O rymotworstwie i rymotworcach/Część VI/Horacyusze, wyjątki
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O rymotworstwie i rymotworcach | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Tak więc Rzym nie chce dzielić swojego honoru.
I za grzech sądzi szukać gdzieindziej wyboru.
Dumne miasto, gdy ciebie i twych braci głosi,
Trzech Horacych nad wszystkich rycerzów przenosi.
I kiedy śmiałym grozi sąsiadom pogromem,
Chce wszystkie domy nasze jednym zwalczyć domem.
Widząc ten wybór, każdy sprawiedliwie mniema,
Że Rzym, oprócz Horacych, więcej Rzymian niema.
Ten znakomity wybór jednomyślnych chęci,
Mógłby trzy domy podać do wiecznej pamięci.
Tak jest, ta cześć narodu dla was wyrządzona,
Mogłaby nieśmiertelnie wsławić trzy imiona.
Gdy dla mnie taki wyrok został przeznaczony,
Że tu siostrę wydałem, i tu szukam żony;
I to, czem jestem dla was, i to czem być żądam,
Skłania mię, że z radością ten wybór oglądam.
Lecz z drugiej strony, równie cieszyć się nie mogę;
W jednej chwili czuć muszę i radość i trwogę.
Tyle razy na wojnach twego męztwa świadek,
Lękam się o los Alby, widzę jej upadek.
Kiedy ty walczyć będziesz, Albie zginąć trzeba :
Chcą jej zguby, bo ciebie wybierają nieba.
Widzę wyrok okrutny, straszną niebios radę,
I zawczasu się w liczbie twych poddanych kładę.
Dla Rzymu, nie dla Alby stąd smutku przyczyna,
Widząc kogo wybiera, kogo zapomina.
Złato zaiste dla nas wróżba, przyjacielu.
Tak zle wybierać, mając na wybor tak wielu.
Tysiąc godniejszych było do tego zawodu,
Zdolnych utrzymać męztwem potęgę narodu,
Lecz, chociażbym i zginął, przy takiej ozdobie,
Po tym wyborze, słuszną czuję dumę w sobie,
Czuję śmiałą otuchę, duch męzki się wzmaga,
Wiele mi, chociaż słaba, rokuje odwaga;
I jakążkolwiek nieba ułożyły radę,
Jeszcze się w liczbie twoich poddanych nie kładę.
Rzym nadto mi zaufał, tak wielką nadzieję,
Albo z chwałą uiszczę, albo krew przeleję.
Kto chce umrzeć, lub zwalczyć, ten rzadko przegrywa,
Gdzie rozpacz bronią włada, tam zgon trudny bywa,
Cóżkolwiek będzie, Rzymie! nie bój się przegranej,
Aż po ostatniej kropli krwi ze mnie wylanej,
Przebóg! taćto jest dla mnie najdotkliwsza męka!
Czego chce naród, tego krew, przyjaźń się lęka :
Lub Alba w jarzmo pójdzie.... ò wyrok surowy!
Lub zwycięży, z utratą ulubionej głowy;
I tego, czego w boju żądasz Albaninie,
Inaczej nie dostąpisz, aż Horacy zginie.
Czegóż mam biedny czekać, czego się spodziewać?
Zawsze mi srogi wyrok każe łzy wylewać.
Z obudwu stron mam słuszną do płaczu przyczynę.
Co! ty mnie płakać będziesz, gdy za kraj mój zginę!...
Niech teraz gromy spadną, niech zajadłość wściekła,
Wzruszy przeciw nam ziemię, i nieba i piekła;
Niech się złączą, niech straszne przygotują ciosy,
Razem ludzie i bogi, i piekła i losy :
Ja w stanie tym nieszczęścia i smutku bez granic,
Ludzie, losy i piekła, i bogi mam za nic.
Cokolwiek okropnego i srogiego mają,
Mniej znaczy, niż ten honor, który nam dziś dają.
W bitwie otwierającej nam honoru wrota,
Może się w całym blasku wydać nasza cnota;
Nie przesiał los zawzięty wszystkich sił wywierać,
Żeby się tak mógł lepiej z męztwem naszem ścierać.
Nadzwyczajne nam klęski gotuje morderca,
Bo z zazdrością w nas widzi nadzwyczajne serca.
