
Zdobi język, moc ramie, mądrze radzi głowa.
Ich darem tak mych rymów śpiżokute strzały
Wypuszczę, nucąc twoje, cny królu, pochwały;
Że z nich żadna swych kresów nie uchybi piędzi :
A choć się bystrym łukiem wyparta zapędzi
Dalej nieco; wieszcze mi pewne tuszy serce
Że twe i moje pieniem prześcignę oszczercę.
A ty długo, jak dotąd, żyj w pomyślnym stanie,
Użyczając swych drugim łask pomiarkowanie;
Niepamiętny na przeszłą niemoc, niech ci stawa
Sama tylko szlachetnych dzieł przed oczy sława;
Kiedyś wojenne stosy nieprzezwyciężonym
Zniósł umysłem, pospołu z walecznym Gielonem,
I drugą bracią, z wiecznej chętnych niebios woli.
A co się dopełnieniem słusznie nazwać doli
Fortunnej może; ujrzał koronę na głowie,
Jakiej chwały przed tobą nie mieli Grekowie.
Taki niegdyś Filoktet bozkich ust wyrokiem
Iść musiał, acz niesporym rannej nogi krokiem
Na Trojańskie boisko, i lubo tajemny
Siedział kojąc swe bole, w kącie drobnej Lemny,
Wytropili posłańcy Peantowe plemie,
Że jego spraw ne groty Iliackie ziemie
Zwalczyć miały; a złote Pryama pałace
Przywaliwszy aż gruzem, trudne skończyć prace.
I tobie, żeś poczwórnym wygrał wozem, pienie
Winna swe Muza moja, młody Dynomenie!
Spólniku dzieł ojcowskich, i nagrody świetnej,
Bierz w dani rym ten wdzięczny, przyszły królu Etny;
Którą ci mądry rodzic w dziedzictwie podawa,
Ozdobiwszy w swobodę i rozumne prawa
Lakonów starożytnych; Lakonów na świecie
Sławnych, co na ojczystym mieszkając Tajgiecie,
Strzegli pilnie spisanych ustaw od Egima,
Który spólny ród z wami od Herkula trzyma :
Więc i do dzieł rycerskich i porządku zwykli,
Osiedli Pind, i niwy fortunnej Amikli;
Ciesząc się z gości zacnych, co osiadłszy grzbiety,
Harcują między gwiazdy śnieżnemi dzianety.
Spraw Boże, czego pragnę, aby lud poddany
Widział swe w równej dobie mieszkańce i pany
Brzegów rączej Anemy; by ojciec sędziwy,
Przewodnik wielkich czynów i cnot nie leniwy,
Synowi, po lat długich biegu, krwi dziedzicznej
Zostawił berło w szczęściu i zgodzie publicznej.
A zazdrośna Kartago i Tyrreńczyk dumy
Pełen; pamiętny, jaką klęskę wziął u Kumy,
Gdy mu wódz Syrakuzy bitnemi okręty
Roztrząsnął kwiat rycerstwa na morskie otmęty,
Wyrywając ród grecki od ostatniej toni;
Siedział w domu, stępionej nie podnosząc broni.
Godnaś chwały, waleczna Ateńczyków młodzi,
Której męztwem zuchwalstwo barbarzyńskich łodzi
Pogrążone, pamiętnym ciosem Salaminy.
I twe, Sparto potężna, będę śpiewał syny,
Co Medy krzywołuczne, ginąc pięknym zgonem
Za ojczyznę, pod ciasnym znieśli Cyteronem.
Ale pierwej uwielbić musi ma Kamena
Wdzięcznym wierszem, potomstwo zacne Dynomena;
Że za jego odwagą, prawie w tejże chwili,
Z Persami chciwe Peny wody się napili.
Czas już przestać : krótkim słow łańcuchem związane,
Rzeczy lżejszą dla mówcy ściągają naganę.
Tępi umysł rozwlekłość : a na swą pamiętni
Ludzie, o cudzej chwale słuchają niechętni.
Lecz, że lepsza jest zawiść, niż politowanie,
Nie dbaj, że ci cnot zajrzą, krzywo patrząc na nie.
Czyń dobrze, rządź twym ludem, idąc prawa wzorem;
Strzeż się by myśli od ust różnym nie szły torem.
Spraw pańskich naród świadkiem; a ich płochość lada,
Srogim występkiem często w oczy gminu wpada.
Chceszli pięknej w mniemaniu ludzkiem dostać sławy,
Nie ściskaj skąpej dłoni, lecz, jak sternik nawy,
Rostaczaj łask rozlicznych płótna wiatropędne.
Więcej hojne dokażą ręce, niż oszczędne.
Nie daj się zyskiem zwodzić; ni obietnic płonym
Raz danych grzeczny kłamca odbywać pokłonem.
Niknie wszystko po zgonie : lecz sława i z ziemi
Lotnem piórem wybuja, jeśli ją swojemi
Dźwigną pismy, niepomne potłukłszy grobowce,
Ozdobni rymotworce, wdzięczni krasomowce.
Nie zginie Kreza mądrość hojna słynąć wielce;
Lecz ów, co lite z miedzi skwarzył z ludźmi cielce,
Srogi zbójca Falarys przepadł w niepamięci :
Nikt brzydkiego imienia u stołu nie święci,
Przy słodkiej brzęku arfy, i głosie pieskliwym
Kraśnej młodzi : komu los zdarzył być szczęśliwym,
Ma dosyć : więcej zyskał, kto przy szczęściu słynie;
Najwięcej, kogo w życiu oboje nie minie.