O rymotworstwie i rymotworcach/Część VII/Kanitz
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O rymotworstwie i rymotworcach | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Początki wieku XVII szacownem uczyniły u innych narodów Rymotworstwo niemieckie, gdy dzieła tym językiem pisane zaczęły być przekładane, a zatem doszły powszechnej wiadomości : jeden z najpierwszych rymotworców ten który następuje :
Fryderyk Ludwik baron de Kanitz urodził się w Berlinie z zacnej pomorskiej familji, roku 1654, w pięć miesięcy po śmierci ojca. Wychowanie jego za pilnem staraniem czułej matki, i nauki w Akademiach Lipskiej i Lejdejskiej nadały mu większą rzeczy wiadomość, niż wówczas pospolicie mieli równi jemu w dostatkach i urodzeniu. Zwiedził cudze kraje, co wówczas w jego własnym największą było osobliwością, i tyle nabrał potrzebnych stanowi swojemu wiadomości, iż za powrotem był użyty od Fryderyka Wilhema Elektora Brandeburskiego do spraw publicznych; wysłany będąc do ugody między xiążęciem Brunświckim a miastem Hamburgiem, z wielkiem zdalności swojej zaleceniem wszczęte zatargi i kłótnie uspokoił. Sprawował także w Wiedniu poselstwo. Co mu też zbywało czasu od usług krajowych, łożył go na czytanie i pisanie wierszy, które po śmierci jego razem zebrane z druku wyszły. Umarł w roku 1699, mając lat czterdzieści pięć.
Harpax lichwiarz zgrzybiały, co skarby kojarzył,
Ustawicznie się na głód i na nędzę skarżył :
I miał słuszną przyczynę, bo był zawsze głodny,
Swoim, cudzym nieznośny, sobie niedogodny.
Klął złe czasy, gdy nie mógł brać od sta trzydzieści.
Gdzie oszczędność prawidłem, tam się szczęście mieści,
Gdzie złoto, tam pociecha, to jego przysłowie.
Był sędzią, zyskał wiele, a więcej łotrowie,
Bo na jego wyrokach kto nie miał, ten tracił,
Kto miał, wygrał, byleby sowicie zapłacił.
Gdy w ręku bezbożnego starca zawieszone
Święte sprawiedliwości szale, w tę szły stronę
Gdzie trzos na nich spoczywał; tworzyciel pieniędzy,
Wyschły pracą i troski, zachorował z nędzy;
I płakał, nie z boleści, nie z żalu, nie z trwogi.
Z czegóż? Drodzy lekarze, on nędzarz ubogi!
Przecież trzeba się leczyć, przyszedł zawołany,
Przyszedł nosiciel zdrowia z żałością wezwany;
A gdy choremu zdatne pigułki zgotował,
On je z złota oskrobał, dwie zjadł, a trzy schował.