O zachodzie słońca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O zachodzie słońca |
Pochodzenie | Imiona świata |
Wydawca | Wydawnictwo „Droga“ |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia Artystyczna |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
O ZACHODZIE SŁOŃCA
Dopaliło się zmęczone południe,
zmierzch rozchyla palce liljowe — —
Wyfrunęły na ścieżkę, pod studnię
zbuntowane piłki tenisowe.
Teraz pora śniade ręce i nogi
na skrzypiącej pobujać huśtawce...
Potem — buchnąć w trawę koło drogi
między jaskry, stokroć i dmuchawce.
Szczęście — owoc z przydrożnego drzewa —
jest pachnące, słodkie — i niczyje...
Ktoś przechodzi drogą i śpiewa:
„O ma Rose Marie — —“
Słucham — myślę: jaki sens ogromny
mają tutaj najprostsze słowa...
Słucham — czuję: z chwil soczystych i wonnych
dzień urasta — kiść winogronowa.
Słońce nisko do rąk się stoczyło
złotokrągłą, ciężką pomarańczą — —
Jakieś wargi nad wargami się chylą...
— Czy to Ciebie całuję, o Francjo?!
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryka Łazowertówna.