Bić się za nieprzyjacielem za całość ojczyzny,
I szlachetne odbierać z rąk nieznanych blizny;
Na to się prosta cnota łatwo usposobi :
Jużto tysiąc zrobiło, tysiąc jeszcze zrobi.
Śmierć dla miłego kraju ma tyle słodyczy,
Że tłum ludzi tak pięknie umrzeć sobie życzy.
Ale tam się potykać, gdzie z przeciwnej strony,
Obrońcą jest kochanek siostry, a brat żony :
Zerwać te wszystkie związki, i plac zbrojno stawić,
Przeciw krwi, którą chciałbyś własnem życiem zbawić;
Wierzaj mi, taka cnota nam samym właściwa :
Do blasku jej w niewielu zazdrość się odzywa.
Mało ludzi zna dobrze święte jej ustawy,
Ażeby śmieli wzdychać do tak wielkiej sławy.
Prawda, imiona nasze będą wiecznie słynąć;
Okoliczność jest piękna, nie można jej minąć.
Za wzór nas wezmą wieki, i odległe kraje,
Ależ ta twoja cnota zbyt dzika się zdaje.
I mało nawet wielkich serc, któreby śmiały,
Tą drogą nieśmiertelnej dobijać się chwały.
Niech kto, jaką chce świetność, w tym postrzega dymie :
Lepsze ukrycie, niżli tak rozgłośne imie.
Co do mnie sam widziałeś, i ja mówię śmiało,
Że mię nic w powinności mojej nie w strzymało.
Krew, przyjaźń, miłość, związki strzeżone tak ściśle,
Nie mogły zachwiać męztwa w statecznym umyśle.
Ponieważ moja Alba w tej świetnej ozdobie,
Tyle mi czci wyrządza, ile twój Rzym tobie,
Jak ty, wypełnię wszystko, czego naród czeka :
Jestem mężem... lecz przecie mam serce człowieka...
Wiem, że twój honor każe krwią moją się zbroczyć,
A mój równie mi każe krew twoję wytoczyć,
Mając się żenić z siostrą, brata zabić trzeba...
Dla kraju tak mi smutny los zrządziły nieba!
Tak świetnej powinności nie unika cnota,
Serce we mnie dziczeje okropność mną miota :
Lituję się nad sobą, zazdroszczę tym skrycie,
Którzy szlachetnie w boju utracili życie.
Lecz nigdy Alby moje nie zawiedzie ramie,
Wzrusza mię dziki honor, ale mię nie łamie.
Czuję to, co mi dają; czuję, co postradam....
A jeśli Rzym chce więcej... dzięki niebu składam,
Że mi się Rzymianinem urodzić nie dało :
By przecież coś ludzkiego w mej duszy zostało...
Jeśliś nie Rzymianinem, zasłuż nim być godnie.
I jeżeliś mi równy, pokaż to dowodnie.
Gruntowna cnota, z której Horacy się chlubi.
Towarzystwa słabości z rycerstwem nie lubi.
Zle ten sobie otwiera do honoru drogę,
Kto niemęzką na pierwszym wstępie cofa nogę,
Widzę jak się nieszczęście całą siłą sroży,
Widzę, całą moc jego... lecz mnie nic nie trwoży.
Przeciw komu mnie wzywa kraj, o to nie pytam :
Lecz się ślepo tej chwały i z radością chwytam.
On wszystkich obcych względów godzien jest wyzucia,
Jego rozkaz powinien wszystkie tłumić czucia.
Kto chcąc służyć krajowi na bok rzuca okiem,
Podłym do powinności przystępuje krokiem.
Święta wola ojczyzny wszystkie związki zrywa :
Tak, na nic nie mam względu, kiedy mnie Rzym wzywa.
Czuję zupełną radość z tą pociechą zatem,
Z którąm się żenił z siostrą, będę się bił z bratem.
I żeby niepotrzebną mowę przerwać pręcej,
Gdyś od Alby wybrany, nie znam cię już więcej.
A ja ciebie znam jeszcze... to mnie wskroś przenika!...
Lecz mi nie znana była ta cnota, tak dzika :
Chce się ona o wyższość z nieszczęściem mocować,
Pozwól, niech się jej dziwię, nie każ naśladować.